Kurcze, właśnie wróciłam od Marcinka i mamy nowe wieści. 7 osób poinformowało nas , ze nie będą mogli przyjść ani na wesele ani na ślub

Szkoda, szczególnie dwóch osób nie mogę przeżałować, nasz dobry kolega i jego dziewczyna, mieszkają na stałe w Irlandii ale planowali przyjechać na ślub a tu w ostatniej prawie chwili okazuje się, ze nici z tego. Restauracja nie może się obejść bez szefa (nasz kolega jest szefem kuchni). Wiem, mówi się trudno ale mimo wszystko szkoda jeśli osoby na których obecności nam zależy nie pojawią się...
Jutro kolejny zajęty dzień.
Plan jest taki (a miałam nie palnować, bo nic z tego nie wychodzi, no cóż ...:
1. Marcin załatwia sprawy papierkowe w pracy (do 10.00)
2. Marcin idzie do spowiedzi przedślubnej nr 1 (ja mam to już za sobą ) - do
12.00 maksymalnie
3. Jedziemy zawieść koszulki do nadruku (Aniu, zabrałam twój pomysł
z prezentem dla rodziców, mam nadzieję, ze nie będziesz miała mi tego za złe ale
bardzo mi się spodobał)
4. Jedziemy do kobietki, która przystraja nasz kościół zamówić dekorację.
5. Dzwonimy do pana - foto i pana - kamera celem umówienia się na ostatnie
spotkanie przed Wielkim Dniem i omówieniem szczegółów ich i naszej pracy
6. Jadę z mamą na maraton po kwiaciarniach aby zamówić w końcu bukiet.
7. Idziemy na próbę naszego zespołu i omawiamy z chłopakami szczegóły (pierwszy
taniec, oczepiny itp.)
8. Odwiedzamy naszego świadka i informujemy go, iż przypadnie mu w udziale jeszcze
jedna fucha, mianowicie będzie starostą na weselu (wymysł mam i babć, nie
nasz )
WOW!! no to ambitni jesteśmy, trzymajcie kciuki, żeby choć połowę z tych palnów udało się jutro zrealizować, byłoby cudownie!
Pozdrawiam Cię Gość!