Autor Wątek: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....  (Przeczytany 325120 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Vall

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 16385
  • Płeć: Kobieta
  • Żyć - oznacza wciąż wyrywać się do przodu!
  • data ślubu: 07.07.2007 :smile:
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #60 dnia: 17 Lipca 2008, 12:04 »
dziubasek :) i ty taka będziesz :D

Eva*
  • Gość
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #61 dnia: 1 Października 2008, 00:12 »
wlepiam swój 2 poród... ;D ;D ;D

Termin porodu miałam magiczny...8.08.2008...lecz moje dziecie postanowiło, że ta data nie będzie nasza...każdego następnego dnia z niecierpliwością wyglądałam oznak porodu...moim marudzeniom nie było końca gdy poród wciąz się opóźniał...i tak przeżyliśmy 10 dłuuugich dni  z wizytą w szpitalu w między czasie...aż w końcu nastała kolejna nieco magiczna data...18.08.2008 roku. Własnie tego dnia miałam stawić się w szpitalu na izbie przyjęc...no i z samego rana stawiłam sie...'po terminie, bez akcji' Już na samo dzień dobry zasypywali mnie pytaniami typu 'nie ma pani żadnych bóli czy pobolewań?!'miałam ochote wykrzyczec:' NIE! a co nie widac?!'.Po podpisaniu stosów papierzysk wskoczyłam w koszulke, okręciłam sie szlafrokiem i byłam gotowa do spacer na oddział...zostałam tam odprowadzona przez pielegniarke i swoich bliskich...w połowie drogi zostałam oddana w ręce bardzo miłej, młodej połoznej i wtedy tylko przemknęła mi przez głowę myśl, że chciałabym, żeby to właśnie ona odbierała poród...idac na oddział położniczy przechodziliśmy koło porodówek i miałam okazje pokazac Zuzii gdzie mamusia powije dzidzie...nawet z bliska obejrzała sobie łóżko na którym później rodziłam  Potem kilka całusów, uścisków i zostałam sama...położna wzięła moją torbe i zaprowadziła do sali, w której znalazłam ślady innej cieżarnej...niestety jej samej nie zastałam...tak wiec ległam się na prycze...a po 10 minutach ciszy wyciagnęłam z torby radyjko i włączyłam bo mi sie nudno zaczynało robic...po jakiś 15 minutach dla rozrywki zostało mi podłączone ktg...szczerze, to nie mogłam sie go doczekać...no ale i tak nic ciiekawego nie pokazało...serduszko malutkiej sobie ładnie pikało a skurcze nie malowały sie...takiej nędzy to ja już dawno w skurczach nie czułam...w takim tempie to jak słoń-jeszcze z rok bym w ciaży pochodziła...jak się potem okazało to była cisza przed burza...w czasie zapisu do sali weszła młoda dziewczyna...na ciezarna pacjętkę mi nie wyglądała, a pokierowała się do łóżka które było zajęte... powiedziałą, ze jest bratową (chwilowej) włąścicielki tego łóżka i ze ona jest na porodówce,a ona jej towarzyszy...wywołują jej poród...ma podłączona kroplówke, ale nie działą na nią bo nie ma zadnych skurczy... po 30 minutach lezakowania pod ktg, zostałam uwolniona i zaproszona do zabiegowego na badanie...podreptałam potulnie za położna w gabinecie czekał juz dr... i znów pytania 'na kiedy termin z pierwszego usg' i 'jakies bóle?' miałam ochote go pobić, ale ochota minęła wraz z początkiem badania...słowo honoru...jego palce poczułam prawie pod samymi żebrami...ale to co potem powiedział do połoznej złagodziło ten dyskomfort...'noooo... tu już jest ładne rozwarcie...5 cm przy szyjce prawie zgładzonej...'Moje oczy przybrały wielkość 5złotówek ze zdziwienia...bo jakim cudem takiie rozwarcie skoro w ciagu ostatniego tygodnia nie czułam zbyt duzych skurczów...?!Ale to nic...nie miałam zamiaru się nad tym zastanawiać...po badaniu dr powiedział, ze 'jeszcze dziś poczekamy i jutro rano kolejne badanie i podjęcie decyzji'i potulnie podreptałam do sali choć miałam ochote skakać ze szczescia ze 5 cm za mna...w sali znów załączyłam radyjko i wyciagnęłam telefon ... a wtedy się zaczeło....smsowanie  tylu smsów co tego dnia to ja w zyciu nie wysłałam...cała karta mi na to poszła
nie wiem po jakim czasie poczułam pierwsze całkiem delikatne skurcze wiem, że to było przed 12.00...jak zwykle pomyślałam, ze mi przejdzie, ale nie przeszło......wtedy też pisłam smsy do Goski i Agnieszki, ze jestem po badaniu mam 5 cm rozwarcia...później pisałam, że chyba z radości skurcze czuje,ale wcale regularne nie są... w końcu poszłam do WC za potrzeba i na wkładce zobaczyłam śluz podbarwiony krwią...moja reakcja?'he he... ale jaja'jak zwykle myśli czy to już? bo przeciez pierwszy poród nie zaczął się sam z siebie i w tym przypadku pod tym względem nie wiedziałam czy to juz czy nie juz...no i tak sobie kwitłam w sali zastanawiając sie czy mi przejdzie...aż w końcu do sali wtoczyła się wsciekła właścicielka łóżka obok...była zła jak osa...zmroziła mnie wzrokiem, ze nie wiedziałam jak mam się do niej odezwac...no ale w końcu podpytałam ją co i jak...ale rozmowna nie była...gadac się jej nie chciało...i była wściekła, że wywoływanie się nie powiodło...na moje pytania odpowiadała zdwkowo w końcu położyła sie na łóżku i odwróciła się do mnie plecami...potem pisałam do Goski jaka to ja mam fajną koleżankę z sali... >:(a skurcze cały czas mi towarzyszyły...i co najwazniejsze przybierały na sile i na częstotliwości...zaczeły być regularne... wtedy tez zostałam zaproszona na USG...w gabinecie czekało na mnie 2 lekarzy i jakiś pan zupełnie nie związany z ginekologią  okazało sie, że chcą kupić sprzet od tego pana i będą go na mnie testowac, a ten Pan bedzie im [pomagał go rozpracowac...leżałam na kozetce...z bólami...a oni się nade mną pastwili...jak zwykle pytanie standart czy bóle sa?...facio się zdziwił jak usłyszał odpowiedż 'sa!' jeden z lekarzy stwierdził że główka dzidziusia jest juz bardzo nisko i  pod skosem...leżałam już tak 30 minut a oni wciąz cudowali mi na brzuchu... skurcze przybierały na sile...i były już co 7 minut aż mnie pot oblewał...w końcu pufać zaczełam w skurczach, aż mnie leakrz pyta czy mi duszno..a ja mu na to ze nie duszno tylko skurcze mam, a on mi na to, ze to bardzo ładnie...potem usłyszałam ze dzidzi zamartwica nie grozi bo wierzga i mierzyc się nie da...po 30 minutach zostałam wypuszczona...po powroci do sali zaczełam stosowac metode dreptania i kucania w skurczach (oczywiście z telefonem w dłoni)...potem załapałam sie na obiad...a miałam już takie skurcze, ze w tym bólu nie dałam rady prosto utrzymać talerza z zupą i wylałam  ja sobie na ręke...pdczas obiadu moja towarzyszka zaczeła odzyskiwać mowe i humor...śmiałam się ze biedna się napatrzy co ja tu cuduje...potem do sali przyszła inna mało sympatyczna położna zbadać tetno dzidziusiów...i pyta mnie  czy to ja mam skurcze..,..a i owszem-jaaa!  zapytała jak często 'co 5-7 minut' odpowiedziałam...kaząła informwać gdy będą częstsze...dodam tylko, ze nadal nie wierzyłam że rodze...i dalej chdziłam, kucałam, smsowałam, chdziłam, kucałam, smsowałam.... i tak w kółko...
potem dzwoniła do mnie teściowa...śmiieje się z tego telefonu do dzis...
Tesciowa: i jak tam?
ja: no mam skurcze co 5-7 minut...
t: co 5-7 min.? eee to ci jeszcze przejdzie...  
nie mineło dużo czasu i skurcze stały sie cholernie bolesne...gdy kucałam nie dałabym już rady sie podniesć gdyby nie rant łóżka... ale komórkę dalej dzielnie dzierżyłam w dłoni...koleżanka miała coraz bardziej przerazoną minę patrząc na mnie...no i wtedy zaczeły się bóle co 3-4 minuty...  po kilku skurczach napisałam do Gośki...'skurcze co 3-4 min. Gośka czy ja już rodze?' i zaraz sms zwrotny...'rodzisz! kochana żegnaj sie z brzuszkiem' jakoś mi się wtedy miło na serduchu zrobiiło i dopiero wtedy tak naprawde uwierzyłam że to już lada chwila... i powiedziałąm na głos 'noo chyba już czas je poinformować ze rodze...'[ i miałam zamiar iść po którąs z położnych...nie zdązyłam nawet sę odwrócić, a kolezanka z łóżka obok zerwała się i nagle wyparowała...akurat miałam skurcz więc zanim zdązyłam się odwrócić ona już była spowrotem, a w drzwiach stała położna(ta mało sympatyczna)...powiedziałąm że skurcze co 3 minuty...a ona kaząła mi przejśc do zabiegowego i stwierdziła ze mnie zbada...w trakcie badania złapał mnie skurcz, że aż w pół mnie zgięło...po badaniu usłyszałam, że  rozwarcie na 6 cm mam wrócić do sali po coś do picia i zaprasza na poródówke!A była to godzina 16.00...szłam więc do sali i przechodząc koło gabinetu położnych usłyszałam jak jedna mówi do drugiej '...6cm i główka bardzo napiera...' wg nakazu wzięłąm wode i telefon a pod salą czekały już położne(ta młoda i ta niesympatyczna)...wychodząc z sali złapał mnie kolejny skurcz...normalnie mnie sparaliżowało...złapałam się ściany i nie mogłam się ani poruszyc ani cokolwiek powiedzieć...ta niesympatyczna położna patrzy na mnie i pyta co się stało...a ja na to buzie otworzyłam...się smiać zaczełam bo nie mogłam nic pwiedziec ....i stałam jak ta kretynka...a ta sympatycza położna mówi 'aaaa to skurcz...' ehhh baby ameryke odkryły...  w końćcu mogłam iść dalej i okaząło się ze poród odberze ta sympatyczna Pani ...położna poszła przodem, a ja po tyłach...droga na porodówkę trwałaby wiecznie gdyby nie to że między skurczami prawie biegłam...po dotraciu na blok porodowypołożna przygotowywała kroplówke..potem poległam na łóżku podłączyła oxy i ktg a ja co robiłam? w tym czasie pisałam sms'y! smsa o tresci 'Jestem na porodówce.Rodze.Mam skurcze co 3 min i 6 cm rozwarcia.' pisałam w 3 skurczach!! a to by znaczyło że skurcze były już częstsze...potem odłozyłam tel. bo już zaczął mi przeszkadzac...zdązyłam pare razy sie wygiąć z bólu chwytając rant łóżka i pomyślec ze pewnie się jeszcze kilka godzin tak pomęcze...położna wciąz biadoliła o oddychaniu a ja miałam ochote już jej krzyknąć że na cholere mi to oddychanie skoro i tak boli!!!iiiiiiii wtedy nadszedł skurcz i poczułam straszne napieranie...ale to nie było takie samo jak przy Zuzii...zupełnie inne...powiedziałąm jej że czuje jak mi wszystko napiera podczas skurczu...sstwierdziła, że mnie zbada...kazała mi się przewrócić z boku na plecym, a ja nie miałam siły! miałam takie skurcze, ze mnie paralizowało...pomogła mi się przekulnać i kzałą nogi rozłożyć, ale ja nawet nie czułam czy je rozkładam czy nie...po badaniu powiedziałą, ze jak poczuje skurcz to mam sobie popchac...podała mi uchwyty, żeby sie zaprzeć załamała łóżko w połowie i wyszła z sali...zdążyłam tylko pomyśleć, ze pewnie mam popchac, zeby mała zeszła w kanale rodnym nizej...potem zobaczyłam jak wjechała do sali z łóżeczkiem i juz ubrana w fartuch...staneła obok i ja pytam czy robi się rozwarcie a na mi na to'oj robi się robi' na to nadszedł skurcz...zaparłam się i pochałam...iiiinagle poczułam coś jakby klaśnięcie w srodku...aż się wystraszyłam...a położna na to'spokojnie to tylko wody odeszły'.wtedy staneła mi między nogami i powiedziała..'pchaj,.pchaj, pchaj' a zraz potem...'główka już jest'.wyjścia główki nawet nie poczułam...wtedy położna jakby sobie przypomniała i zaczeła wołać kogoś...(chyba mieli być do pomocy) zaraz potem kolejne parcie i Alcja była juz na swiecie!! Kuknełam sobie między nogi i widziałam ja...czarnule....wtedy ból przerodził się w szczęscie okraszne łzami...oparłam głowe i poleciały mi łzyyy...łzy szczęscia...zapytano mnie o imię, musiałam waziasc głeboki odech zeby odpowiedzieć...ehhh 'Alicja'. Zapłakała....owinięto ja w rozek i położono mi na piersi...głaskałam ja po tej czarnej czuprynce a łzy dalej mi płynęły...to szczescie jednak mi chwilowo mineło gdy okazało się ze jest problem z łożyskiem,...nie chciało się odkleic...przeraziłam się bardzo...położna i panie do pomocy cudowały zeby się odkleiło...kazały mi kaszleć...ja kaszlałam, a Alicja skakąła mi na piersi...w końcu jedna z nich mówi, ze pomoże...ja miałąm dalej kaszleć a ona wycelowała miejsce na moim brzuchu i nacisneła...iii wyprysło łożysko a z nim litry krwi...wszystko i wszyscy zostali opryskani krwia... dokoła wygladanło jak tło w dobrym horrorze....jakgdyby kogo zamordwano...panie śmiać się zaczeły...'ciekawe kto to tera posprząta?' potem zabrano Alicje do mierzenia mnie obmyto wstrzyknięto jakis srodek na obkurczenie macicy,wsadzono na wózek i odwieziono do sali skad obwieściłam całemu światu, ze ZOSTAŁAM MAMĄ! ślicznej czarnulki!

P.S: krótko.... co nie?!

   

Offline ANNUUSSIIA

  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 952
  • Płeć: Kobieta
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #62 dnia: 7 Października 2008, 10:17 »
ja tak czytam ten watek i trochę mnie przeraża ale i napawa optymizmem, dziewczyny dały radę to ja też dam :D Cieszę się że taki wątek istnieje :D



Offline tete

  • "Nikt nie lubi samotności. Ja tylko nie próbuję się z nikim na siłę zaprzyjaźniać. To prowadzi do rozczarowań."
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 6151
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 2.06.2007
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #63 dnia: 8 Października 2008, 23:55 »
no ja tez sie ciesze:) moj porod nie byl ani tak 'porywajacy' ani..no slowa zabraklo mi..moja glupota ze po odejsciu wod(nie wiedzialam ze to wody!!!!!!!!) zglosilam sie po 8h do szpitala z malowodziem.az mi glupio z powodu mojej niezapobligowsci...ile sie od lekarzy nasluchalam....\
jak bede miala dostep staly do neta -opisze to.
Nikt nie lubi samotności. Ja tylko nie próbuję się z nikim na siłę zaprzyjaźniać. To prowadzi do rozczarowań.

Offline Vall

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 16385
  • Płeć: Kobieta
  • Żyć - oznacza wciąż wyrywać się do przodu!
  • data ślubu: 07.07.2007 :smile:
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #64 dnia: 9 Października 2008, 08:29 »
Tetku czekamy :)

Offline s.aga

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 1780
  • Płeć: Kobieta
  • Życie jest piękne, gdy patrzysz na nie pięknie
  • data ślubu: 16.10.2004
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #65 dnia: 17 Października 2008, 14:49 »
no i wkońcu napisałam :)
moje perypetie ze skurczami znacie :) ale to co się działo 14 września przeszło wszystko.
skurcze co 3-5 min i szybka wizyta na ostrym dyzurze i decyzja o pozostaniu w szpitalu
w skrócie to cały czas na fenoterolu byłam, przy większych akcjach skóczowych na kroplówwkach
i tak było do 6 września, przyszedł po urlopie ordynator i kazał odstawić wszystko. i tak się stało
wieczorem żartowałam z męża że ma jeździć autem do pracy bo nie znam dnia ani godziny :) tylko sie głupio zaśmiał

no i teraz finał
ok 3 rano w wc zuwazyłam krew, mówi sobie czop mi odchodzi, a to jeszcze nic nie znaczy. poszłam dalej spać :)
po paru minutach wstaje i czuje jak mi się mokro zrobiło, więc lece do wc. w między czasie pytam dziewczyny siedzącej obok :) jak wyglądają odchodzące wody :)pisze do męża ze coś się dzieje, a on na to żebym dała znać po wizycie porannej, nie uwierzył że to juz :)
w drodze powrotnej mówię pielegniarce co się dzieje, bez badania, Ktg wysłano mnie na porodówke
przez cały ten częste skórcze ale nie jakos specjalnie bolące.
o 8 zadzwoniłam po męża, sala do rodzinnego była zajęta. ale to dobrze bo dostaliśmy sale septyczną, a tam było wc i prysznic, więc dla mnie lepiej
i się zaczeło
bolało, nagadałam się przy tym coniemiara, uklnełam. położne były super. dostałam jakieś czopki - podobno miały ból uśmierzyć - podobno :)
i tak to wszystko trwało 5h15min, potem II okres w pozycji kucanej. no i mała która przez pierwsze pchnięcia ładnie się przesówała, a następnie cofała :( i tak było przez 45min.
nie omineło mnie nacinanie krocza, i to własnie niemile wspominam
no i koniec. jak to mój mówi, główka, ramie i hop mała na świecie
widziałam ją przez sekunde z racji wcześniactwa, poszła sie warzyc mierzyć oczywiście w asyście tatusia
to chyba na tyle


Offline Vall

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 16385
  • Płeć: Kobieta
  • Żyć - oznacza wciąż wyrywać się do przodu!
  • data ślubu: 07.07.2007 :smile:
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #66 dnia: 17 Października 2008, 19:11 »
no to sam poród w sumie szybciutki! :)

szkoda ze wczesniej tak cie wymęczyło  ::)

Offline mikoala

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 3534
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #67 dnia: 22 Listopada 2008, 16:12 »
Trochę za wcześnie chyba przeczytałam ten wątek bo ja ślub dopiero 25.07.2009 ale jakoś tak z ciekawości. Trochę sie przeraziłam nie raz wzruszyłam! Mam nadzieję że szybko uda nam się z dzidzią i już nie jako gość zawitam w bebikowie!!

Offline elisabeth81

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 7820
  • Płeć: Kobieta
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #68 dnia: 24 Listopada 2008, 21:50 »
Ja właśnie kończę swoją relację..najpóźniej jutro wam wkleję.
"Wstać rano, zrobić przedziałek i odpieprzyć się od siebie. Czyli nie mówić sobie: muszę to, tamto, owo. Ja zapisuję rano, co mam zrobić. A chwilę potem skreślam połowę"

Offline Kasia*

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 14875
  • Płeć: Kobieta
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #69 dnia: 24 Listopada 2008, 21:54 »
oj to ja czekam z niecierliwością :)
Wszyscy mówią mi - kiedyś przyjdą lepsze dni, ktoś na dobre zmieni mnie, czekam na ten dzień

Offline anusiaaa

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 26444
  • Płeć: Kobieta
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #70 dnia: 25 Listopada 2008, 07:36 »
ojjjjaaa ja tez czekam Ela :tupot:
"Travel is the only thing you buy that makes you richer"

Offline dziubasek

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 17066
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: .:25.08.2006:.
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #71 dnia: 25 Listopada 2008, 08:41 »
czuję, ze powieje optymizmem!!!! w końcu akcja porodowa była expressowa :D

Offline Vall

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 16385
  • Płeć: Kobieta
  • Żyć - oznacza wciąż wyrywać się do przodu!
  • data ślubu: 07.07.2007 :smile:
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #72 dnia: 25 Listopada 2008, 09:29 »
no byla eksperoswa, ale Ela pisala.... ze o rodzeństwie długo nie pomysli  ;)

czekamy!

Offline elisabeth81

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 7820
  • Płeć: Kobieta
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #73 dnia: 25 Listopada 2008, 15:13 »
Chyba tak szybko nie skończę opisu, dla zachęty wklejam jednak pierwszą cześć. Zaznaczam, że gdybym pisała ją dzień po porodzie to byłaby ostrzejsza. Dziś już ciutkę zapomniałam jaki to ból.
To zaczynamy...


Jest środa 12 listopada - jesteśmy w drodze na kolejne KTG w szpitalu w Zdrojach. Spakowaną torbę wozimy już od tygodnia choć tak jak za każdym razem  wydaje nam się że znowu wrócimy do domu. Bo przecież się nic nie dzieje… co z tego że dwa dni po terminie? Można urodzić nawet dwa tygodnie po wyznaczonej dacie. Jedziemy zatem trochę znudzeni - w końcu kolejny raz pokonujemy tę samą trasę, w myślach planuję co dziś mam do zrobienia.
Na izbie przyjęć potworny tłok, przed nami 2 ciężarne oczekują na badanie ktg z których jedna jak się później okazuje musi być monitorowana ponad godzinę. I tak po prawie dwóch nasza kolej. Jest jak zwykle, Rafał komentuje wyniki i śmieje się że moja czynność skurczowa leży i kwiczy. Taa.. przez prawie 40 minut jeden mizerny,żałosny, prawie nieodczuwalny skurcz. Po badaniu czeka mnie jeszcze USG i wg lekarki „jeszcze tylko panią zbadam i puścimy panią do domu, kolejne ktg w sobotę”. Czyli jest jak zawsze - wracamy do domu. A jednak to ostatnie badanie po którym miało być „puścimy panią do domu” przynosi inne wieści: „wie pani co, właściwie to…hm…no tak …ma pani już dobre 3,5cm rozwarcia..to może pani już zostanie? Wywołamy poród, w końcu już po terminie”
No nie powiem…mało to romantyczne… inaczej to sobie wyobrażałam. Ale że końcówka ciąży potwornie mi się dłuży i męczy już okrutnie to propozycja zaczyna mi się podobać
Rafał przynosi mi torbę a położna, która ma mnie zaprowadzić na porodówkę proponuje, żeby mąż poszedł sobie coś zjeść a ja mam po niego zadzwonić jak się zacznie akcja. A akcja przy wywoływanym może się długo rozkręcać. Trochę zaskoczeni ustalamy rzeczywiście że po Rafała zadzwonię. Jak się później okazało to był błąd. Trzeba było chłopa brać od razu, potem ledwo zdążył.
O godz. 13 kładą mnie na porodówce , od razu podłączają mi KTG i każą wyłączyć telefon co czynię a chwilę później uświadamiam sobie że…nie pamiętam PINU. No za Chiny ludowe sobie nie przypomnę. Extra…jak ja zadzwonię po Rafała?
Godzina mija szybko (nadal myślę nad PINEM ale nic mi się nie przypomina), o godz. 14:10 lekarka decyduje podłączyć mi kroplówkę z oksytocyną. OK. niech się wreszcie coś zacznie. Mija kolejna godzina…leżę pod kroplówą, przypięta pasami do ktg i nuuuuuudzi mi się potwornie. Zero jakiejkolwiek akcji. Z nudów liczę kafelki na sali, nauczyłam się prawie na pamięć instrukcji dezynfekcji rąk, znam też już adres serwisu urządzenia ktg. Nie no…ja się tu porżnę z nudów. To ma być poród? Wołam siostrę,że chcę pójść do toalety. Słyszę „Zaraz kochaniutka, musisz poczekać. Straszny młyn tu mamy”. To fakt. Za chwilę mają przywieźć rodzącą w 30 tygodniu, przyjmują nowe rodzące. Dobra poczekam.
Jest godz.16:15…siku mi się chce …..wołam jeszcze raz siostrę i w tym momencie czuję potworny ból. Już wiem..zaczęło się. To był pierwszy skurcz…za chwilę kolejny……. O ja pierniczę!…….jak to tak boli, to ja dziękuję. Przychodzi akurat siostra która pyta czy chcę lewatywę. Chcę. Coś mi się kołacze po głowie, że to może przyspieszyć poród. „To jeszcze sprawdzimy rozwarcie” Nadal 3,5cm. W drodze do lewatywowni pytam się położnej ile muszę pod tą kroplówką leżeć. „Do końca kochaniutka, do końca. Poród indukowany na tym polega, że do końca podaje się oksytocynę”. To mnie powaliło. Jak to? Mam tam leżeć  w tych bólach? To nie tak miało być. W końcu nasłuchałam się na zajęciach w Szkole Rodzenia o tym, jak to można chodzić po korytarzu, skakać po piłkach i innych cudach, jak to mąż ma mi pod prysznicem pomagać. Zaczynam być przerażona, tym bardziej że bóle są już konkretne.  Słyszę jeszcze od położnej, że na lewatywę mam godzinę i w tym czasie mogę sobie pochodzić. No nie omieszkam.
"Wstać rano, zrobić przedziałek i odpieprzyć się od siebie. Czyli nie mówić sobie: muszę to, tamto, owo. Ja zapisuję rano, co mam zrobić. A chwilę potem skreślam połowę"

Offline agulkaaa
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 8211
  • Płeć: Kobieta
  • MISIO 13.05.2007, MACIUŚ 21.10.2009
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #74 dnia: 25 Listopada 2008, 15:22 »
ela pisz bo jestem ciekawa co dalej

Offline Gemini
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 5362
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 30.06.2007
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #75 dnia: 25 Listopada 2008, 16:55 »
Ciekawie się zaczęło :Tuptup: :Tuptup: :Tuptup:


Offline anusiaaa

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 26444
  • Płeć: Kobieta
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #76 dnia: 25 Listopada 2008, 17:08 »
Aleeeeeeeeeee ciekawie...i co z tym PINEM  :P
"Travel is the only thing you buy that makes you richer"

Offline Vall

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 16385
  • Płeć: Kobieta
  • Żyć - oznacza wciąż wyrywać się do przodu!
  • data ślubu: 07.07.2007 :smile:
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #77 dnia: 25 Listopada 2008, 20:37 »
ooo -  EMOCJE  narastają :) już sie niecierpliwie na cd :D

Offline liliann

  • Global Moderator
  • Chuck Norris
  • *****
  • Wiadomości: 37559
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 30 września 2006
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #78 dnia: 25 Listopada 2008, 22:14 »
Ela dobre....dobe...
"Ludzie, którzy stawiają sobie mierne cele życiowe, zazwyczaj osiągają to co zamierzali: nie dążą do niczego i niczego nie zdobywają. ”
— Richard M. Devos

Offline ~Ania~
  • Global Moderator
  • Chuck Norris
  • *****
  • Wiadomości: 24071
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 2006-10-07
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #79 dnia: 26 Listopada 2008, 07:30 »
Napiecie rosnie :-)

Offline dziubasek

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 17066
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: .:25.08.2006:.
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #80 dnia: 26 Listopada 2008, 08:14 »
 ::) ::) ::) zaje.iście się zaczyna... Ela zdążysz skończyć przed moim porodem?

Offline elisabeth81

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 7820
  • Płeć: Kobieta
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #81 dnia: 26 Listopada 2008, 12:28 »
Dziubasku zdążę ;)

Część II

Rafał już na mnie czeka w korytarzu (jak się później dowiem od godz. 13 czekał pod porodówką aż do niego zadzwonię, w końcu sam kazał się zaprowadzić do żony).
Położna zostawia mnie z tym miłym doświadczeniem jakim jest lewatywa a ja prawie biegam po toalecie w kółko i tylko gdy czuję skurcz nic innego nie ciśnie mi się na usta jak „o ja pie…”.
Między skurczami zastanawiam się jak to możliwe że matka natura tak to wymyśliła, że takiemu pięknemu wydarzeniu jakim jest przyjście na świat dziecka towarzyszy tak potworny ból. Kolejny skurcz…. Jeszcze silniejszy niż poprzednie… podpierając się o ścianę wchodzę pod prysznic. I kolejny… porzucam filozoficzne rozmyślania i skupiam się już tylko na oddychaniu - trochę pomaga. Między moimi kolejnymi „o ja pier…” słyszę zza ściany „ kur…a, kur…a..jak to boli”. Oj sąsiadko, jak ja cię rozumiem.
Nie wiem ile czasu mija ale w końcu decyduję się wrócić na salę (jest 17:30). Wychodzę prawie na czworaka. Kątem oka widzę Rafała w tym śmiesznym wdzianku szpitalnym za 150zł (cena porodu rodzinnego w Zdrojach). Patrzy na mnie wijącą się z bólu i widzę przerażenie w jego oczach. No tak to on mi nie pomoże.
Kładę się na tym potwornie niewygodnym łóżku i słyszę od męża „jak chcesz to możesz mnie ścisnąć za jajka”. Przez chwilę biorę jego propozycję całkiem poważnie. Niech też cierpi tu ze mną ;)
"Wstać rano, zrobić przedziałek i odpieprzyć się od siebie. Czyli nie mówić sobie: muszę to, tamto, owo. Ja zapisuję rano, co mam zrobić. A chwilę potem skreślam połowę"

Offline agulkaaa
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 8211
  • Płeć: Kobieta
  • MISIO 13.05.2007, MACIUŚ 21.10.2009
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #82 dnia: 26 Listopada 2008, 12:31 »
hehehheheheh dobre
btw nie wiedziałam że w zdjochach się plłaci za rodzinny....

Offline :martyna:
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 17583
  • Płeć: Kobieta
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #83 dnia: 26 Listopada 2008, 12:34 »
Ela, popłakałam się czytając Ciebie, bo tak niedawno przeżywałam to samo...a ta lewatywa i to "ja pier..." też pamiętam :)
Z propozycji męża się uśmiałam. Przy następnym porodzie tak właśnie zrobię :)

Offline dziubasek

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 17066
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: .:25.08.2006:.
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #84 dnia: 26 Listopada 2008, 12:54 »
:brawo: Ela!! To najbardziej emocjonująca relacja jaką czytałam... może podchodze tak do tego ze względu na zbliżający się mój poród  :P

PS> Muszę o tych jajkach powiedzieć Tomkowi... co by mi takich propozycji nie składał, bo znając siebie nie omieszkałabym...
PS2. Żeby było śmiesznie, nawet jak robią cesarkę (przy której mąż nie może być) trzeba uiścić opłatę 150 zł za poród rodzinny :P :P Chyba znowu za ten fartuszek i możliwość postania taty przy kąciku noworodka...

Offline Vall

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 16385
  • Płeć: Kobieta
  • Żyć - oznacza wciąż wyrywać się do przodu!
  • data ślubu: 07.07.2007 :smile:
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #85 dnia: 26 Listopada 2008, 13:29 »
 ;D ;D ;D Ela podoba mi się Twoja relacja  :D :D :D

mimo, ze rozumie Twój ból - to widac poczucie humoru Cię nie opuszcza (teraz) :)

Offline tete

  • "Nikt nie lubi samotności. Ja tylko nie próbuję się z nikim na siłę zaprzyjaźniać. To prowadzi do rozczarowań."
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 6151
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 2.06.2007
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #86 dnia: 26 Listopada 2008, 13:40 »
Ela-jak Aghate Christie sie czyta normalnie :o :o :o
taaa płaci sie w Zdrojach-ale ja powtarzam do znudzenia:JEST MOŻLIWOSC NAPISANIA PODANIA O ZWOLNIENIE Z KOSZTÓW PORODU RODZINNEGO-i nikt zato w Zdrojach łba nie urywa albo gorzej nie traktuje...
Nikt nie lubi samotności. Ja tylko nie próbuję się z nikim na siłę zaprzyjaźniać. To prowadzi do rozczarowań.

Offline Gemini
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 5362
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 30.06.2007
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #87 dnia: 26 Listopada 2008, 16:17 »
Podoba mi sie bardzo Twoja relacja, chociaz jestem juz totalnie pos...na ze strachu :o :o :o

Mam nadzieje, ze po porodzie tez bede umiala opowiadac o nim z humorem


Offline tete

  • "Nikt nie lubi samotności. Ja tylko nie próbuję się z nikim na siłę zaprzyjaźniać. To prowadzi do rozczarowań."
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 6151
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 2.06.2007
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #88 dnia: 26 Listopada 2008, 16:22 »
Ela normalnie mnie zmotywowałas.... :P :P
Jak wiecie termin miałam na 21-22.05-ale po kontrolnej wizycie odesłano mnie do domu 21.05 z błogosławienstwem "że my to w polu jestesmy jak za tydzien się zacznie to dobrze bedzie"
No to wrócilismy
Boże Ciało.
Ja jako ten wieloryb z opuchniętymi kostakami juz do koscioła nie ide.Jest mi duszno ciezko jakos tak dziwnie.A ze nie zdało egzaminu mycie okien,spacery,sex tuz przed-mysle sobie looz "jak weszłas to i wyjsc musisz jak nie chcesz sama po dobroci to ci pomogą"
Posprzątałam chate,zrobiłam obiad(pamiętam to zrazy wołowe były!! )wzięłam ksiązeke i tak sie wierce..jakies skurczybyki sa..ale słabe jakies.
wiec leze/
zapomniałam dodac chyba najbardziej istotnej informacji:otóz tego dnia o ok 3nad ranem odeszły mi wody.Tylko ze nie wiedziałam ze "to są wody:(siąpiło sie cos deliktanie-zadzoniłam do poloznej -kazała sie obserowac itp..) wiec ok 16 22.05mówi domnie mąż:ty mała (perwers mówic 'mAŁA ' do słoniątka w terminie porodu  )chodz pojedziemy sprawdzic co jest pięc.Ja ociągałam sie nieco(wkoncu byłam tam wczoraj nie  ?) ale czlapie sie za nim
Na izbie jakto na izbie najpierw formalnosci potem badanie.
"ale kiedy pani wody odeszły:pyta przeurocza jak sto diabłów ginka wkładajac mi cos wielkiego i zelaznego w moją pochwe.
"nie,prosze pani.mi wody nie odeszły-przeciez nie przeoczyłabym nie"?
urocza lekarka
"ale pęcherz pękł prosze pani juz dawno"
Ja oczy jak 5zł a tam dwie kolejne przeurocze połozne wycierajac krew która bryzgala po narzędziu włożonym przez uroczą panią gin zakładaja mi koszule szpitalną na co ja sie pytam"to ja na patologie musze isc"
one juz widze leją zemnie ..."nie prosze pani do porodu"
"eeyyy nie to spoko-pomyłka wczoraj mój gin a wasz ordynator mówił ze jestescmy w lesie z porodem"
"noto juz wyszlismy z lasu prosze pani szybciutko "szybciutko na sale porodową."
wypełzłąm w tej koszuli coto z załozenia nawet dupska nie przykrywac a mój G stoi blady jak sciana i sie pyta mnie i lekarki"co sie dzieje"
"dziecko sie panu rodzi"  
potem usg na którym potwierdzono małowodzie..mina widze nie tęga u lakarki,wzywa na konsultacje innego lekarza.Teb zjawia sie w przeciągu 5 min z kims jeszcze.Cos tam gadają a ja bez przerwy wchodze im  w słowo "czy z Mają wporządku???"
Lecimy na sale...
Tam KTG i oxy dawka 1
mija chyba godzina/Przylazła nadęta połozna i mówi "o widze ze pani z tych co nie piszczą"ja na to"a czego mam piszczec jak jeszcze bóle są znosne-piszczec bede potem"
Przychodzi 2ginów-badania rozwarcia..wyje jak dziecko...bada mnie jeden i drugi..skurcze to pikus...zero rozwarcia..
oxy dawka 2...
znow czekam..skurcze *cenzura*-wg innej połoznej do północy na bank sie wyrobie  (jest g 20) znów badanie..
ja mowie do G"jak on *cenzura* domnie podejdzie to go kopne jak Boga kocham)
lekarz odpuszcza
na jakies 20min
przylazi znów w asycie 3 stażystek-to badanie jakos mniej boli..zresztą juz nie odczuwam przerw miedzy skurczami.....rozwarcie..
MIERNOTA 2cm'..
3dawka oxy...
4dawka oxy...
wielkie NIC jesli idzie o rozwarcie
widze jakies zamieszanie na korytarzu..wpada 3 lekarzy(2 ginów 1 anestezjolog) i dwie połozne -jedna z cewnikiem druga z jakimis papierami
'prosze podpisac zgode na cc"
myślalam ze zwymiotuje.najpierw ze to jest gdzies w zaswiatach moich mysli ze to sie nie dzieje na serio..
NIE..
"jak to nie"
pyta lekarza
No nie..
"zwariowałas?rozum ci odjeło" pyta G
ja jeszcze sn popróbuje.i sie odwracam łbem do sciany
Prosze pani chocby pani tu dwa dni lezała nie ma pani szans urodzic tego dziecka siłami natury.
I pękałam
Ryk mój,spazmy..ze ja sie nie nadaje ,zeby dali mi jeszze troche czasu,ze moze jeszcze raz oxy,ze sie boje o Maje w cc...
dostaje jakis zastrzyk...uspokajam sie.Podpisuje (w sumie G podpisał) Pierwsze wkłócie cewnika..mi wszystko jedno...łzy mi lecą ciurkiem,nic nie mówie ,nie oddycham prawie..tysiac mysli..jak ja ją podniose po cc,czy bede mogła karmic,czy jej nic nie zrobią jak ja bedą "wyjmowac'Jade na sale operacyjną.Nic do nikogo nie mówie
Kłoda bez zycia,czucia
Anastezjolog kaze mi zrobic łuk -ja leze i gapie sie w lampy.Powtarza prosbe.Wkoncu pielegniarki mnie przewracają.Jakis gin którego wczesniej nie było tłumaczy mi ze to jedyny wyjscie,ze Maja powoli zaczyna sie podduszac.
Kubel wody na jebniety łeb
Majaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
wygiam sie w łuk jak kot,próbuje zartowac z lekarzami..dwóch z nich obsługuje w mojej hurtowni medycznej..śmiech na sali..Kroją..
dziwne uczucie..bez bólu -lekkie szarpanie.Mija jakies 15min-słysze płacz
...ten płacz bedzie mi towarzyszył wszędzie...juz do śmierci.
przynoszą mi małe pomarszczone sine(owineła sie Małpa pępowiną) "coś" nie kładą na piersi tylko przytulają domojej twarzy..
Płacze.
Nie będe próbowac opisac emocji jakie mi towarzyszyły kiedy ją dotknałam..powąchalam..
pierwsza (i długo jedyna )mysl tuz po"ja sie urodziłam poto aby ją mieć"
Maja jest najlepszą częścią nas...
Moja wiarą,nadzieją ,miłością
.
Nikt nie lubi samotności. Ja tylko nie próbuję się z nikim na siłę zaprzyjaźniać. To prowadzi do rozczarowań.

Offline liliann

  • Global Moderator
  • Chuck Norris
  • *****
  • Wiadomości: 37559
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 30 września 2006
Odp: NASZE PORODY..czyli co? jak? kiedy ?i czemu tak bolało:)....
« Odpowiedź #89 dnia: 26 Listopada 2008, 16:37 »
Tete ...dlaczego mi to robisz???
rycze...
"Ludzie, którzy stawiają sobie mierne cele życiowe, zazwyczaj osiągają to co zamierzali: nie dążą do niczego i niczego nie zdobywają. ”
— Richard M. Devos