Martyna, współczuję takich przepłakanych dni, dobrze, że już minęły
Do tej pory (odpukać) mieliśmy tylko kilka takich płaczliwych dni[/color]
ciężko było...serce mi pękało, bo nie wiedziałam co jej jest i jak mogę jej pomóc. Kolki to raczej nie byly, wszystkie moje pomysly dlaczego placze legly w gruzach i pozostalo mi tylko czekac...i sie doczekalam. Nie powiem, ze jest radosną dziewczynką, bo tak nie jest, ma swój charakterek i na uśmiech trzeba sobie u niej zasłużyc, ale jest o niebo lepiej (teraz pewnie zapeszylam i od jutra bedzie na nowo placz)