anellke, tyluniu, karolinko, malgos, Vall, ika, pyh, anusiu

wrocilam z pracy

... wcozraj mnie naszlo i pielilam dookola naszych evergreenow ... dzis nosi mnie tez ... a weny brak ...
heh Vall mistrzynia w rozwleklych dygresyjnych relacjach

dziekuje kochana za uznanie

pyh - bizuterie wybralam w WKruk w grudniu i Pawelek kupil mi ja pod choinke

zreszta maja tam rozne fajowe zlote wyroby i jak szukalam czegos co pasowaloby mi do wizji sukni wpadlo mi to w oko ... polecam

wracajac do relacji ... sa takie momenty ze dech zapiera, slow brakuje i adrenalina skacze, krew zaczyna szybciej krazyc a czlowiek w napieciu oczekuje na dalszy ciag wydarzen ... takie mialam przeswiadczenie i taka nieco przerysowana wizje wlasnego slubu ...
powiem wam jedno - szybka jazda samochodem, rollercoaster, wszelkie mozliwe karuzele wariackie (fanka Tivolii i parkow rozrywki ze mnie), aquaparki i diable tunele wodne , bungee, wspinaczka, narty ... zawsze myslalam ze bedzie to niczym w porownaniu z tym wlasnie dniem

szczerze i bez bicia, zadnych tortur nie musicie stosowac ...

powiem wam tak wyobrazalam to sobie jako doznanie jak te wszystkie naraz ...
moze dlatego ze zawsze balam sie slubu jak ognia, ze ucinalam temat pod byle pozorem, ze kochalam ta moja furtke bezpieczenstwa - zabieram zabawki i ide z tej piaskownicy, ze zawsze byl jakis element niedopowiedzenia ...
moze dlatego ze ciezko jest bedac tak wychowanym jak ja - w swietle nieublaganych zasad slownosci, dotrzymywania slowa i honoru za wszelka cene - bylo wyobrazic sobie zlozenie przysiegi o tak ogromnej wadze, tak wiazacej i tak nieodwracalnej ...
moze tchorzem podszyta dusza pesymisty snula najgorsze scenariusze szepczac podswiadomosci ... to nie dla mnie ...
Pawel nie mial nigdy watpliwosci ... moze zajelo mu sporo czasu zeby od ucinanych konwersacji prowadzonych zawsze po jakiejs imprezie powrocic do tematu przy sobotnim, listopadowym sniadaniu, moze zajelo mi troche czasu zeby budzac sie rano dojrzec do swiadomosci - jest tak jak powinno byc, nie mam czego sie bac, chce zeby bylo zak na zawsze ...
moze sformulowanie "na zawsze" w koncu wyparlo z mojej swiadomosci wygodne okreslenie "jak dlugo sie da" ...
moze moje serce poranione nauczylo sie bic od nowa a ja nauczylam sie ufac i wierzyc i byc bardziej optymistyczna ...
tak czy inaczej nastal ten dzien ... i szlam prowadzona przez tate po czerwonym dywanie, przez witraze wpadaly promienie slonca ...
nie bylo leku ani paniki, nie bylo szybkiego nerwowego trzepotu serca, nie bylo podniesionego poziomu adrenaliny ...
byl tylko wszechogarniajacy spokoj i pewnosc ze to co sie dzieje tu i teraz jest tym co powinno bylo nastac ... ze kazda minuta, kazda sekunda jest ta wlasciwa ... ze kazde slowo ktore padnie bedzie tym, ktore powinno pasc, ze nie ma nic piekniejszego niz zestarzec sie przy czlowieku, kotry stoi tam w oddali i czeka na mnie z tym swoim szelmowskim blyskiem w oku i usmiechem na twarzy ...
Będę Cię kochać do końca życia. A jeżeli jest coś potem, będę Cię kochać także po śmierci.
Jonathan Carroll
c.d.n.
i jeszcze jedno na dobranoc

Szczęściem jednego człowieka jest drugi człowiek.
— Jean-Paul Sartre