Właśnie wróciłam z parafii. Mieliśmy z MN spotkanie z księdzem... Ogółem ja myślałam, że to spotkanie ograniczy się tylko do zostawienia zaświadczeń z USC i dokumentów, które udało nam się już uzbierać... A to juz był protokół przedślubny spisywany!!!

To było okropne...co za pytania........

Nigdy nie interesowałam się tym, o co chodzi z tym protokołem, więc byłam w szoku dziś...
Dobrze, że najpierw odpowiadał MN, ja stałam pod drzwiami biura parafialnego i podsłuchiwałam

I cieszę się, że wszedł pierwszy, bo przynajmniej posłuchałam i byłam już przygotowana, jakich pytań się spodziewać... Te pytania były okropne, większa część z nich tak naprawdę niewiele miała wspólnego z wiarą i kościołem..... Np. pytanie o stan zdrowia nasz i naszych rodzin...

Najbardziej rozbrajające było pytanie o wątpliwości co do zdolności do współżycia małżeńskiego... Skąd narzeczeni mają to wiedzieć, skoro według kościoła "przed ślubem trzeba dochować czystości"??

Ufff, dobrze, ze ten protokół już mamy za sobą...

Generalnie ksiądz młody, sympatyczny, ale z powagą zadawał pytania, choć przypuszczam, że pewnie jak większość księży wcale nie cieszy się, że musi o takie coś pytać... Po prostu stare ustalenia, schematyczne, zrutynizowane pytania, narzucone z góry...
Ogólnie
tym, którzy jeszcze nie byli na spisywaniu protokołu, polecam wpisać w wyszukiwarkę "protokół przedślubny". Można znaleźć strony, gdzie są spisane wszystkie pytania padające przy protokole i warto zapoznać się z nimi, by wiedzieć, o co będą Was pytać, i by nie być tak zaskoczonym jak ja z narzeczonym dziś

W poniedziałek w Szczecinie ruszamy na nauki... Ciekawe, co tam usłyszymy...

Ale staram się być dobrej myśli.
