A ja obstaję, że da się wszystko załatwić z pół roku i nigdy nie byłam zwolenniczką zaklepywania czegokolwiek 2 lata przed. Przez tyle czasu, może się wiele zmienić, łącznie z gustem. Ale to sami klienci nakręcają tę spiralę. Alkohol kupowaliśmy pół roku przed, bo mieli podnieść akcyzę od nowego roku, więc dzień przed sylwestrem zaopatrzyliśmy się w wódkę. Inaczej było z winem, które kupowaliśmy w środę przed weselem;) Z restauracją (hotel Maraton) podpisywaliśmy umowę 5 miesięcy przed weselem. Z DJem (Polański) też 5 miesięcy wcześniej (tu akurat mieliśmy szczęście, bo to jedyny jego wolny termin był w lipcu i w sumie termin w restauracji zarezerwowaliśmy pod niego). Z operatorem (Wojwit) nawet nie pamiętam, ale późno, przy czym rozmowy były wcześniej - jakieś 5 miesięcy przed i wiedzieliśmy, że ma nasz termin wolny. Za suknią zaczęłam się rozglądać 3,5 miesiąca przed ślubem i zdążyli uszyć. Makijażyastką (Feniks, Kamilla Jastrzębska) zainteresowałam się też 3,5 miesiąca wcześniej, po tym jak wyczytałam na tym forum, że to zaklepuję się co najmniej pół roku wcześniej

A tort i ciasta (Sowa) zamówiliśmy za pośrednictwem restauracji tydzień przed weselem! Wiązankę rozbiłam sama, ale kościół ustrajala nam kwiaciarki z akwiatki (polecam), którą wynajęliśmy z jeszcze jedną parą dwa dni przed ślubem, bo zakonnica mająca stroić kościół zasugerowała, że lepiej jak kto inny się tym zajmie. I tak dwa dni przed ślubem zostaliśmy z pustym kościołem. Na szczęście kwiaciarki nas uratowała, było mnóstwo kwiatów na ołtarzu, utrojone ławki, nasze krzesła i klęczniki, świeczki przy ławkach, 2 duże bukiety przy ostatnich ławkach widoczne przy wejściu do kościoła.
Rozumiem, że teraz takie czasy, że kto pierwszy ten lepszy, ale chyba idzie to w złym kierunku, bo niedługo, tak jak kobiety w ciąży zaklepują przedszkole dla nienarodzonych dzieci, tak po urodzeniu dziecka będziemy rezerwować salę na ich wesele.