Eovina, a to opinia tylko jednego lekarza? Czy u kilku byłaś? Nie twierdzę że to zła diagnoza, ale może warto pójść jeszcze do kogoś

Rety laski, jak mi ciężko... Posmęcę trochę, przepraszam Was z góry, ale mężowi nie mam sumienia już truć.
Od tygodnia akcja "wykurz młodego" trwa a tu cisza jak makiem zasiał.

Wczoraj nawet na gołąbki do teściowej poszłam, specjalnie dla mnie robiła i też nie podziałały, yhhhh

Chodzę, robię pranie, sprzątam i NIC! Niby wiem, że skoro młody tak się zapiera, to znaczy że musi jeszcze posiedzieć, ale litości, on miesiąc temu był szacowany wagowo na 3100 g! Jak tak dalej pójdzie to urodzę 4 kg kolosa

a to raczej nie będzie podobnym przeżyciem jak poród dziecka 2820 gr (taki Max się urodził)
W nocy nie mogę się w żaden sposób ułożyć. Plecy całe mnie bolą. Mam skurcze łydek i ud mimo brania leków. Mam tak opuchnięte kostki, że nogi wyglądają jak u słonia- proste kolumny. W dodatku szwankuje mi mózg i zapominam o wszystkim. Ostatnio ser żółty, po zrobieniu śniadania, schowałam do szafki z garnkami i następnego dnia zastanawiałam się co tak śmierdzi i skąd... Dopiero Kuba jak go napuściłam na rozbieranie szafek w kuchni (myślałam, że coś nam za szafki wlazło i zdechło) znalazł ten ser między garami

A jak dostanę od młodego po żebrach to tak boli że zastanawiam się czy mi nie złamał kości...

Wczoraj zmierzyłam się w pasie i mam 110 cm- niczym dorodne drzewko

a w tyłku, wierzcie lub nie, ale nie przytyłam dużo...normalnie swoje letnie spodenki zakładam nie ciążowe, spódnice (oczywiście te na gumkach)- są po prostu mniej luźne, ale dalej czuję się w nich komfortowo. I to jedyne co mnie podtrzymuje na duchu- że nie muszę lecieć do sklepu po cokolwiek co zmieści się na moje 4 litery i wydawać na to coś kupy kasy.
Oby do porodu, a potem, mimo że wcale nie będzie łatwiej, to przynajmniej będzie lżej
