Już, już do Was biegnę, ladies

Strasznie Was zaniedbałam, ale już lecę nadrabiać wszystko

Temat:
wieczór panieński 
Jak już wspomniałam, przygotowania powierzyłam osobie spokojnej, konkretnej i racjonalnej, więc byłam pewna, że żadnych dzikich szaleństw nie będzie, ale też i nie miałam na nie ochoty. Zresztą, uważam, że bycie żoną wcale nie zabrania szaleć i później
Szykowałam się nie-wiem-ile-czasu, ale udało mi się wyprostować włosy porządnie i się nieźle pomalować - byłam całkiem zadowolona ze swojego wyglądu, a wiecie, ile to pewności siebie daje

:D:D
Miałam tylko informację od dziewczyn, że mam być gotowa o 18.45, bo ktoś po mnie podjedzie i że jedziemy do Bytomia. Nawet nie wiedziałam na 100% kto w końcu będzie - przekazałam tylko przyjaciółce-organizatorce listę osób zainteresowanych z numerami. Przed siódmą podjechała po mnie inna przyjaciółka, zapakowała mnie do auta i pojechałyśmy po organizatorkę, a potem wspólnie jazda do Bytomia aż do samego klubu.
Całkiem nieźle wyszło, że dziewczyny nie przyszły punktualnie, tylko grupkami, więc był czas się przywitać. Okazało się, że mamy cały długi stół zarezerwowany dla nas - jak już wszystkie się zebrały, wyglądało to tak:

Generalnie tłum bab

I po kolei się zaczęło: PREZENTY! Oczywiście, same zbereźne

Po pierwsze: koszulka, w której przetańczyłam prawie całą noc:

Prócz tego mydełko o "ciekawym" kształcie

I obowiązkowa podwiązka

Dziewczyny z pracy zaszalały - kupiły militarne wdzianko


Z drugiej pracy - śnieżnobiała piżamka na noc poślubną

Wyjątkowo, ciuszek nieprześwitujący


Kumpele ze studiów sprawiły mi peniuarek


Nie wspomnę już o specjalnych kapciach, czekoladowych siusiakach i instrukcji użycia męża

Generalnie prezenty bardzo "praktyczne"

I bardzo "panieńskie"

Potem przyszedł czas na konkurs wiedzy o mnie

Dziewczyny odpowiadały na dwadzieścia kilka pytań - niektóre były trudne nawet dla mnie

Ale dzielnie wybrnęły i okazało się, że całkiem dużo o mnie wiedzą :>
A potem zadanie dla mnie - wyrzeźbić z ogórka coś, co mi się przyda na noc poślubną

Usiłowałam ściemniać, ze może łódeczka, ale mnie zgasiły

Więc musiałam walczyć


I tak nam zleciały dwie godzinki - na chichotach do potęgi entej

Potem zaczęli grać i parkiet był nasz do końca


I tak aż do 4 rano - a mnie jeszcze było mało...
Generalnie nie chciało mi się iść na tę imprezę. Bałam się, że się nie wyluzuję, bo "tyle na głowie i tak będę ciągle myśleć o weselu", ale nie, wyłączyłam się, zapomniałam, zrelaksowałam, naprawdę super. Zresztą, skakanie na parkiecie zawsze dobrze działało na moje samopoczucie

Jakiś facet postawił nam szampana, jak się dowiedział, że panieński i go opróżniłyśmy na parkiecie od razu

A następnego dnia, jak się ogarnęliśmy to ja i mój pokawalerski kawaler zrobiliśmy sobie zdjęcie


Teraz temat:
kołocz weselny.Wczoraj (środa) wstawaliśmy o 4.30 (po 4 godzinach snu...) i jechaliśmy z moją mamą do Tarnowskich Gór odebrać z piekarni nasze ciasto. Jeśli komuś tęskno do sauny, to polecam piekanię

W sumie 15 blach do pocięcia, przełożenia serwetkami, na wierzch kładzie się kopertkę z serwetki z gałązką merty i karteczką od Państwa Młodych. Całość na tackę i w celofan. Razy czterdzieści parę

Zwróćcie uwagę na
ZIELONE wstążki
Od godziny 9 do 21.30 jeździliśmy po Śląsku i rozwoziliśmy ciasto. Do mnie do prac obu i do pracy Adama przygotowaliśmy plakaty - zawiadomienia. Po powrocie do domu rozdaliśmy ciacho sąsiadom i padliśmy jak kawki spaaaaać.
Temat:
włosy.Byłam dziś rano u fryzjerki, na 8.00, umówiona na fryzurę próbną (kolejną

) Poczesała mnie raz, było źle, poczesała drugi i już musiałam lecieć do pracy. To ciągle nie jest na 100% to, co bym chciała, ale przynajmniej nie jestem już załamana... Koczek powinien być jeszcze odrobinę niżej, no i oczywiście nie może być widać wsuwek.
Jedno, co mnie zastanawia, to, że fryzjerka upiera się, żeby kupić jakiś stroik albo kwiatki na spinkach-żabkach, żeby zamaskować łączenie welonu z włosami, a ja chciałam tam mieć różę. Nie podoba mi się jej pomysł specjalnie, wiec raczej to zignoruję. Generalnie powiem Wam, że jak nigdy nie mam z nimi problemu i zawsze mnie fajnie czeszą, to z tą ślubną coś nie mam szczęścia... Ciągle wyglądam, jakbym miała 3 włosy na krzyż, masakra...

Nie wiem, pewnie już przesadzam, ale naprawdę, te włosy spędzają mi sen z powiek.
Dziś przygotowaliśmy winietki, jutro druk, ale ich chyba nie posklejam, bo idziemy na urodziny do mojego taty. Potem sobota i ostatni tydzień, a jeszcze sporo przed nami:

spotkać się z wodzirejem, omówić szczegółową organizację

spotkać się z księdzem (przyjacielem Adama) i jw.

spotkać się z kamerzystą i jw.

zadzwonić do fotografa i jw.
:arrow:przygotować na CD piosenkę na pierwszy taniec + piosenki, które chcemy

przygotować zawieszki na szampana (nagroda w konkursie) + przygotować inne nagrody

przygotować podziękowania dla wszystkich możliwych osób - czy robicie podziekowania za przybycie dla gości? Pomyślałam, że jeśli robić, bo najlepiej mieć je już na weselu i wręczać przy pożegnaniu - zaoszczędzimy na poczcie, ale z drugiej strony, trzeba kolejną rzecz załatwiać na szybko...

przygotować gazetkę weselną

jutro dzwonić na salę (ktoś pytał, co to za sala: "Dom Przyjęć Eliza" w Panewnikach...) i dopytać o szczegóły, dowiedzieć się o układ stołu, będę mogła przygotować plan miejsc, w poniedziałek podać liczbę gości, na środę szykować kasę...

jutro wysłać zawiadomienia o ślubie

kupić: spray do zmęczonych nóg, płyn do demakijażu, pończochy, rajstopy...

pakować czekoladki dla gości (przyszły we wtorek i są śliczne!)

Tyle u mnie. Sobotę spędzam w parku, ponieważ moja druga praca organizuje piknik dla dzieci, wiec nie będzie mnie przez większość dnia, a później najprawdopodobniej jedziemy po te nieszczęsne buty. Później chciałabym już zakończyć wszelkie komputerowe sprawy projektowe i edytorskie.
Tyle u mnie. Ależ wysmarowałam elaborat.
Dzięki za wszystkie komplementy w tym i te najbardziej niezasłużone (coś na temat figury...

). Pozdrawiam serdecznie i obiecuję, że w sobotę postaram się wszystko ponadrabiać! Trzymajcie się, miłego piątku i

zostawiam dla Was również

Dobranoc!