Witajcie!
[/b]
Wczoraj miałam wizytę u lekarza, ale nic nie napisałam, bo po całym dniu nawet nie włączałam komputera.
Miałam badania w szpitalu, jednak zanim udało nam się tam dojechać zaliczyliśmy stłuczkę praktycznie zaraz blisko domu. Głupota - nie z naszej winy - czekaliśmy na skrzyżowaniu, a gość przed nami nagle zaczął cofać i hakiem zniszczył nam reflektor, migacz, zagiął przednia klapę i jeszcze taką blachę na środku. Szlak mnie trafił i cholernie się wystraszyłam. Miał przeładowane auto i wystraszył się policji. Chciał cofnąć, by schować pakę za drzewami. Niestety nie popatrzył czy ktoś za nim stoi. Zobowiązał się naprawić szkody i całe szczęście załatwił nam transport do szpitala. My naszym autem już nie mogliśmy jechać.
A w szpitalu - byliśmy godzinę po umówionym czasie. Zaczęło się od usg z przepływami. Przepływy sa jak najbardziej ok, łożysko w II stopniu dojrzałości więc też pięknie. Dzieciak ruchliwy bo okazuje się, że mam jeszcze sporo wód płodowych i ma miejsce figlować. Niestety po raz kolejny okazało się, że sporo urósł… tzn…. brzuszek ma już jak na 40tc i waży około 3,3 kg. Szok. Martwię się, że to za dużo, że coś jest nie tak. Wiem, że przy cukrzycy dzieci rodzą się większe, ale przecież cały czas jestem na diecie i nie powinien tak nabierać. Wychodzi, że średnio nabiera około 0,5 kg na dwa tygodnie co by oznaczało, że przy rozwiązaniu będzie miał ze 4 kg. Bardzo mnie to martwi, choć cieszę się, że lekarka nie doszukała się nieprawidłowości. Powiedziała jedynie, że dziecko jest utuczone po prostu. ech…
potem miałam robione jeszcze KTG. Pierwszy raz byłam na takim badaniu. Leżałam podpięta przez 20 minut. Dzieciak najpierw konspiracyjnie siedział cicho, bo to w końcu nowe dźwięki z zewnątrz, ale jak już się oswoił to szalał w brzuchu tak że hej. Co trochę musiałam wciskać przycisk „aktywności”, a on uciekał spod czujnika. W efekcie KTG wyszło bardzo ładnie, zapis jest ponoć prawidłowy. Odnotowało się kilka skurczów macicy, ale słabe i nieefektywne, więc nie ma się co martwić.
Potem…. robiłam jeszcze szybko wynik krzepliwości krwi i byłam na konsultacji u pani anestezjolog. Zakwalifikowałam się do znieczulenia w kręgosłup. Ale powiem wam, że po wczorajszej rozmowie nie mam do tego przekonania. Nie mam, bo około dwie doby zalecane jest trzymanie pozycji prostej i nie schylanie czy zginanie kręgosłupa, żeby dziurka po nakłuciu się zasklepiła. Nie chodzi o samo pilnowanie się, ale jak zająć się w tym czasie noworodkiem? W tym przypadku nawet na piersi nie powinnam spoglądać, bo wtedy te z naciągam kręgi. W szpitalu jest zakaz odwiedzin więc nikt mi przy maluchu nie pomoże. Dlatego zaczęłam się wahać. Nie stosowanie się do zaleceń zwykle skutkuje ostrym bólem głowy, bo przez dziurkę wycieka płyn mózgowo-rdzeniowy. Mam jeszcze czas pomyśleć, ale nie patrzę juz na to znieczulenie tak różowo.
Poza tym na razie wszystko jest dobrze. Dzieciak ponoć jeszcze nie jest gotowy i nie szykuje się do wyjścia. Następna kontrola za 2 tygodnie i wtedy pewnie dowiem się co i jak z porodem. Na tą chwilę mam nadzieję wytrzymać do 1 stycznia
