Ja wiem, że mam dużo czasu ale problemy mnożą mi się, jakby rozmnażały się przez zapylenie:PO PIERWSZERozmawiałam z kamerzystą. U mnie to jest tak, że najpierw kręci się u Panny Młodej, potem u Pana Młodego, a potem Pan Młody z kamerzystą wraca do Panny Młodej na błogosławieństwo (o którym później). No i jest problem. Bo mój Pan Młody mieszka 40 kilometrów ode mnie. To co razem wyliczyliśmy przedstawia się tak:
Na
17 jest ślub oddalony od mojego domu o 10 kilometrów... Ponieważ remontują drogę, a w takim tempie, w jakim oni robią, w przyszłym roku nie będzie gotowa, a że nie ma innej drogi stoi się tam jakieś 40 minut. Z tego wynika, że o
16 najpóźniej musimy wyjechać ode mnie. Więc mój ukochany musi być u mnie o
15.30. Licząc te 30 kilometrów, stanie w tym samym korku co wyżej go opisałam, tylko w drugą stronę, K. musi wyjechać od siebie gdzieś o
14.30. No i dalej kamerzysta spędzi tam koło godziny, więc musi być tam o
13.30. Następna godzina w drodze, tym razem kamerzysty do K. to musi wyjechać najpóźniej o
12.30. Godzina u mnie, więc zaczęlibyśmy kręcić gdzieś koło
11.30.
Widzicie tą paranoję? Musiałabym iść do fryzjera już o 8. To o której ja będę musiała wstać. No masakra jakaś. Nie mówię już o makijażu, który w środku lata od 10 na pewno się utrzyma...
Ja uważam, że to jakaś hipokryzja, skoro będziemy mieszkać razem prawie od roku, ale każde będzie wychodziło od rodziców. Nie rozumiem po co robić takie cyrki, skoro i tak wszyscy wiedzą...
PO DRUGIENie chcę, żeby wszyscy goście, jechali do mnie na błogosławieństwo, chodzi mi o gości K. Nie mogą zostać na drodze Sokółka - Białystok w Świętej Wodzie tam gdzie będzie ślub i wesele? Po jaką cholerę mają wszyscy jechać do mnie pod blok. Ja nie zamierzam czekać ze ślubem, na spóźnionych gości, bo on jest dla mnie i K. a w tym dniu będę miała gdzieś kto będzie, a kogo nie będzie. Swoich gości tych którzy będą samochodami od razu skieruję do Świętej Wody, będą jedynie Ci co na autobus... Poza tym chcę, żeby podczas błogosławieństwa nie było u mnie w domu nikogo poza nami, rodzicami i świadkami. Nikt więcej nie wejdzie... To nie przedstawienie...
PO TRZECIENie chcę welonu. Gdy dowiedziała się o tym mama stwierdziła: "Nie ma welonu nie ma ślubu".
PO CZWARTENie chcę bolerka, chustki, płaszcza, itp. itd., to też problem dla niektórych ludzi z naszych rodzin....
PO PIĄTELimuzyna. Na tej cholernej drodze ledwo mieści się Passat Combi a co dopiero limuzyna.
PO SZÓSTESzkoła. Promotor znowu zmienił mi plan. A do tego mam do napisania ze trzy pracę, bo nagle wszyscy wykładowcy stwierdzili, że tak trzeba. Więc utknęłam w tych cholernych referatach.
Powiedzcie jak mam mieć dobry humor ;(Byłam wczoraj na zakupach. Kupiłam kilka rzeczy, wczoraj się martwiłam, czy są dobre, ale dzisiaj już jest lepiej





