Wiecie co, jak sobie tak czytam te wszystkie rozkłady dnia, fryzjerzy, kosmetyczki, fotografowie, kamerzyści to mam wrażenie (mam nadzieję, ze mylne) że w tym wszystkim może umknąć coś najważniejszego. Ja sama tego się właśnie boję, że w szale przygotowań ucieknie mi coś, co jest w tym wszystkim najistotniejsze. Bo przecież z tego co widzę każda panna młoda ma tak szczelnie wypełniony czas, że nie wiem czy znajduje choć chwilkę dla siebie. Nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi.
Może lepiej jest przesunąć na przykład sesję fotograficzną na inny dzień? tak jak pisała to niedawno Martulka, Oni robią sobie zdjęcia w studio już po ślubie. to jest chyba dobry pomysł. Po pierwsze można jeszcze raz założyć sukienkę

a po drugie można to wszystko zrobić na spokojnie, bez pośpiechu, stresu. Poza tym ja osobiście nie chciałabym, zeby mój Wielki Dzień był tak szczelnie wypełniony różnymi sprawami, ze w końcu w dzikim pędzie musiałabym biec do kościoła, zeby nie spóźnić sie na swój własny ślub. Może warto wygospodarować chwilkę na prawdziwe, spokojne i wewnętrzne przeżycie tego wszystkiego, bez fotografa, kamerzysty i innych osób nad głową.
Tak sie tylko zastanawiam, możliwe, ze macie inne zdanie...