Witam wszyskie Mamy będące po cieciu.

Ja także rodziłam poprzez cesarskie cięcie - niezapowiedziane. Było już tydzień po terminie i bedąc na KTG w szpitalu moja ginekolog kazała mi już zostać, gdyż stwierdziła smółkę w wodach płodowych.
Przez 3 dni odawano mi czopki na rozkręcenie, czwartego przenieśli mnie na porodówkę, podali kroplówkę z okcytocyną i stwierdzili, że dzisiaj urodzę

Kroplówka nie zadziałała i z powrotem wróciłam na patologię. We czwartek rano zdecydowano, że czeka mnie cesarskie cięcie - z powodu braku rozwarcia i skurczy. Byłam im wdzięczna, że w końcu się zdecydowali na operację, bo przez całe 5 dni kwitłam tam i dołowałam się. Miałam wszystkiego dosyć. Psychicznie męczyłam się strasznie.
Co do operacji to miałam znieczulenie w kręgosłup, takie chwilowe uszczypnięcie, byłam przytomna, rozmawiałam z moją ginekolog, która była przy operacji. KAzano mi lewą ręką nie ruszać i trzymać w specjalnym rękawie, gdyż w przeciwnym razie mogę niespodziewanie natknąć sie na jajka doktora hahah (oprócz mojej ginekolog był jeszcze jeden ginekolog

)
Operacja trwała jakieś 40 minut. Powiem Wam, że bardzo bałam się, czy mi się wkłują w ten kręgosłup we właściwe miejsce i czy odzyskam czucie w nogach

. Pytałam się anestezjologa o to chyba ze 100 razy podczas operacji.

Marcelka szybko wyciągnięto - fakt nie położyli mi jego na brzuszku po porodzie, ale byłam szczęśliwa że jest już po wszystkim. Pisklaczek przyszedł na swiat sliczny i bez uszczerbku, zadnych siniakow czy krwiakow.
Potem to leżenie bez ruchu i czekanie na czucie w nogach. To nie było zbyt miłe, ta niepewność czy wszystko ok. Po operacji byłam bardzo obolała, czułam się jakbym miała dziurę w brzuchu i podczas chodzenia wydawało mi się, że zaraz się "rozpruję". Ciężko się oddychało, nie można się wyprostować. Ech. Powiem jedno - sam poród przez cięcie na pewno jest "przyjemniejszy" niż naturalny, ale najgorsze przyszło, gdy wstałam z łózka. Miała koszmarne bóle głowy jak tylko ją podnosiłam . To był taki ból, że trudno było wytrzymać. Dostawałam jakieś kroplówki, które nic nie pomagały. Nie życzę nikomu takiego bólu - odczuwałam to tak, jakby mi miała czaszka eksplodować w okolicach skroni. Jak się kładłam - ból mijał.
W czwartej dobie wyszłam w końcu ze szpitala. Oczywiście lekarze byli za tym, żebym jeszcze została ze względu na te cholerne bóle głowy, ale ja się nie zgodziłam. Wolałam męczyć się w domu

- trwało to dokładnie 6 dni.
Rana zagoiła się szybko i teraz mam tylko małą prawie niewidoczną kreseczkę.
Pozdrawiam wszystkie obecne i przyszłe mamy i zachęcam do tego, by w kwestii porodów podjęły dobrą dla siebie decyzję i nie dały się zwieść mitowi, że jak cc to bez bólu. Nie ma bólu podczas porodu, fakt! Tylko zapytajcie: "A co później?"