Skoro ten temat budzi tyle sprzecznych emocji to ja jednak napisze coś od siebie....
Zlot zaczął się od czwartkowego śniadania gdzie na wejściu zrobiliśy na stołówce zamieszanie - biedna kierowniczka jadłodalni do końca sie nie połapała kto jest kto wyjechał itd i ile ma wydać obiadów. Za każdym razem na posiłkach było zamieszanie co wzbudzalo zainteresowanie ogólne wszystkich innych gości osrodka - w sumie się nie dziwie bo my to byliśmy jakaś średnio zorganizowana wycieczka.
Pani Mirosława - właścicielka, oczy wytrzeszczała jak na jej pytanie skąd wytrzasnełam tych wszystkich ludzi z całęj poslki opowiedziałam jej o forum. Normalnie uwierzyć nie mogla ze my się wlaściwie nie znamy i w życiu na oczy nie widzieliśmy.
Pojawienie się Krystyny - piły spalinowej - związane było z pomysłem stwierzenia ogniska na które drzewa nie bylo. I tutaj brawa dla męża Anusi który wyciągnął krystynę z auta i zapodał jej paliwka. Nie musze chyba dodawać że krystynka stałą się przez 4 dni ulubienicą naszych panów i rylko nasza przytomność uchroniła sąsiedzkie lasy przed wykoszeniem

Oczywiście do ostatnich chwil panowie bawili się rewelacyjnie, bo my to wiadomo.
Myslę że takim obrazem zjednoczenia się wszystkich było ostatnie śniadanie kiedy to wyjadaliśmy sobie z talerzy to co kto lubil a inny nie, dzieliliśmuy się ostatnimi kanapkami z dżemem i przeciągaliśy moment wyjazdu do maximum.
Poza tym bylo spacerowanie, picie różnych trunków, palenie ognisk do późnych godzin nocnych, rozmowy od serca, i szczere wyznania. Był śmiech do łez i łzy smutku. Był alkohol - właściwie to morze alkoholu, pyszne jedzenie i nawet ktoś komuś w zęby dał
