Witam ponownie wszystkie Foremki

Postaram się kolejny raz wnieść troszkę szorstkiego testosteronu w Wasze gładkie i śliczne towarzystwo.
Tak sobie zerkałem na wcześniejsze posty Izuni (teraz już nie mogę bo suknie wkleiła

) i postanowiłem sprostować nieco opis naszego poznania się.
Czwartek, 16 listopad 2007, hol UTP…
Jak co czwartek miałem okienko. Wyjątkowo tym razem nie cztery, a trzy godziny. Troszkę za mało czasu, by był sens jechać do domu. Dlatego zostałem, rozsiadłem się z grupą kumpli (dziewczyn na telekomunikacji za dużo nie mieliśmy) na ławce i czekałem na kolejne zajęcia. Wtedy na horyzoncie pojawiła się Ona…
Ale najpierw muszę zaznaczyć kilka rzeczy. Przede wszystkim byłem po 3,5 letnim związku, nie szukałem nikogo na stałe i lista moich przykazań przedstawiała się następująco:
1. Nie wiązać się z nikim
2. Bawić się!
3. Nie wiązać się z nikim
4. Kumple + piwo + kobiety
5. Nie wiązać się z nikim
Chyba niczego nie pominąłem

Na horyzoncie pojawia się Ona… Izunię kilka razy już wcześniej widziałem, kończyła fitness przed moim karate i takie tam, jednak w tamten czwartek po prostu nie mogłem oderwać od niej wzroku. Gapiłem się i gapiłem - przyznaję bez bicia. Dlaczego nie podszedłem? Patrz punkt 1, 3 i 5 z listy moich przykazań

Oczywiście, można po prostu podejść, przedstawić się, porozmawiać… Jasne… Wiadomo że na rozmowie by się nie skończyło. A ja nie miałem zamiaru z nikim się wiązać.
3 godziny gapienia się… Koniec okienka… Zmierzam do sali zastanawiając się, czy jakoś zareaguje… I wtedy poraził mnie przepiękny uśmiech, błyszczące błękitne oczka w których niemal zatonąłem… Przez całe zajęcia myślałem tylko o tym, że ten mój kodeks jest bez sensu

Wróciłem do domku, znalazłem Izunię na fotce.pl i wysłałem wiadomość. Chwilę później maltretowałem klawiaturę nawijając z moim Maleństwem na gg.
Tak było cały czwartkowy wieczór, później w piątek i następnie pół soboty. Wieczorem Izunia wybierała się na imprezę przedurodzinową. Ja wybierałem się do kumpli na piwo, film i jeszcze troszkę piwa.
Pierwszego smsa dostałem około 21 (mam je wszystkie zachowane do teraz;) ). Później o 23.20 dowiedziałem się, że specjalnie dla mnie kupiła nową kartę. Później Izunia przeszła do ofensywy i czytałem już tylko o tym, że „bez przerwy o mnie myśli” i że „wolałaby mnie dzisiaj”, aż w końcu dowiedziałem się, że bardzo by chciała „bym był jej prezentem urodzinowym”
Gdyby kilka dni wcześniej ktoś powiedział mi, że w środku nocy wyjdę od kumpli i pojadę do klubu dla kobiety której praktycznie nie znam to zacząłbym się głośno śmiać. A tak wyleciałem jak wystrzelony z katapulty, wpadłem do domu, ogoliłem na szybko, przebrałem i już szukałem taksówki. Oczywiście postój, normalnie zapełniony „złotówkami” był pusty. Kątem oka zauważyłem taksówkę wjeżdżającą na statoil… Przeleciałem przez ulicę i udało mi się złapać kierowcę gdy z czteropakiem piwa wsiadał do samochodu. Zgodził się na ostatni kurs.
Izunia czekała na mnie w klubie. Miała obcisłe, czarne rybaczki i buty na obcasie. Wierzcie lub nie, ale od razu stwierdziłem, że ma najcudowniejsze nóżki na świecie.
Zasypiałem myśląc tylko i wyłącznie o niej…
Jejku, ale się rozpisałem. Czy chociaż jedna z Was dotarła do końca? Nie będę już opisywał pierwszej randki… Kto by tyle wytrzymał?

Jeszcze raz Was gorąco pozdrawiam!
Marcin