Jestem, dziewczynki, Adam mnie zmusił, żebym coś napisała. W ogóle, nie ma dnia, kiedy bym nie myślała o
wiśniowej i o tym, jak to ona spokojnie ostatnie dni przeżywała, a nie w takiej cholernej gorączce...
Odpowiadam po kolei
pamela z ogórka na panieńskim wyszło mi to, co kazały mi skopiować z mydełka, które również dostałam. Robiłam, bo mi każą, bo skąd ja mam niby wiedzieć, co mi będzie potrzebne na noc poślubną?
pamela i madzia_n Gazetka: planuję jeden egzemplarz na 3-4 osoby mniej więcej, myślę, że wystarczy, a jeśli nie, to roześlę w pdfie. Na pierwszej stronie artykuł niby relacjonujący nasz ślub ze wzmianką o tym, kto jest świadkiem i kto błogosławił, na drugiej krótkie informacje o nas + definicja kobiety i mężczyzny z nonsensopedii, na trzeciej niby reklama naszego domu weselnego, że organizują pokazowe wesele i jest darmowe jedzenie (tam podałam menu i orientacyjne godziny podawania posiłków), na czwartej zabawny regulamin wesela. Mam ochotę ją jeszcze o dwie strony powiększyć (całość zajmuje 1 kartkę a4), ale chyba nie dam rady... Robiłam ją we wtorek w nocy i w środę rano, chciałam ją w środę wydrukować, ale nie zdążyliśmy, więc jutro...
anulla_p, nie zaśmiecasz wątku, ja wiem, że to problem, akurat na moim kierunku był jakiś wysyp osób o "nienormatywnej orientacji seksualnej" - jak to się mówiło

I akurat jedną z nich okazała się być moja przyjaciółka, więc patrzę na sprawy z drugiej strony też i wiem, że homofobia u nas straszna...
Tak czy siak,
dziewczyny ksiądz mało mnie nie doprowadził do zawału - ciekawe, gdzie bym świadkowej szukała na parę dni przed ślubem. Pewnie kumpela któraś by się zgodziła i zrozumiałaby wyjątkowość sytuacji, ale i tak na szczęście dobrze się skończyło.
Co do księdza, to naprawdę fajny chłopak, sympatyczny, dowcipny, ale hmm, jak to określić? Młody w zawodzie

Wiecie jak to jest na początku, każdy jest "bardziej papieski od papieża" i myślę, że to o to chodziło... Tak czy siak, jest po sprawie

Dobrze, teraz krótka relacja z ostatnich dni

W poniedziałek spotkaliśmy się z naszym wodzirejem, również kumplem Adama (kurczę, wygląda, jakbyśmy całe wesele robili po znajomości

) i omawialiśmy szczegóły organizacyjne weselicha. Zajęło nam to chyba ze 3 godziny, bo on jest bardzo kontaktowy - jak na wodzireja przystało

We wtorek po pracy podjechałam do krawcowej odebrać moje dwa cudeńka

I zapłacić, więc kasy się pozbyłam. Suknię zawiozłam do moich rodziców. Wróciłam do domu, odrobinkę posprzątaliśmy jeszcze po remoncie, a potem siadłam pisać gazetkę, co mi zajęło dość dużo czasu... Spać poszłam po północy.
W środę miałam urlop, ale wstałam o 7, bo koniecznie chciałam dokończyć gazetkę, i nawet mi się to udało, ale za to nie zdążyliśmy podjechać jej wydrukować (chcę na laserówce). Potem pojechaliśmy do znajomego przedszkola i tam zabarykadowaliśmy się w sali gimnastycznej, żeby poćwiczyć pierwszy taniec. Na 12 byliśmy umówieni na płacenie w domu weselnym, więc z jęzorem jechaliśmy tam, a potem spowrotem w okolice przedszkola, bo na 13 miałam umówione paznokcie. Po dwóch godzinach (po 15) pojechaliśmy do supermarketu na zakupy spożywcze, do apteki po lód w sprayu na wesele (nie mieli pianki do zmęczonych stóp, muszę kupić jeszcze) i landrynki dla dzieci. Potem szybko do domu i wielkie pucowanie i sprzątanie mieszkania (remonty są złe, a szczególnie przed weselem...) i na 19 podjechaliśmy do moich rodziców, u których już siedziała rodzinka przyjezdna z Niemiec - wypadało ich przywitać. U nich też popakowaliśmy cukierki dla gości i paczki z cukierkami dla dzieci, które przyjdą do kościoła. Do domu zmyliśmy się ok. 23 i do 2 nad ranem kleiliśmy winietki i robiliśmy podziekowania dla świadków i moich babć.
Dziś pobudka o 9.30 - wstałam z uczuciem
paniki ;( Cała byłam rozdygotana, nie mogłam się uspokoić... Zrobiłam sobie melisę (teraz piję kolejną...), ale niespecjalnie pomogła... Pojechaliśmy do kościoła, zaliczyliśmy drugą spowiedź, mszę, a potem do rodziców Adama naklejać etykiety na wódki. Potem do domu, końcowe sprzątanie i na 17 wspomniana wyżej niemiecka rodzinka wpadła na kawę - chciała zobaczyć, jak mieszkamy, a nie będzie już okazji...
Naprawdę, nie wiem, co to za histeria mnie ogarnia... Czuję, że serce mi wali i ręce się trzęsą. Autentycznie boję się, że w sobotę w kościele zemdleję albo coś... A jeszcze tyle rzeczy przed nami...
Rodzinka przed chwilą poszła, a my musimy:

dorobić winietki - zupełnie zapomniałam o małych dzieciach! (2-3 latkach) ;(

przygotować kilka zawieszek na szampana i jutro wydrukować (nagrody dla gości + dla fryzjerki - bo tam w sb będzie imprezka normalnie: ja, mama, 2 ciotki niemieckie i babcia + ciasto + szampan na rozluźnienie

)

sprawdzić gazetkę i jutro wydrukować

przygotować "mapę" stołów do postawienia na sztaludze na sali

zawieźć na salę winietki, mapę, gazetki, wódkę, koszulę dla Adama na zmianę, dla mnie baleriny i wszystko inne, co może być potrzebne

zrobić hennę brwi i rzęs + regulacja + potwierdzić sobotnie fryzury u fryzjerki

Adam - delikatny manicure (chcę, żeby miał ładne dłonie)

podskoczyć do rodziców, żeby mama sprawdziła, ile czasu zajmuje jej założenie mi sukni

zrobić ostatnie zakupy (plastry, pianka do zmęczonych nóg, biała biżuteria na poprawiny [dotąd nie znalazłam nic :/], skarpetki dla Adama, wstążka na samochód...

przyozdobić nasze drzwi do mieszkania napisem "Państwo Młodzi", balonami i gołąbkami

ostatecznie zdecydować się na podróż poślubną i ew. bukować miejsce

zadzwonić do fotografa, potwierdzić czas i miejsce, zadzwonić do kwiaciarni i zamówić bukiet dla teściowej (prosiła mnie o to)

spakować ciuchy na sobotę rano i inne ważne rzeczy (
KARTECZKI ZE SPOWIEDZI!!!) i jechać do rodziców.
Na 16 mamy być u nich, żeby się przygotować, bo od 17 - drzwi otwarte i zaczyna się polterabend - kolejna śląska (?) tradycja, pewnie znacie - czyli tłuczenie porcelany pod drzwiami do mieszkania na korytarzu. Młodzi muszą sprzątać, a tłuczący wchodzą do mieszkania, piją wódkę i jedzą kołocz weselny

Sssssssuper. Chociaż może to ma jakiś sens, bo panna młoda nie ma czasu myśleć o pierdołach i się stresować, tylko sprząta

Rodzina i znajomi przychodzą na pół godzinki i wychodzą, więc towarzystwo ciągle się zmienia.
Myślę, że to wszystko potrwa max do 22. Wtedy Adasiek zabiera od moich rodziców niemiecką rodzinkę i swojego brata (świadka) i jedzie z nimi do nas. Ja zostaję u rodziców spać.
Sobota 
07:30 - fryzjerka

10:00 - makijażystka

ok. 12:15 Adam u mnie: wykupiny i błogosławieństwo

13:00 msza

14:00 jestem już żonką

ok. 14:30 przywitanie na sali i reszta niech się już toczy sama

Co Pan Młody musi mieć ze sobą?
- obrączki
- gotówka i biżuteria na wykupiny
- wódka i słodycze na bramy
Coś jeszcze?
Chcę, żeby Adam wziął do samochodu, który będzie nas wiózł zamrożoną wodę mineralną, bo ja bez niej odpłynę po prostu. Niech ona sobie w czasie mszy spokojnie topnieje - będę mogła się napić zimnego...
Tyle. Szaleństwo do potęgi entej, naprawdę...
Kilka zdjęć:
Winietki

Paznokcie - na serdecznym trochę cyrkonii, nie do końca w moim stylu, ale może odrobina szaleństwa błyszczącego jest ok... Chcę je jeszcze pomalować mlecznym lakierem, zeby wyglądały bardziej naturalnie.

Wódka na bramy - na wódce weselnej jest taka sama naklejka, tylko na małe butelki musieliśmy trochę obciąć od góry i od dołu.

Księga gości z allegro - kiedyś o niej mówiłam. Ten zielony prostokąt włożyliśmy my, tymczasowo, na niego nakleimy kremową karteczkę z napisem "Księga Gości".

Tyle.
Dzięki za wszystkie słowa wsparcia. Trzymajcie za mnie kciuki i nie zapomnijcie o mnie! Spróbuję jeszcze jutro coś skrobnąć, ale nie wiem, czy się uda.
Ściskam wszystkie razem i każdą z osobna
