My atrakcji nie mamy za dużo. Takie do których goście są potrzebni to dwie, każdą na inny dzień.

Cała reszta to oprawa z której goście mogą a nie muszą skorzystać. Mamy świetnego DJ i bardzo zabawowe towarzystwo, myślę, że z parkietem nie będzie problemu.

Stawiamy na coś innego, jak wyjdzie zobaczymy, mam nadzieje, że dobrze ale czasem warto zaryzykować.

Galaretka moje druhny to moje przyjaciółki, jednak trzy dziewczyny to przyjaciółki ze studiów a dwie z liceum, dlatego te dwie grupki się nie znały.
Narzeczony nie jest grafikiem.

Jest fanem RPG, absolutnie wszystkiego, sesji, gier, planszówek, figurek itd. Nie wiem na ile miałaś z RPG styczności ale ten smok to smok D&D'kowy.

Co do NY to nie ma głębszej historii. Po pierwsze oboje mamy dość amerykańską mentalność, bardzo lubimy ten kraj. A w NY zatrzymamy się w hotelu z Plotkary którą oboje uwielbiamy.

Nie pisałam wam o naszej sesji narzeczeńskiej, a ponieważ przyszły zdjęcia to wstawię relacje i zdjęcia.

Relacja napisana po wyjeździe do Warszawy, także wszystko było na świeżo.
Wtorek Trzy razy sprawdzaliśmy czy na pewno mamy wszystkie potrzebne rekwizyty. Potem o mało co nie spóźniliśmy się na pociąg, w końcu
z dwoma wielkimi walizkami, gitarą i niewinnym koszyczkiem wpakowaliśmy się do pociągu. Po przyjeździe taksówkarz nas chyba
trochę oszukał ale taki urok brania taksówek spod dworca. Po wypakowaniu się, chłopcy poszli zagrać do Cytadeli a ja z moją druhną
udaliśmy się do Promenady.
Postanowiłyśmy tym razem zajrzeć tylko do Zienia, bo w salonie Młoda i Moda nie pojawiły się jeszcze nowa kolekcja JP. Przymierzyłam
puchatą sukienkę i naprawdę dobrze się w niej czułam. Niestety było dużo za długa i za duża. Wtedy byłam jej prawie pewna, teraz nie do
końca. Poza tym była bez ramiączka a ja chciałabym z ramiączkiem.
Następnie musiałam użyć perswazji żeby moja mroczna druhna założyła na siebie suknie w innym kolorze niż czerń. Co ciekawe fuksjowa
sukienka przed którą się tak wzbraniała okazała się strzałem w 10! Wyglądała i czuła się w niej świetnie. W dobrych humorach opuściliśmy
atelier Zienia, które jak zawsze przyjęło nas miłą atmosferą i pięknymi sukniami.
Środa Od rana odbierałam telefony. Próbowałam zgrać ze sobą w czasie i miejscu, fotografa, wizażystkę oraz pana od samochodu. Oprócz tego
spoglądaliśmy z niepokojem w niebo. Po południu traciliśmy nadzieje, pan od samochodu zaproponował fajny garaż do sesji rockowej, jednak z
sesją piknikową, romantyczną mieliśmy problem. Po rozmowie z naszymi konsultantkami wymyśliłyśmy, że dobrą alternatywą z dachem mogłaby
być rustykalna restauracja AleGloria.
Czwartek Wstałam oczywiście za późno.

Narzeczony od rana był milczący bardziej niż zwykle, chyba się stresował. Oprócz tego oboje nas
stresowała pogoda. Słońce bawiło się z nami w kotka i myszkę, na przemian chowając się za chmury i pokazując. Straciliśmy nadzieję
kiedy spadł deszcz. Na szczęście okazał się krótki i niegroźny.

O 13 przyszła pani wizażystka. Przesympatyczna dziewczyna, z burzą ślicznych rudych fal na głowie. Wtedy poczułam, że jednak może się
udać. Miała wielką walizkę kosmetyków i przyborów. Fryzurą miały być natapirowane, rozburzone loki, takie jak miała Bella ze Zmierzchu w
sesji dla Vanity Fair. Pokręciłyśmy loki i wzięłyśmy się za makijaż, który trwał prawie 1.5 godziny! Ale było warto. Był
naprawdę piękny, zupełnie przypadkowo zawierał nasze kolory przewodnie. Do tego dziewczyny jak tylko macie możliwość doklejcie
sobie kępki rzęs. Trwa to chwilę, nie ma żadnych skutków ubocznych a efekt powalający. Przy czym rzęsy wyglądają bardzo naturalnie.
Potem zamieniłam się miejscami z narzeczonym. Pani wyprostowała mu włosy(okazało się, że ma je naprawdę długie) i przypudrowała nosek.

Trochę spóźnieni ale w dobrych humorach pojechaliśmy w umówione z fotografem miejsce. I stał się cud nas Wisłą! Pół godziny przed sesją
wyszło słońce a chmury zaczęły znikać.
Dotarliśmy na umówione miejsce. Pan fotograf był bardzo miły i rozemocjonowany. Lubię z takimi ludźmi pracować. Tak nami
pokierował, że po pierwszych zdjęciach udało nam się całkowicie rozluźnić i nawet narzeczony zaczął współpracować z obiektywem.
Zrobiliśmy kilka zdjęć portretowych w takim jakby parku i pojechaliśmy pod Metropolitan. Tam rozszaleliśmy się już na dobre. Do
tego pomógł nam wiatr który świetnie rozwiewał nasze włosy, niestety narobił też pracy pani wizażystce po lekko rozmazał mi makijaż. ;P
Przytulaliśmy się do siebie i do ścian, narzeczony kręcił mną na rękach, bawiliśmy się z gitarą i cieniami. Żałowaliśmy, że jesteśmy
ograniczeni czasem, bo pan fotograf był bardzo kreatywny i miał dużo dobrych pomysłów.

Następnie mnie przy rozszalałym wietrze zmieniono fryzurę a reszta uczestników sesji poszła przywitać się z panem od Porshe. Pani
wizażystka zrobiła co mogła w tak niesprzyjających warunkach pogodowych i upięła moje włosy na bok ciągnąć z drugiego boku kłosa.
Stwierdziłyśmy, że zostawiamy ten makijaż, bo naprawdę mi w nim dobrze a poza tym nie było czasu. Pożegnałyśmy się a ja popędziłam na
rajd.

Pan od samochodu okazał się bardzo sympatyczny, uczciwy i słowny.
Czekał cierpliwie aż pan fotograf przyklei do maski aparat i pojechaliśmy! Ależ to auto ma kopa.

Ja miałam za zadanie
naciskać pilot od aparatu i robić zdjęcia w ruchu, poszło mi całkiem nieźle, nacykałam sporo tych zdjęć.
Zrobiliśmy w sumie pięć rundek z aparatem przyklejonym w różnych pozycjach.
Następnie pojechaliśmy na łąkę. Pan fotograf jechał koło nas i robił nam zdjęcia w ruchu.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, trochę po wylegiwałam się na masce i pan wziął samochód a my przebraliśmy się w romantyczne ciuchy.
Niestety nie mieliśmy czasu kupić rzeczy na piknik i został nam sam koszyk. Na szczęście nie stanowiło to żadnego problemu. Staliśmy i
tarzaliśmy się w trawie, biegaliśmy trzymając się za rękę w stronę zachodzącego słońca. Pan fotograf w pogoni za nami aż pogubił
japonki. Myślę, że z tego miejsca wyjdą bardzo dobre zdjęcia bo była złota godzina wtedy.
Potem zostawiliśmy odstawieni w pełnym rynsztunku do centrum.
W sumie sesja zajęła nam 5 godzin, które nie wiadomo kiedy minęły. Jesteśmy bardzo zadowoleni z wszystkich usługodawców i z siebie w
sumie też. Narzeczony po wszystkim powiedział, że na początku miał jakieś obawy ale potem to mu się nawet podobało i możemy to robić częściej.

A teraz pierwsza część tego co powstało na sesji.
ROZMIAR FOTI jak?
Będzie jeszcze druga część.
