Dziewczyny ja to dziś miałam dzień grozy, aż z nerwów beczeć mi się chciało :/ rano się obudziłam z obfitym brązowym plamieniem, no takiego dużego nie miałam, po jakichś 2h musiałam już zmienić wkładkę. Zanim dostałam się do któregokolwiek ginekologa w luxmedzie straciłam nerwy, bo trzem konsultantom musiałam przez telefon tłumaczyć, że pilny przypadek, że ciąża i, że muszę zobaczyć się z lekarzem. Na to jedna baba palnęła, że może powinnam wezwać karetkę... Porażka. W koncu się udało, trafiłam do lekarza z przypadku, bo tak działa luxmed. Siedząc w poczekalni z ciekawości poczytałam o nim opinie na necie. Dobrze, że to zrobiłam bo inaczej chyba wyszłabym od niego z płaczem. Nastraszył mnie, że to na pewno od przeziębienia, że po kiego posyłam dziecko do żłobka, że mi przynosi bakterie do domu i mogę przez to poronić

masakra. Wzięłam poprawkę na to gadanie. Ze względu na plamienia i skurcze, które mam od 2 tygodni, a które były olewane przez moją lekarkę wzięłam skierowanie do szpitala, wypisał bardzo chętnie chyba tylko po to, żeby się mnie pozbyć. Nie bardzo mnie to cieszyło, ale jak mus to mus. Najgorsze, że córę musiałabym zostawić bez pożegnania. Spakowałam się, pojechałam do szpitala. Tam się dowiedziałam, że bez sensu lekarz mnie wysłał do szpitala, bo to za wczesna ciąża żeby ją ratować ...

Dostałam dodatkowo duphaston, nospę mam brać na stałe (przynajmniej w końcu ktoś ustalił dawkę). Podobno to plamienie wcale nie jest takie silne. Za to skurcze są niepokojące, zdecydowanie na nie za wcześnie. Z usg wszystko wyszło dobrze, z badania też, więc trochę się uspokoiłam. No i odesłali mnie do domu. Mam leżeć i czekać. Wiem jedno, wracam do prywatnego gabinetu, do lekarza, który prowadził pierwszą ciążę. Przynajmniej mogłam do niego zadzwonić jak coś się działo, a w pierwszej ciąży na tym samym etapie z podobnymi objawami przyjęto mnie bez problemu do szpitala, domyślam się, że nazwisko lekarza jednak ma tu znaczenie...
