Kuruj sie kuruj!!!
Masz przepiękną salę na wesele!!!!!!!
A co do teściowej i jej 'wtykania nosa' w Twoje wizytówki i inne pomysły... Postaraj się dać jej odczuć, że szanujesz to, co robi i jej zdanie. Nie musisz robić tak, jak ona chce. Ale ona ma swojego kochanego synka, i Ty jej go odbierasz... Ona chce czuć się potrzebna i jeśli odtrącisz jej pomoc, potraktuje Cię jako tą złą, która zabrała jej jej synusia! Doceń (nawet nieszczerze) jej życiowe doświadczenie, uśmiechnij się i jeśli wiesz, że jest coś w czym się zgadza, mimo tego zapytaj jej się co o tym sądzi. Będzie jej miło,potraktuje Cię inaczej. Zadzwoń i upewnij się czy dobrze robisz jakieś tam ciasto, albo zapytaj jak się gotuje coś tam, co lubi Twój narzeczony... Będzie wiedziała, że liczysz się z jej zdaniem, szanujesz ją i może przymknie oko, na winietki i inne sprawy
Sama musiałam się z tym zmierzyć. Po pierwsze mieszkam 7 rok bez rodziców, po drugie moja mama jest moją przyjaciółką, kumpelą; jets bardzo młodzieżowa i tolerancyjna. Mama Daniela to taka gosposia, ma swoje przyzwyczajenia. Jak przyjechała do nas w gości z dwoma torbami jedzenia poczułam się urażona, że nie docenia, że potrafię gotować. Kiedy przygototywałam kolacjĘ na swój własny sposób wpadła do kuchni i robiła po swojemu. A jak zaczęła latać na miotle po moim czystym mieszkaniu, zamknęłam się w pokoju. Ale potem zdałam sobie sprawę z tego, co Ci wyżej napisałam i trochę przygryzłam język. Nie zgadzam się z nią w większości spraw, ale nie ma między nami żadnych sporów i zawiązuje się nawet kobieca solidarność!