Ja od początku jak zaczęliśmy organizować wesele nie chciałam poprawin, bo byłam na kilku weselach i te poprawiny to była istna męczarnia. Wujkowie na kacu podrygiwali sobie na parkiecie, ciotki głowa bolała, generalnie nieciekawie. Dla mnie każda dobra impreza ma swój początek i musi mieć swój wyznaczony koniec. Jeśli się to tak przeciąga to tylko zaciera się dobre wrażenie z wesela i goście pamiętają już tylko zmęczenie. Ja mam sporą część rodziny przyjezdnej i oni będą nocować w hotelu, wyśpią się do oporu, a potem zjedzą coś, pożegnamy się z nimi, damy im jedzonko na drogę i pojadą autokarem do siebie. Myślę, że każdy woli już w niedzielę po weselu wracać spokojnie do siebie, bo w poniedziałek praca. Tak jest lepiej po prostu...