Oponko, ja też nie zapinam szelek i wiem, że źle robię. Trzeba jednak sobie wypracować nawyk zabezpieczenia dziecka wszędzie, nawet jeśli wydaje się, że nic nie grozi dziecku.
Piszę teraz nie jako mama blisko 15-miesięcznej, ruchliwej dziewczynki, ale jako ofiara sekundy nieuwagi. Kiedy wylałam na siebie garnek z mydlinami - wrzące, gotujące się pieluchy, miałam zaledwie 1 rok i 4 miesiące. W kuchni, oprócz mnie, byli mama, tata i babcia. Efekt? Ponad 2 miesiące spędzone w szpitalu wtedy, kilka przeszczepów skóry i 8 operacji już jako dorosła osoba.
Nie, nie przeszkadzają mi dzisiaj blizny - przyzwyczaiłam się do nich, są częścią mnie. Ale pamiętam, jak każde dziecko w dzieciństwie wypytywało się mnie, co mam na szyi, potem jako nastolatka wstydziłam się wyjść w stroju kąpielowym, nie mówiąc o sukience na ramiączkach. A to, co musieli przejść moi rodzice i ja wtedy, po oparzeniu? Spójrzcie na swoje dzieci, dla których tragedią jest odebranie im zabawki. Jaka histeria, kiedy się uderzą. Brrrr, wolę nie myśleć. Na pewno dobrze, że nie pamiętam.
I to była właśnie ta sekunda, w której każdemu z trzech obecnych osób wydawało się, że uważają.