Pytanko do mnie

Czy moje wyobrażenia o macierzyństwie pokrywają się z rzeczywistością? Jeśli nie, to w czym się "mijają"?
Hmmm.... cholercia... myślałam, że tak łatwo odpowiadać na te pytanka hehe... Nie chcę pisać elaboratów aby Was nie zanudzić a jednym zdaniem się nie da odpowiedzieć na to pytanie...No ok... odpowiadam...
Czekając na Oleńkę wyobrażałam sobie jaka będzie, jak sobie poradzę z nią - szczególnie w tych pierwszych dniach po porodzie... Bałam się bardzo i wydawało mi się, że będzie baaardzo ciężko... że będę bała się ją kąpać, przewijać, nosić... że będzie płakać całe noce a ja - śpoch od urodzenia

- będę przez to rozdrażniona, zła, niecierpliwa....
Rzeczywistość okazała się na początku faktycznie ciężka... Moja córcia była taka malutka i zdana całkowicie na mnie. W szpitalu byli lekarze, pielęgniarki i położne ale wiadomo, że tak naprawdę dzieckiem trzeba się zajmować samemu a nie latać z byle pierdołą do nich - przecież nie jest się w szpitalu jedyną matką z dzieckiem a poza tym - trzeba zacząć liczyć tylko na siebie bo po wyjściu do domu nie będzie tej całej ekipy...
Ola płakusiała bo wiadomo, że tylko tak potrafiła wyrażać swoje potrzeby i emocje a ja w 5 dobie po cesarce miałam mega kryzys... płakałam nad nią - że nie wiem o co jej chodzi i nad sobą - nad swoimi bolącymi piersiami, nad swoim zmęczeniem i odpowiedzialnością jaką wzięłam na siebie już na całe życie... było ciężko... bardziej niż przypuszczałam...
Za nic jednak nie oddałabym tej chwili kiedy pierwszy raz ją usłyszałam, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłam... to było piękne, cudowne uczucie... bardziej niż mogłam sobie to wyobrazić... I cały czas to uczucie trwa - uczucie przeogromnej i niewyobrażalnej MIŁOŚCI!
Tak więc podsumowując - rzeczywistość mija się z moimi wyobrażeniami ponieważ teraz już wiem, że nie można wyobrazić sobie wielkości uczuć jakie towarzyszą matce... po prostu to trzeba przeżyć...