Witajcie,
wiśniowa, frezyjka81, selena, Diankusia, arvena! Cieszę się, że jesteście

Bardzo mi miło, że w ogóle ktoś to czyta

Dobrze, skończyłam w momencie, kiedy dzwonił telefon

Mój A. (jeszcze wtedy nie mój) dzwonił niby wypytać co i jak, jak było na wycieczce i tym podobne szmery-bajery, jak to się u mnie mówi. Wreszcie zaproponował: "może byśmy się spotkali w większym gronie?" Miał na myśli B - swojego kumpla i jego dziewczynę, moją przyjaciółkę. Mi serce trzepotało w piersi niemożliwie, umierałam ze szczęścia! I umówiliśmy się na wieczór. Mieli po mnie podjechać razem samochodem.
Och, ileż ja się nakombinowałam, co takiego włożyć! Dobrze, że się nie malowałam wtedy i generalnie nie robiłam nic z włosami, bo myślę, że spóźniłabym się jakieś dwie godziny

Byłam strasznie poddenerwowana, pamiętam jak zbiegałam po schodach, jak już po mnie podjechali, tata za mną zamykał a ja zawołałam, żeby mi życzył powodzenia

W samochodzie siedział Adasiek i B. - bez mojej przyjaciółki. Co się okazało? Że B nie próżnował w czasie naszej wycieczki klasowej i kogośtam sobie przygruchał, z kim miał się spotkać. Byłam w strasznie niezręcznej sytuacji i nie ukrywałam swojego niezadowolenia - przecież przyjaźniłam się z jego dziewczyną, jak miałam zareagować? A. starał się łagodzić sytuację. Podjechaliśmy do Katowic, B zmył się do tej swojej nowej koleżanki a my weszliśmy do jakiegoś pubu (Drewniany Konik - wtedy tak się nazywał

). Zamówiliśmy po coli (w końcu ja byłam niepełnoletnia, a Adam prowadził auto) i rozmawialiśmy o różnych "bzdurkach". Co dziwne, rozmowa toczyła się gładko, bez dziwnych przerw. Spędziliśmy tam godzinkę czy dwie (kompletnie nie pamiętam) i zaczęliśmy się zbierać. Adasiek miał mnie odwieźć do domu. Wtedy zjawił się B. ze swoją koleżaneczką (ach, jaka byłam wściekła), więc odwieźliśmy najpierw ich do domu. Potem Adam odwiózł mnie, ale jakoś nie śpieszyło mi się do wysiadania

Siedziałam w tym aucie i nadawałam, jacy to faceci są wredni i zdradliwi

(w konteście B. ). Adam mnie przekonywał, że nie wszyscy są tacy, że inni szanują swoje dziewczyny. . . Wyobraźcie sobie, co czułam - serce mi podskakiwało przy każdym zdaniu!
Wreszcie nadszedł czas, żeby wysiadać - Adam poszedł ze mną i odprowadził mnie do drzwi do klatki. Oparłam się o nie plecami - były zamknięte. Podniosłam oczy w górę i widziałam Adama nad sobą. Wierzcie lub nie, ale ja WIEDZIAŁAM, że on chce mnie pocałować. Widać to było w jego oczach! A Madzia co? Zamiast się rzucić w ramiona, to stchórzyła!

Tak się przeraziłam, że myślałam tylko, gdzie uciekać!

Adam chyba zauważył popłoch w moich oczach, więc przytulił mnie tylko, pocałował w policzek, odwrócił się i zaczął iść w stronę samochodu. A ja, z płonącymi policzkami, zarumieniona, z bijącym sercem wdrapałam się do domku.
W domu stwierdziłam, że większej idiotki nie widział świat

Żeby już nie przedłużać, bo znów zaczniecie

Kolejnego dnia był telefon, potem kolejny, a potem umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Tym razem ja zaprosiłam go do siebie. Akurat tak się zabawnie złożyło, że rodzice i mój brat, z którym dzieliłam pokój, szli do znajomych.
Adam przyjechał, wszedł - elegancko ubrany, w jakieś szarej marynarce. Siedliśmy na dwóch łóżkach naprzeciw siebie i rozmawialiśmy. W powietrzu czuć było napięcie - chyba, że tylko ja je czułam

Wiadomo było, że coś się musi zdarzyć wreszcie
Po jakimś czasie przypomniało się, że mam artykuł o koncercie Inwazji Mocy w Krakowie - Adam tam był i ja też chciałam, ale mi się nie udało. Adam przesiadł się na mój tapczan i usiadł obok mnie - razem czytaliśmy ten wycinek. Ale żeby było wygodniej Adam objął mnie ramieniem

Przypadek? Hihi!
Artykuł się skończył, rozmowa biegła dalej. W pewnym momencie (pamiętajcie, że Adasiek cały czas mnie obejmuje) odchyliłam się do tyłu, bo za nami nad naszymi głowami wisiał zegar, żeby sprawdzić, która jest godzina. Kiedy wracałam do normalnej pozycji, popatrzałam na Adama a on wtedy pochylił się nade mną i mnie pocałował

Ależ byłam zestresowana! Pamiętam, że wyszeptałam: " i stało się, co się musiał stać"

Po kilku chwilach rozmowy zapytałam o jego dziewczynę. Odpowiedział: "to już skończone. Zamykam stare sprawy zanim zacznę nowe. " Miałam przez pewien czas straszne wyrzuty sumienia z powodu tej dziewczyny. Cieszę się, że potem znalazła sobie kogoś i od około 1,5 roku jest mężatką. Historia dobrze się skończyła

I tak, 14 października 2000 rozpoczęliśmy odliczanie kolejnych wspólnych dni. Z perspektywy czasu stwierdzam, że strasznie szybko nam poszło

Jednak jak się jest nastolatkiem, to pewne rzeczy zdecydowanie łatwiej przychodzą.
Nie sądziłam, że będziemy tak długo razem. Ba, nie sądziłam, że spędzimy wspólnie więcej niż miesiąc - uważam, że mam dość ciężki charakter. A tu taka niespodzianka - nie dość, że on wytrzymuje, to jeszcze chce się żenić

Ja zawsze mówię, że jak się znalazł jeden, który mnie chciał, to już go nie wypuściłam z rąk

Tak wyglądały nasze pierwsze dni. Z każdym miesiącem lepiej się rozumieliśmy i lepiej się dogadywaliśmy. Ale słowo "kocham" nie padło aż do maja następnego roku - przywiązuję dość dużą wagę do tego słowa, nie chciałam, żeby oznaczało coś innego niż ma oznaczać. Za to po maju słyszymy je od siebie w zasadzie codziennie

Pozdrawiam twardzielki, które przez to przebrnęły

I przepraszam, że tak długo to trwało

Praca jednak zżera większą część życia a ja miałam jeszcze dziś kolejną przymiarkę sukienki!
