Dziewczyny, przychodzę do Was z niemałym problemem.
Otóż, moja córka chodzi do 1 klasy, jest to klasa integracyjna. Jest w niej dość sporo dzieci z różnymi orzeczeniami, jednak nigdy ( czyli w zerówce, bo większość dzieci przeszła z zerówki do 1 klasy ) nie było żadnych problemów. Od września do Oli klasy chodzi nowy chłopak. I ten nowy chłopak terroryzuje dzieci, w tym i moją pociechę. Bije, wyzywa, kradnie rzeczy typu: kredki, temperówki, jedzenie i picie, niszczy zeszyty i książki. Na wspólnych śniadaniach pluje np do słoika z dżemem i dzieci ( obrzydzone tym widokiem ) jedzą suchą bułkę. Żeby było mało - codziennie straszy dzieci, że urwie im głowy, zabije, że dzieci są głupie i brzydkie i że ich nienawidzi. Raz obnażył się w męskiej toalecie. Bicie jest na porządku dziennym, 2 tygodnie temu wbił jednemu dziecku ołówek w rękę, skończyło się krwią, płaczem i opatrunkiem. Agresja była zgłaszana niejednokrotnie do wychowawcy ( która moim zdaniem w ogóle nie ogarnia ani dzieci, ani niczego - a ma z 25 letni staż pracy chyba ) i do dyrekcji również.
ALE...
M. jest z rodziny zastępczej, do której trafił w sierpniu. I po rozmowie z rodzicami, którzy odegrali piękną szopkę - tematu nie ma. Dyrektorka twierdzi, że to jest trudne dziecko i że trzeb dać mu czas. Wychowawca nic nie może, jedynie wpisuje dziennie 5 uwag i tyle w temacie. Dzieci są zastraszone, nawet sytuacja z dzisiaj - zawiozłam Olę na 1 lekcję z Klubiku Malucha i dzieci przeszczęśliwe, że tego gnoja ( sorry za wyrażenie, ale inaczej na niego mówić nie potrafię ) nie ma w szkole. Biedne dzieci jednak nie wiedzą, że zaraz się w niej pojawi :/ M. nie ma żadnej skruchy, w twarz śmieje się nauczycielom, że on nikogo nie przeprosi, że dalej będzie bił i niszczył. Jest bezczelny, wszystko robi z premedytacją. Mija zaraz 6 miesiąc, postępów żadnych nie widać, ale dyrektor i rodzice twierdzą inaczej. Nie wiem już sama, co mam robić

Byłam dzisiaj u dyrektorki, ale niestety jej nie było, a chciałam, żeby przyszła jutro na zebranie z rodzicami.
Wiem, że niektóre z Was są nauczycielami, może podpowiecie mi, jak mogę rozwiązać ten problem? Myślałam o złożeniu "skargi" w Kuratorium, rozważam też zgłoszenie tego na Policję. Może któraś z Was borykała się z takim problemem?
Martwię się, bo co będzie za rok, kiedy podrośnie i nabierze masy? Zepchnie kogoś ze schodów? Moją Olę już raz pchnął w toalecie, dzięki Bogu upadła na podłogę, ale naprawdę mam takie nerwy z powodu tej sytuacji, że szkoda gadać
