Witajcie, bardzo dawno w tym wątku nie pisałam, ale dziś mnie dopadło, po raz któryś, nie wiem który bo straciłam rachubę dawno temu...
Dziś dzień dziecka.
Mam synka tutaj, przy sobie, ale poczułam, że to nie tylko on jest moim dzieckiem...
Dzisiaj znowu wyraźnie poczułam tęsknotę za tamtym maluszkiem, którego tak wcześnie straciłam 2,5 roku temu... I wyrzuty sumienia mnie dopadły, że nie myślę o tym aniołku często, że nawet w grudniu, gdy Max był już z nami, nie obchodziłam rocznicy jego odejścia. Może to wyda Wam się chore, nie wiem. Ale ja czuję, że mam 2 dzieci, jedno tutaj, absorbujące strasznie, a drugie gdzieś tam na chmurce, nie mniej kochane...
I strasznie boli, że tak naprawdę chyba nikt o tamtym dzieciątku nie pamięta... Że tylko ja ciągle i niezmiennie myślę "co by było gdyby"... Kuba jak mu o takich swoich myślach powiem to chyba musi się grubo zastanowić o czym ja mówię, jakby kompletnie tamtą ciążę zapomniał...
Tak mi dziś smutno... A chciałabym, aby pierwszy dzień dziecka Maxa był radosny, pełen zabaw i śmiechu... Tylko że chyba nie dam rady. Po raz kolejny czuję się przytłoczona.
Minęło tyle czasu, a to dalej boli; zupełnie jakby rana nie do końca się zabliźniła...I coraz częściej odnoszę wrażenie, że nie zabliźni się już nigdy.
