Dziękuję bardzo za te słowa.
Na dzień dzisiejszy sytuacja ma się tak. Zaraz idę do psychologa.Napady panicznego lęku u mnie nadal są.Głowa już tak nie boli.Zostały mi tylko zawroty głowy. Jestem otępiała,osowiała,zamroczona,nie mogę się zebrać,nie chce mi się nic robić.Tzn bardzo chcę np ugotować,posprzątać,pobawić się z dzieciakami,ale zaraz łapię doła,pojawia się ten nieuzasadniony lęk,obawa,że nie mam siły na nic.Czuję się tak,jakby ktoś ze mnie spóścił powietrze,nie mam tej werby życiowej,motywacji do działania.Nie mogę się zebrać do kupy.Wszystkie czynności robię mechanicznie,jak robot,którego zaprogramowali. Staram się nie myśleć o tym lęku, o tych zawrotach,ale to silniejsze. Jak tylko otworzę rano oczy to odrazu czuję te objawy lęk,niepokój.A przecież do cholery nic złego się nie dzieje!!!! Mam zdrowe dzieci,wspaniałego męża,rodziców.Wszyscy staraja się jak mogą by mi przeszło,nawet przeprowadziłam się z dzieciakami do mamy,mam zamiar iśc na masaże relaksacyjne...a i tak mnie nic nie cieszy. Nasjbardziej mi szkoda dzieciaczków,chciałabym,żeby miały normalna mamę,taką wesołą,co miała dużo siły na zabawę z nimi i sprawiało jej to radość.Cholera,może to nerwica.Nie wiem.Chciałabym sobie wyjąć ten głupi mózg i wymazać te beznadziejne myśli.Ciekawa jestem co mi ta psycholożka powie.Gorzej jak nie bedzie w stanie mi pomóć.