Jak tam nie lubie takiego "kokietowania". Miałam kiedyś koleżankę, strasznie prózną, ciagle chwaliła się, że cos sobie kupiła, uszyła... Ale jak poprosiło się ją, żeby wyciągnęła te cuda z szafy to robiła tryumfującą minę i oświadczała, że zobaczę to na niej, jak pewnego dnia założy. No więc zaczęłam to ignorować i miałam ubaw, jak raz przez pół godziny opowiadała mi o nowej kiecy, a ja nic sobie z tego nie robiłam, zero zainteresowania. Aż nawet tego samego dnia zaczęła dopytywać czy mi jej nie pokazać "co prawda nie chce mi się mierzyć, ale mogę wyjąć z szafy". A ja powiedziałam... "Eeee... nie musisz, kiedyś ja na pewno zobaczę, jak założysz".
Szkoda, że nie miałam aparatu by uwiecznić jej zawiedzioną minę. Więcej już nigdy mi się niczym nie chwaliła. Za to od tej pory mam alergię na damulki, które zachowują się podobnie, do niej. Sytuacja z Ninką trochę mi to przypomniała.

Choć to pewno nie to samo, bo ślubna suknia jest wyjątkowa. Ale jak ktoś robi tyle szumu wokół kiecki, a nie ma zamiaru jej pokazywac, to ja sobie spokojnie poczekam aż pewnego pięknego dnia powkleja fotki, a jak nie... to nie będę płakać. Sporo sukien już w swoim życiu widziałam.