no i jesteśmy w domku po weekendzie

nawet nie pospalam, bo od 7:30 mam małą dziś,
ale książę śpi jeszcze także luz
Odpoczęłam trochę, mimo, że Maks biegał po mieszkaniu babci jak tajfun, to kilka osób było do zajmowania się nim, także daliśmy radę.
Moja mama kupiła nocnik, żebyśmy nie wozili naszego, tyle, że ten nocnik jest z melodią (gdy sie napełni), a my w domu mamy bez melodii.
Maks jak pierwszy raz robił na nim siku, to gdy usłyszał melodię przestał siusiać, wtedy przestało grać, ja go zagadałam i wysiusiał sie do końca,
ale zdziwko było

- mina boska

.
A potem już luzik, wylaliśmy do kibelka siusiu, Maks spuścił wodę i już wiedział o co kaman z tym nocnikiem.
Zaliczył też guza w czoło, bo nie wymierzył obrotu przy ścianie w kuchni, ale cóż... zdarza się.
Byliśmy m.in. w Sopocie zobaczyć jak moja siostra trenuje na koniu, koń miał jakiegoś focha i nie chciał jej iść, więc za długo nie potrenowała

Pochodziliśmy też po Klifie, jest sporo przecen, a ja bez kasy

No, ale tak zaraz się nie skończą

Widziałam na zakupach martulkę, ale nie podchodziłam, bo byłam z mamą, babcią i siostrą, i wszystkie marudziły, że chcą kawę, i zaciągnęły mnie do coffee heaven. O matko

jakie tam są ceny