A tak wogóle w niedzielę po południu pojechaliśmy do Tesco po herbatkę dla ciężarnych ( dla mnie oczywiście

), mój mąż przemknął niczym tajfun wokół półek, złapał herbatkę i biegiem do kasy ( no on generalnie nienawidzi hipermarketów), mówię mu " kochanie jak już tu jesteśmy może byśmy obejrzeli jakieś bodziaki, albo wogóle coś co by można już małej kupic?", na co mój mąż "Ależ kochanie jest przecież jeszcze tyyyyle czasu, ze naprawdę nie ma sensu teraz niczego oglądac"
Zgłupiałam, że przed ślubem też miał na wszystko tyyyyyle czasu, to ok, rozumiem, ale na litośc przecież ja zaczynam 6 miesiąc ciąży, czy mój mąż ma mnie słonicę? Myśli, że jeszcze conajmniej przez 18 miesięcy będę w ciąży chodzic?
Chyba sama się muszę wziąc za wszystko, ewentulanie mamę wezmę do pomocy, ona chciała już kupowac wyprawkę jak tylko test mi wyszedł

Wasi mężczyźni też tak mają, czy tylko mój to jakiś okaz szczególny?