groszku, ja nie miałam w tym względzie nic do powiedzenia. To mój Z decydował, czy się z nimi widze czy nie. Zawsze to było tak, że jak przychodziliśmy do niego, to my na piętro, a tesciowie na dole. I oni prawie w ogóle nie przychodzili do nas, teściu NIGDY, a teściowa teraz jak przyjeżdżam, to przynosi mi jedzonko.
Ona jest bardzo miła dla mnie, ale wiem też, że kocham syna bardzo, bo jednego już straciła w wypadku, więc drży o młodszego i jego siostrę. Ale to nie oznacza żadnych zakazów czy ograniczeń, wie, ze on jest rozsądny.
Ja nie ma wyboru co do mieszkania z nimi. Oni sa ludzmi po 60-tce, potrzebującymi wsparcia w zyciu, bo chorują i ponadto moja przyszła szwagierka mieszka z nimi, nie ma nikogo, jest sporo starsza ode mnie i choruje też, więc moje kochanie nie chce z domu iść, bo czuje się w obowiązku wsieprać rodzinkę. Mój Z zdecydował, że z domu się nie wyprowadzi i koniec. Nawet dla mnie by się nie wyprowadził, chyba że do domu w tej samej miejscowości. Nie potępiam go, że dba o rodzinę, a jego dom -w moim rodzinnym nie ma miejsca dla nas - jest już urządzony, więc dużo nie będzie trzeba przerobić na nasze potrzeby.
Co do teściowej i wtrącania się, to rzeczywiście nie wiem czego się spodziewać. Ilekroć przyjeżdżam do mojego Z i nocuję, nigdy nie słyszę złego słowa. Teściowa cieszy się, że syn ma założyć rodzinę, ale wiem tez, że mnie dobrze nie zna i nie wie do końca jaka jestem. Licze, że w sporach mój skarb weźmie moją stronę, ale tego pewna na 100 % nie jestem.
Racja, ja nie będe jak to się mówi, "na swoim", ale teściowie godząc się na nasze mieszkanie w ich domu, zgadzają się także na to, że zechcemy zyć po swojemu. Nie wiem jak zareagują, ale mam nadzieję, że to zaakceptują
eeehhh, ale się rozpisałam...
