No i stalo sie, jestem zonka.....
W sobote wstalam sobie spokojnie ok 7,00 zebralam Macka i Kasie i pojechalismy odebrac czekoladki dla gosci i zawiezlismy je do Sky Baru. Po drodze musielismy sie wracac bo zapomnialam ozdoby do wlosow. Zero nerwow, ogolne zadowolenie.
DOjechalismy do Sky Baru a tam kicha bo wywiezli nam polowe stolow i musielismy czekac az wszystko spowrotem wwioza na to 27 pietro!
Ustawianie stolow trwalo do 11.30, KAsia dzielnie pomagala w ustawianiu czekololadek i wienietek.
Na 12,00 mialam fryzjera wiec pedem zlecialam do kwiaciarni hotelowej i poporsilam o przygotowanie jakiegos wiechcia coby mi paowal do slubu. Pani popatrzyla jak na wiariatke a ja rzucialm na odchodnycm ze M bedzie po to przed 15. I polecialam do fryzjera. Z siostra oczywiscie, ktroa byla bardoz niezadowolona ze nie jest w centrum uwagi....