wiecie ja w pierwszej ciąży obawiałam się porodu sn i wolałabym mieć cc . Dlaczego ? Przeczucie, szósty zmysł, nie wiem jak to nazwać....strach przed porodem z użyciem kleszczy, próżnociągu, zaklinowania dziecka i takie tam myśli ciągle krążyły po mojej głowie.
Jestem dosyć szczupłą osobą (waga na starcie z pierwszą jak i z drugą ciążą to 48 kg) z moim zdaniem wąską miednicą (m.in. problemy z dobraniem garderoby aby dobrze leżało lecz nie wisiało). Przed porodem pomiar szczypcami wykazał, że niby jest ok. Ale ja jakieś wewnętrzne obawy miałam, lekarz olał moje pytania. I co się okazało ? Zu miała ułożoną główkę wierzchołkowo (powód cięcia). Gdyby jednak mój poród postępował jak powinien, gdyby mój organizm dobrze zareagował na oksytocynę podaną w kroplówce to na bank urodziłaby się przy pomocy kleszczy.... Przy takim ułożeniu główki, które podobno powinny wyczuć doświadczone położne czy lekarz od razu powinnam znaleźć się na stole... A tak przeżyłam jeszcze strach bo młodej spadało tętno, położne się darły, że nie umiem oddychać itp. perypetie. Po kilku tygodniach od porodu okazało się, że mała miała wylew okołoporodowy...na szczęście stopnia pierwszego- najmniej groźny.
Teraz bedąc w drugiej ciąży miałam te same obawy. Zmieniłam lekarza (ale to inna historia), zmieniłam szpital, ba zmieniłam nawet miejscowość w której będę rodzić. Nic nie pytałam o formę porodu bo uznałam, że na razie jest na to za wcześnie. Teraz na wizycie lekarz po USG (które u niego standardowo wykonuje sie tylko 3 razy, we wcześniejszej ciąży miałam co wizyta) był pod wrażeniem wymiarów dziecka jak na ten tydzień ciąży. Nawet termin z usg wpisał mi w kartę ciąży (nie wiem jak to u niego bywa, tzn. czy tak wpisuje każej pacjentce czy też nie). Potem stwierdził, że jestem bardzo szczupła i "nie sądzę abyśmy to puścili dołem" to są jego słowa. Przy czym wie jaki był pierwszy poród i z jakich przyczyn.
Pół roku temu byłam na takiej kontrolnej, kompleksowej wizycie u pani ordynator mojego miejskiego miasta, w którym rodziłam Zuzię. Rozmawiałam z nią na temat mojego porodu, komplikacji po nim. Spytałam się wprost czy następny poród (w tedy nie byłam jeszcze w ciąży) będzie przez cc czy można próbować siłami natury. Powiedziała mi, że jeżeli dziecko byłoby bardzo małe, czyli miałoby tak góra 2700-2800g to może sn by się udało. Może. Nie wiem czy ją dobrze zrozumiałam ale wyszło na to, że mam tak zbudowaną miednicę, że mała nie miała się jak obrócić (chyba wykonać tego drugiego obrotu główką).
Ja jestem zdania, że poród boli i nieważne jak on sie odbywa. Nie czułam się zakompleksiona z tego powodu, że rodziłam przez cc. Wręcz uznawałam to za wybawienie, bo jeśli miałabym rodzić na upartego sn to nie wiem czy bym to przeżyła i czy Zuzia by to przeżyła.
Boli i po cięciu i po porodzie naaturalnym (jeśli ma się pęknięcia lub nacięcie). Dojcie do siebie po porodzie to indywidualna sprawa. Jedna dochodzi szybciej, druga wolniej. Ważne aby od początku wziąść się w garść i za bardzo się nad sobą nie rozczulać...co nie oznacza, że nie można płakać, marudzić itp. Być może ja po cięciu, mimo komplikacji, szybko do siebie doszłam bo co rusz dostawałam nowe, informacje o swoim lub Zuzi stanie zdrowia. I tym samym nie zwracałam aż takiej uwagi na ból rany.
Teraz tego porodu też się boję. Bo tak czy siak też mogą być komplikacje. Też będę miec stracha. Bo też może zdarzyc się coś nie tak....ale jestem juz spokojniejsza, że może nie będzie takiego horroru jak z porodem Zu. Że wszystko przebiegnie spokojniej , sprawniej.
Jeśli chodzi o pokarm to w drugiej dobie mała siedziała cały dzień na cycu, a w trzeciej dostałam nawału.