jesteśmy. wszystko ok.
Wg logopedy Marcel to normalne dziecko.Ale bardzo żywe to fakt. Na smyczy go chyba prowadzać muszę. Boże jak ona lata po gabinecie.wszędzie łapy wsadzi, do zlewu, do śmietnika, za torebke lekarki, za lustro na ścianie pociągnie. Powiedziała,że on jest za malutki na stwierdzenie jakiś wad wymowy. Bo do 2 lat dzieci mogą nic nie mówić.I to jest ok. Zapytała o słuch Marcela.Ale powiedzialam,ze miał badany po urodzeniu, a tak nigdy nie robiłam żadnych dodatkowych badań, bo on reaguje na dźwięki, cieszy sie jak piosenki lecą, leci do drzwi na dźwięk dzwonka, reaguje na telefon, na imię.Więc słyszy.
Poza tym powiedziala,że słyszy,że on mówi. Bo po swojemu coś tam nawija. Ale na prośbę:powiedz mama.Nic nie odpowiada. Ale powiedziala,że to jest też taki wiek,że na przekór moze nie chcieć powtarzać, jak się go na siłę nakłania. Dała mu jakieś domino, to się zajął, jakby go nie było. Mówiła,że owdać, że potrafi się zająć zabawą i skupić na tym co robi.Bo zaczął sobie układać i wkładac je do pudełka. Powiedziała,że dzieci się różnie rozwijają i nie można każdego przyłożyć do szablonu z książki.Ja mówiłam,że w necie się naczytałam. A ona do mnie,że nie powinnam za dużo czytać, bo teoria to jedno, a praktyka to coś zupełnie innego. A widać,że babka taka starsza, to chyba w życiu popracowała trochę w zawodzie. Mówiła,żeby stymulować rozwój mowy, poprzez ćwiczenia i zabawy, poruszanie językiem, dmuchanie piórka czy przez słomke. Oblizywanie ust itp. I bardzo dużo mówić do niego i czytac mu. Poza tym pytała się mnie czy wychowuję go Ja czy np. niania.Moze takie rzeczy też mają wpływ?Że np. nianie nie poświęcają za dużo uwagi...? Nie wiem. Mówiła,że często też genetyczne uwarunkowania. I sie dziedziczy nauke mowy. Wspomniałam,że mąż miał w dzieciństwie wadę wymowy, jego brat również(zostało mu do dzisiaj), siostra też Marka też. Wiem,że Marek w dzieciństwie parę razy był u logopedy.Bo oni się wszyscy jąkali. Ale to bardziej wina stresu, bo teściu zawsze lubił sobie podrinkować i ich wtedy wychowywał.Zresztą M. babka mówiła,że się ojca bali. Ale powiedzialam o tych wymowy w rodzinie M. Powiedziała, że założy Marcelowi kartę i około grudnia przed świętami mam się umówić, to zobaczymy co dalej. A potem jak skończy 2 latka czyli na wiosnę. I wtedy ewent. pomyślimy o testach psychologicznych, bo na razie jest za mały.Cięzko go nawet zbadać, bo nie współpracuje, bo zajmie się czymś i miał nas w dup... Ale wg niej jest normalny. A w tym czasie na poczekalni siedziała babka z córeczką, która miała prawie 3 latką i nic nie mówiła. Oprócz eee....e...