Galaretka ma rację - mama wam pomaga na swój sposób.
Z drugiej strony, u mnie było tak - jak skończyłam 18 lat to ojciec mi powiedział, że w domu mam lodówkę i łóżko, a na resztę muszę zapracować. Uparłam się na studia dzienne, ale od pierwszego roku pracowałam, bo inaczej ni emiałabym za co na uczelnię dojechać. Od 4 roku już pracowałam normalnie na etacie i zwalniałam się na zajęcia, które musiałam. Obroniłam się w terminie. Dostałam szkołę życia, bo rodzice byli twardzi i zdania nie zmienili. Z resztą jak miałam 21 lat wyprowadziłam się z domu.