No to u mnie jest tak.
Tesciowa jest ok. Jak jej zrobisz tak dobrze. Zawsze chetna do pomocy, choc czasami na musa chce uszczesliwiac...
Tescia udusilabym golymi rekami.
Czlowiek bez serca, bez uczuc...
od poczatku ciagnie z nas kase.. Nigdy nie zadzwonil, aby spytac sie jak jego syn sie czuje.. nigdy.
Dzwonil tylko wtedy gdy chcial kase.
Od poczatku cos do mnie mial.. nie wiem dlaczego.
Moj ukochany zanim mnie poznal byl z dziewczyna ok 3 lat. Tesc ja lubil. Gdy sie dowiedzial, ze Marcin zakochal sie w jakiejs tam dziewczynie, bardzo sie wkurzyl..
Przy pierwszym spotkaniu, wiedzialam , ze sie nie polubimy..
Pewnego razu wypowiedzial slowa, ktorych nigdy mu nie zapomne!
Ze jego syn mogl sobie "cos" lepszego znalesc..
Od tamtej chwili, ten czlowiek dla mnie nie istnieje..
Gdy mielismy cywilny, moja rodzina wyslala nam kartke z gratulacjami. Jego rodzice ... nic..
Marcin sam zadzwonil i chcial sie pochwalic ze ma juz zone..
Pierwsze slowa jakie ojciec wypowiedzial, to to, ze Marcin ma wyslac kase..
Marcin ze nie moze bo teraz ma swoja rodzine (bylam w 6 mies. ciazy..). ze trzeba zbierac na duzo rzeczy dla dzieciaczka.
To jego ojciec powiedzial, ze "to" (znaczy ja i dziecko u mnie w brzuszku), nie jest jego rodzina, jego jedyna rodzina jest matka i ojciec... super co?
Marcina zatkalo.
I tak jest do tej pory...
Nigdy nie wypowiem slowa "tato"... Nie przejdzie mi to przez gardlo.. Nie zasluguje na to..