Pozwolę sobie wrócić do tematu porodu rodzinnego

gdyż sama jestem właśnie przed tym wyborem.
Na razie mam taką strategię
poród składa się z III faz:
- pierwsza, która może trwać nawet kilka-kilkanaście godzin, w czasie której nie ma żadnych "niemiłych" widoków, których czasmi obawiają się mężczyźni, a w której moim zdaniem obecność bliskiej osoby jest niezbędna, właśnie do masowania bolącego krzyża, pomocy we wchodzeniu do wanny itp. - i w tej fazie porodu mój mąż na pewno będzie uczestniczył
- druga czyli już samo parcie, tu czy mąż będzie okaże się w trakcie (położne opowiadały nam w szkole rodzenia, że wielu tatusiów wtedy wychodzi albo robi się białych jak ściana i jeszcze położne z nimi mają problem

). Oczywiście to moment, który wiadomo pod koniec jest najpiękniejszy i mój mąż zapowiada, że zostanie, ale nie będę mu miała za złe, jeśli jednak wyjdzie,
- tzrecia faza czyli rodzenie łożyska, zabiegi itp. , a czasie których w szpitalu, w którym będę rodzić, mąż nie uczestniczy, przechodzi w tym czasie razem z położną i dzieckiem do kącika noworodka
Pewnie wszystko wyjdzie w praniu już niebawem jak to ostatecznie będzie, ale też czasami ogarniają mnie wątpliwości czy chce tej obecności męża czy nie, a on się tak garnie do tego, bo pewnie nawetnie zdaje sobie z tego sprawy, że to wygląda trochę inaczej niż na filmach
