Marta, bardzo Ci współczuję, ale nie masz co płakać, przecież to nie Twoja wina!!!
A w ogóle, pewnie zostanę zjechana i wyzwana, trudno, ale na Twoim przykładzie, Marta, widać, że dziecko było pilnowane, doskonale żywione, a raz zjadło coś na miescie, i taka przykra niespodzianka;/ I nie uogólniam, ale może gdyby dziecko miało dostęp częściej do takich "niezdrowych" rzeczy czy po prostu nie-domowych, może coś takiego by się nie wydarzyło? A przecież w końcu będzie w gimnazjum, w liceum, coś sobie kupi, pójdzie na miasto z koleżankami czy skorzysta z "dobrodziejstw" sklepiku szkolnego.
Absolutnie nie jest to krytyka w twoim kierunku, Marta, ale taka myśl, może coś w tym jest? Wiadomo, że zywienie dziecka na mieście też nie jest wyjściem, ale może, nie wiem, raz w miesiącu jakaś restauracja? I wtedy dziecko będzie i zdrowo żywione i powiedzmy, przyzwyczajone do jedzenia poza-domowego?
Bo własnie takie są przypadki, jak mama bardzo dba o żywienie i oczywiście bardzo jej się to chwali, ale w dzisiejszych czasach konserwantów, benzoesanów i innych tego typu gówien prędzej czy później i tak cierpi dziecko, bo w końcu się z tym zetknie ;/
I, choć nie była to ani jazda, ani krytyka Marty, zwykła, luźna myśl, czekam na pożarcie
