Dziewczyny, mamy taka sytuacje.
Nigdy nie mielismy problemow ze spaniem czy usypianiem. Odkladalismy Lenke do lozeczka, przewracala sie na bok i spala do rana.
Od tygodnia to jakis koszmar. Budzi sie o 3-4 (dzis o 2.45) z wrzaskiem. Nic nie pomaga, tulenie, bujanie, smoczek. Zabieram ja do naszego lozka, ale ani ona nie zasnie ani my. Kazda proba zaniesienia jej do pokoju i lozeczka to krzyk i kopanie. Uspokaja sie na chwile na kanapie w salonie, ale na haslo idziemy spac od razu placz. Dzisiaj po 2h w koncu zasnela, przy akompaniamencie ryku. Jak sie przemoge i ja zaniose do lozeczka, wyjde i wytrzymam, to po 3 minutach wrzasku, jakby ja ktos obdzieral ze skory, nagle jest cisza i chyba spi.
Co to moze byc? Myslalam, ze moze zmiana czasu ale to by dluzej spala.
Boi sie czegos, przezywa? Od wczoraj ma ban na tv.
Glodna jest? Na kolacje zjada tyle co zawsze i nie chce wiecej. Jak dzis w nocy dalam jej wode i chrupki, to byla bardzo zadowolona.
Czy to jakis skok rozwojowy?
Raczej nic ja nie boli, bo to nie jest placz bolowy, tylko taka histeria. I uspokaja sie po wyjsciu z pokoju.
Przeczekac, przejdzie?
Sprobowac cos jej przestawic z godzinami snu?