Nic ciekawego się w sumie nie dzieje... Życie sobie płynie. Zaczełam w sobotę maraton prób w zespole, przygotowuje się do koncertów jubileuszowych razem z resztą zespołu. Wiąże się to z codziennymi- do 1 października- wyjazdami do Krakowa. Codziennie mam próby wieczorami co jest warunkiem uczestnictwa w koncertach, więc postanowiłam się poświęcić z racji tego, ze to mój ostatni rok (odchodzę dobrowolnie bo nie jestem w stanie dojeżdzać ze Śląska przez cały rok). Od 1.10 będę jeździć tylko 2 razy w tygodniu, aż do 21 listopada kiedy to jest ostatni koncert w ramach tegorocznego jubileuszu, ale też ostatni moj w ramach tego zespołu. Nie chce pisać nic więcej bo już mi się cisną łzy do oczu...

Myślałam, ze to się nigdy nie skończy, wiecie jak to jest...cudowne towarzystwo, jeszcze bardziej cudowne chwile spędzone na próbach, imprezach, wyjazdach zagranicznych i krajowych... Nie wierze, że to się już konczy. Co prawda mogłabym zostać jeszcze rok ale ładnie tak pożegnać się na 50-leciu zespołu, a poza tym fizycznie nie jestem w stanie jeździć na próby przez cały rok. Ech...w ciągu najbliższych 2 miesięcy moje, nasze życie będzie toczyć się dookoła wyjazdów do Krakowa, koncertów, prób. Ale wiecie jakim będę zaje..... kierowcą?

Poza tym mam bajzel w domu bo nie mam kiedy posprzątać
