Sandruniu
Może powiem wcześniej o co kaman…
chyba liczę po cichu na jakąś podpowiedź z Waszej strony...
Jakiś czas temu wieczorkiem mój P podjął temat odnośnie mojego obecnego życia…zaczął od bardzo ciepłych słów…że jest ze mnie bardzo dumny i docenia to co robię dla niego i Adulka…że codziennie pokazuje mu jaką jestem wspaniałą żoną i matką…
...ALE…
…i tu myśli przeróżne przeleciały mi przez głowę i poczułam jakby serce przestało mi bić…
…pamięta jak bardzo kochałam swoją pracę, z jaką pasją ja wykonywałam i że teraz on widzi że jednak trochę „przygasłam”… i że nie podoba mu się to jak inni ludzie wykorzystują to że aktualnie nie pracuje i siedzę w domu… nie potrafię odmawiać i robię coś dla nich a raczej za nich…
…itp…itd…
Reasumując stwierdził, że jeśli tylko pojawi się u mnie chęć powrotu do pracy to on to rozumie i jest jak najbardziej za….że damy radę ze wszytkim…głównie chodziło mu o Adulka…
Dał mi do myślenia oj dał……
Prawdę mówiąc chyba ja sama gdzieś w środku czułam, że powoli zaczynam się w domu dusić…
jednak nie miałam czasu pomyśleć co dalej…czy można to jakoś zmienić…nie dopuszczałam do siebie myśli że to nie JA tylko KTOŚ INNY będzie z Adrianem przez parę godzin dziennie….na samą myśl przechodziły mi dreszcze….
Myślałam, rozważałam i tak pewnie trwałoby jeszcze baaardzo długo, gdyby nie fakt że pojawiła się pewna propozycja…można powiedzieć że praca sama zapukała do moich drzwi…zbieg okoliczności

Otóż dostałam propozycję pracy w prywatnym przedszkolu…
No nie powiem propozycja kusząca…ale co ja zrobię z Adikiem???
Początkowo podeszłam do tego bardzo sceptycznie…ale po rozmowach z P znów zaczęłam rozważać…pojawiło się parę + tej sytuacji, które zaczęły mnie przekonywać… na pewno najważniejszy z nich to taki że za jakiś czas będę mogła Adriana zapisać do tego przedszkola w którym będę pracować…
Po drugie powoli rozstaje się Adik z cacusiem, jedynie w nocy lubi jeszcze possać( więc tu też nie byłoby problemu)
Po trzecie słowa P…zna mnie na wylot…nie musiałam nic mówić a zauważył że jednak za czymś tęsknie….
Jestem po wstępnej rozmowie z pracodawcą… dziś kolejne spotkanie…ostatnie… i podjecie decyzji…mam jeszcze parę pytań i moja decyzja zależy właśnie od tego jaka będzie na nie odpowiedź…
wieczorem wszystko będzie jasne...
mam 1000 myśli na minutę...najgorsze jest to że coś kosztem czegoś...

może gdybym była zmuszona iśc do pracy czułabym się chyba usprawiedliwiona a tak...dla własnych ambicji...troche sumienie nie daje mi spokoju...