To ja zdążyłam nasiedzieć się pod prysznicem i po powrocie do łóżka i podłączeniu ktg dalsze wody poszły zielone. Hasło: zostaje już Pani w łóżku do końca mało mnie nie zabiło, bo na leżąco bylo najgorzej. U nas ani razu nie było zaniku czy nawet skoku tętna, ale ktg musiało być dla kontroli. Wszystko poszło bezproblemowo, choć później okazało się, że mały był przewiązany pępowiną i stąd smółkę puścił, a lekarze dziwili się, że ani razu tętno się nie zmieniło

.
Jeszcze a propo leżenia, przygotowania do parcia i wtedy było najgorzej, połozyli mnie na płasko, bo trzeba leżeć, ale w tym wszystkim byłam już tak zmęczona i wkurzona, ze az krzyknęłam, że ja chcę wyżej, mąż podniósł i dopiero wtedy mały wyszedł na 2 skurczach. Co za pomysł, żeby aż tak leżec, przy następnym porodzie nie będę taka głupia.