a pamiętacie jak każdy mi mówił:nie, nic mu nie jest nakręcasz sie itp, ma jeszcze czas itd.?
otóż nie.Ja wiem co mnie nie pokoi, ktoś inny, kto nie zna sie na rzeczy , moze by zbagatelizowałam.Ale ja troszkę się orientuję, jestem po pedagogice, czytam bardzo duże ilości czasopism o tematyce dziecięcej(no chyba prawie wszystkie numery dostępnych gazet.Poza tym czytam ksiazki o rozwoju dziecka, o zabawach itp., i bardzo dużo szukam w necie dosłownie wszystkiego na temat dzieci...
Poza tym jak poszłąm pierwszy raz z prosbą o skierowania,w zwiazku z tym,że mnie pewne rzeczy niepokiją, to lekarka zapytała sie mnie kim jestem z zawodu?Że niby znam sie na rzeczy, wiem o czym mówię i prawidłowo nazywam pewne zjawiska.Poza tym do gabinetu poszłam w wydrukowanymi z netu testami logopedycznymi, które sama zrobiłam Marcelowi i wiedziałam,że wynik nie jest do końca zadowalający.Miałam wydrukowane wszystkie adresy i instytucje, do których mogłabym sie w Gdyni zgłosić. Nawet pediatra poprosiła mnie,żebym jej to skserowała.Ale ja taka dobra dałam jej to wszystko...

-tyle z chwalenia się...

Każdemu komu mówiłam o moich obawach, mówił,że przesadzam i sam może by zbagatelizował.Ale ja wiedziałam swoje... I być może wielu rodziców tak nie zauważa pewnych rzeczy, bo nie wiedzą i nie ma kto im powiedzieć co i jak.Skoro nawet pediatrzy czasem są nastawieni sceptycznie...