Olucha Twoja historia nadaje się do gazety. Jakiś czas temu w "Twoim stylu" był piękny artykuł pt. "Jesteś, choć miało Cię nie być", płakałam od początku do końca. Był właśnie o parach, którym powiedziano, że nie mogą mieć dzieci a one jednak się pojawiły. Do dziś żałuję, że nie zatrzymałam tego numeru.
Ja bardzo chciałabym mieć już rodzinę, wiadomo, jednego dnia bardziej innego mniej ale chciałabym

. Pracuję w usługach, 7 dni w tygodniu, w święta, od 11 do 23 lub po połowie zmiany. Mija już 9 rok mojej pracy, bez zwolnień (u nas się nie choruje), bez przerw, nie licząc urlopów wiadomo

Kiedyś właśnie do tego dążyłam, by pracować więcej, ciężej i za wyższe wynagrodzenie, chciałam i musiałam udowadniać, że jestem dobra, że zasługuję na awans, nic nie dostałam w prezencie. I tak, w oka mgnieniu zleciało mi 9 lat!!! Jestem pracownikiem chwalonym kiedy trzeba ale nie zapraszanym na spotkania integracyjne w centrali bo raz śmiałam odmówić (była sesja). Ja jestem od pracowania. Ale w naszym gronie atmosfera jest dobra, spotykaliśmy się zawsze poza pracą a ludzie, którzy kiedyś pracowali odwiedzają nas dalej. Zawsze mówiłam, że przepracuję całą ciążę widząc jak koleżanki nudzą się w domu, że będę miała z kim się pośmiać, koledzy nie pozwolą mi ześwirować na punkcie zdrowia i nie wypadnę z obiegu. Ale ostatnio klapy spadły mi z oczu doszczętnie, wiem, że zawsze będę pracownikiem drugiej kategorii. Zaczęłam marzyć o wolnym weekendzie, który możemy spędzić nad jeziorem, na spacerze, w kinie, na seansie na którym nie zasnę, o obiedzie, który razem ugotujemy, o wolnej majówce, całych wolnych świętach. Spędzając więcej czasu z ludźmi, którzy mają"normalne" godziny pracy dostrzegłam, że żyją zupełnie inaczej i bardzo mi się to podoba. Czas zwolnić, myślę, że pora na zmiany. Najgorsze jest to, że widzę, że mój ślub jest solą w oku szefów.