Ostatnio nie mam czasu ani sposobności by coś pisać. Remont w domu przed ślubem to istne samobójstwo. W domu potykam się o wszystko, a o tym żeby dostać się do komputera mogę tylko pomarzyć. Ale mimo to udało nam się załatwić kilka dosyć istotnych spraw:
- odebrałam suknię,
- kupiliśmy alkohol
- mamy już dekoracje na stół
- mam już kupione spinki do włosów
- robimy postępy w tańcu

tzn. już się nie depczemy

- dziś mamy kolejne spotkanie u p. Kasi
- odwiedziłam już fryzjera aby przygotować już włosy
W ten weekend mamy zamiar załatwić jeszcze następujące rzeczy:
- kwiaty,
- ciasto + tort
- spotkanie z panami: fotografem, videofilmowcem i d.j.
Jeżeli chodzi o suknię, pani krawcowa się spisała, naprawdę zrobiła to bardzo ładnie, była tez miła. Jednak salonu jako takiego bym nie poleciła. Nie wiem czy to ja mam takie szczęście?

Mianowicie jak wiecie zdecydowałam się na uszycie sukni a nie na wypożyczenie. Mimo to przy odbiorze sukni pani z salonu chciała mi wcisnąć stare, miejscami dziurawe, brudne i wykrzywione koło - halkę. Możecie sobie wyobraić moją minę

i jedno słowo NIE!!!
Sorki, ale uważam, że to już była przesada. W końcu dostałam nową halkę ale niesmak pozostał i ja osobiście tego salonu już nigdy więcej nikomu nie polecę. Właśnie za ten numer złośliwie poprosiłam o rachunek za sukienkę. Szczerze mówiąc, pani która zajmuje się tam stroną finansową - pani Basia- sprawiała wrażenie osoby dla której liczy się tylko kasa. Na koniec jeszcze pożyczyła mi wszystkiego dobrego na nowej drodze życia-brrr - tylko dlaczego wyczułam w jej głosie ironię???
Tak jak powiedziałam, pani która szyłą suknie była naprawdę miła i do niej nie mam żadnych zastrzeżeń, ale reszta obsługi....
Unikajcie salonu "Wera" w Policach.
Ale nie pozwolę żeby nawet takie zgrzyty zepsuły mi dzień ślubu.
Jeżeli chodzi o załączniki w postaci zdjęć, chwilowo nie jest to możliwe z powodu kradzieży cyfrówki.
