Nadal sie dobrze czuje, ale nie wiem, jakie rozwarcie. Od 14-ej nie sprawdzali. Zaczynam juz sie powoli wkurzac na ten szpital. Najpierw mowili, ze po 15-ej biora mnie na oddzial porodowy, pozniej, ze po 16-ej, o 16-ej uznali, ze jeszcze troche poczekac...i jeszcze troche...W koncu oznajmili, ze o 20-ej. Czy ja mam tutaj na lozku urodzic?! Wiedza, ze wody byly rozowe i odkad odeszly wyplywa mi jakas krew, ale nic nie chca z tym zrobic! W dodatku co jakis czas mam przeszywajacy bol brzucha (choc wciaz tylko u dolu), polaczony z wyplywem krwii, ale nie, po co mnie brac na porodowy, skoro nie ma skurczow...