annula_p, pamela, frezyjka81, matrix0007, margolka - bardzo Wam dziękuję za ciepłe słowa

Dla rozśmieszenia - nasze pierwsze wspólne zdjęcie na imprezie z okazji mojego półmetka szkolnego - widzicie, od razu musiałam pokazać kto tu rządzi

Ja mam na zdjęciu 17 lat, Adam 18

Dzieciaki straszne, a myśleliśmy, że jesteśmy tacy dorośli


A to zdjęcia, które podarowałam kiedyś Adamowi na urodziny. Jesteśmy na działce i wypoczywamy, dwie fotki z naszych studniówek i z tytami - nasz pierwszy dzień na studiach


Tu nasze wspólne wakacje w 2006 roku.

Zeszłoroczny urlop - urlopy we dwoje to jest to!

Nasz ostatni Sylwester w panieńskim/kawalerskim stanie


Widzę, że dziewczyny forumowe opowiadają też o zaręczynach, więc może czas i na mnie

Zanim zacznę opowiadać o samym wydarzeniu, muszę napisać kilka słów wstępu.
W 2005 roku udało nam się na całe wakacje wyjechać do Irlandii. Wiem, że wiele z Was w tej chwili tam jest i z tego, co czytam, to większość wolałaby wrócić do domu. Ja jednak zakochałam się w tej wyspie. Już od podstawówki ciągnęło mnie do mitologii irlandzkiej, do Celtów, więc ten wyjazd był spełnieniem moich marzeń. Co się tam narobiłam, zmywając gary, to moje

Ale uważam, że warto było, wspominam tę podróż bardzo często, bo dzięki pracy tam mogliśmy naprawdę sporo zwiedzić. I zakochałam się w tych pokrytych szmaragdową trawą pagórkach...

Mniej więcej w podobnym czasie przeżywałam straszny okres buntu przeciw małżeństwu. Zastanawiałam się po co te wszystkie formalności, ten kościół, to zamieszania i ta kasa. Po co to wszystko, mówiłam. Pojedziemy sobie do Irlandii, upleciemy obrączki z trawy i pod irlandzkim niebem, na irlandzkiej łące przysięgniemy sobie wzajemną miłość aż po grób

Potem mi przeszły takie pomysły, ale teraz jak się nad tym zastanawiam, to nie było to aż takie głupie

Tyle tytułem wstępu. Te dwie informacje są bardzo istotne w kontekście mojej historii zaręczynowej.
19 czerwca 2007 był tym superważnym dniem

A nie zapowiadało się, muszę Wam powiedzieć. Był to wtorek, w następny poniedziałek miałam bronić swoją pracę magisterską (której częścią byli Celtowie i Irlandia

), więc byłam już dość mocno poddenerwowana. W ogóle jestem osobowścią histeryczną

i zawsze wszystko strasznie przeżywam. Tego dnia spotykaliśmy się w domu u Adama (tzn. jego rodziców, oczywiście). Ponieważ była piękna pogoda, Adasiek zaproponował spacer za miasto - za Piekarami są też takie pagórki zielone jak w Irlandii. I pojechaliśmy.
Spacer był bardzo przyjemny... Adam próbował mnie rozluźnić, mówiąc o tym, że jest nam tak cudownie razem i generalnie rozmowa się toczyła głównie na ten temat. Co chwilę też mnie pytał, czy mi na pewno jest z nim dobrze, czy jestem szczęśliwa, czy chcę być z nim na zawsze. A ja, głupia

dalej się nie zorientowałam, o co chodzi, tak byłam pochłonięta myślami o obronie

Idziemy, idziemy, wreszcie się zatrzymaliśmy i objęliśmy się na środku pola. Adasiek powiedział wtedy: "kotku, muszę Ci coś powiedzieć." I dopiero w tym momencie zrozumiałam, że coś się święci!
Patrzę, co się dzieje a A. w jasnobeżowych spodniach pada na kolana na polną drogę (moja myśl w tym momencie: "...i po spodniach..."

), wyciąga z kieszeni pudełeczko w kształcie serca, otwiera je i zadaje BWP (Bardzo Ważne Pytanie): "skarbie, czy wyjdziesz za mnie?".
Popatrzałam na pierścionek i już było po mnie - bo w pudełku leżała śliczna obrączka, upleciona z trawy! Oczywiście, natychmiast powiedziałam "tak", chociaż byłam trochę przerażona powagą sytuacji, ale też i strasznie szczęśliwa

Co się później okazało. Zaręczyny planował mój skarb już od stycznia (prawie pół roku!!). Kombinował, jak je przeprowadzić i wpadł właśnie na taki pomysł. Ale żeby nie było tak prosto, postanowił sprawę skomplikować - trawa, z której był wykonany pierścionek nie była trawą z Polski, tylko... z Irlandii!!! Specjalnie sprowadzona trawa z Irlandii

Przywiózł ją nasz kumpel, który w Irlandii mieszka. Był w Polsce na weekendzie majowym ze swoją dziewczyną i przekazał Adaśkowi pudełko pełne trawy - ciekawe, co celnicy by sobie pomyśleli, gdyby ją znaleźli

Komizmu całej sytuacji dodaje fakt, że ja i Adam odprowadzaliśmy ich pod koniec pobytu na lotnisko - i tam rozmawialiśmy coś o ślubach i weselach (tamta para planowała ślub) i ja znów wypaliłam moim ulubionym tekstem o wymianie obrączek z trawy pod irlandzkim niebem

Adam mi później opowiadał, że i on, i ci znajomi mało nie pękli ze śmiechu - bo wszyscy byli wtajemniczeni w Wielki Plan, oprócz mnie

Wiem, że pewnie dla niektórych z Was to wszystko jest po prostu śmieszne - umierać ze wzruszenia na widok kilku źdźbeł trawy. Ale akurat ta trawa była dla mnie ważna, no i Adasiek zadał sobie mnóstwo trudu, żeby to wszystko tak zorganizować... Dla mnie te zaręczyny były piękne i wzruszające

W piątek po zaręczynach poszliśmy do jubilera i kupiliśmy pierścionek.

Bardzo mi się spodobał, chociaż musiałam niezłą batalię stoczyć z rodziną, żeby się odczepili od mojej perełki (że niby oznacza łzy). Szukałam jakiegoś kompromisu - nie chciałam nosić na palcu brylantów, bo po pierwsze jestem strasznie roztrzepana i mogłabym zgubić, a po drugie, to jest jednak droga rzecz, a my byliśmy świeżo po studiach (a właściwie jeszcze w trakcie), wiec też nie było kasy tyle, żeby wydawać na brylanty. Brylant, na który by Adama było stać byłby bardzo maleńki, więc uznałam, że pomysł jest bez sensu i bez żalu zrezygnowałam z niego.
Myślę, że dla każdej narzeczonej jej pierścionek jest najpiękniejszy, bo przypomina tę najpiękniejszą chwilę oświadczyn

Tak czy inaczej, znajomi śmiali się, że te zaręczyny, to "Klątwa Czarnej Perły" - akurat było po Piratach z Karaibów

W ogóle uważam, że nasz sposób zaręczania się jest bardzo sprytny. Kiedy myślałam o naszych ewentualnych zaręczynach, to mówiłam, że z jednej strony chciałabym mieć niespodziankę, a z drugiej - mieć wpływ na wybór pierścionka. I Adaśkowi się to udało

Tyle mojej historii zaręczynowej. Może dodam jeszcze, że po niej nie nastapiły żadne konkretne plany, wyznaczanie daty, itd. - jak mówię, dopiero zaczynaliśmy dorosłe życie, trzeba było znaleźć pracę, itd. Pytanie, po co one się w takim razie odbyły? Podobno po to, żeby sobie mnie "zaklepać"

Pozdrawiam na miłą niedzielkę!
