Zbulwersowałam się. Byłam po kartkę, czyt. zaświadczenie. Pominę nudny początek...
Ja: Potrzebuje kwitka, bo chcę być matką chrzestną.
Ksiądz: A z jakiej ulicy panienka?
Ja: Z XXX.
Ksiądz: O hoho z XXX prawie nikt kolędy nie przyjmuję...
Po czym podnosi odwłok i idzie do papierów.
Ksiądz: O a wy na kościół nie dajecie.
Ja: Nie ja, rodzice, zresztą nie mamy, to nie dajemy...
Następuje cmokanie.
Ksiądz: Nie ma w mieszkaniu świętych obrazów...
Moja irytacja sięga zenitu.
Ja: To nie kościół ani muzeum, żeby się obwieszać świętymi obrazami, zresztą krzyż wisi, starczy...
Ksiądz: A panienka na kolędzie kilka lat nie była, w tym roku dopiero.
Ja: Nie byłam bo mi się nie chciało, a w tym roku byłam bo za mąż wychodzę.
Wściekła trzasnęłam drzwiami i wyszłam...