Witam poweekendowo

Był może męczący ale za to bardzo przyjemny

W sobote rano skończyliśmy robic nasze dzieło. Troche czasu nam to zajęło, prace trwały od jakiś 3 miesięcy ale to z braku wolnego czasu

Ale huśtawka już gotowa

A wieczorem wybraliśmy sie na obchody sobótek do Czarnolasu, najpierw spacer po parku wokół muzeum
a póżniej impreza
długo poszukiwana wata cukrowa
wiadomo co wolał Rafał

a tam wsadziłam siostre, ja po zjedzeniu waty miałam obawy

potem posłuchaliśmy "Konia Polskiego"
a potem spotkaliśmy przyjaciół, którzy w sobote ślubują i tak od słowa do słowa umówiliśmy się do nich na "kawalersko- panieński".
Zaopatrzenie zrobiliśmy po drodze, tylko że ja kierowca, przyszła panna młoda w ciąży, więc tylko panowie wznosili toasty (obydwaj odchorowali na drugi dzień).
W droge powrotną do domu wybraliśmy sie jakoś ok 3. I Rafał stwierdził, że wrócimy inaczej niż przyjechaliśmy bo on zna droge... Wrrr... Któryś tam skręt mu sie pomylił, wiadomo dlaczego

i mieliśmy wycieczke krajoznawczą. No i w rezultacie wróciliśmy 3 razy dłuższą drogą
Ale nie było tak źle- nawet się nie pokłóciliśmy przez to

W niedziele zwlokłam go o 12 z łóżka i pojechaliśmy prosic gości. Wszyscy potwierdzili przybycie, więc dzień należał do udanych. Wróciliśmy o 22 do domu, obejrzeliśmy meczyk i spaciu...
I po weekendzie, dobrze, że już mam praktycznie wolne, jeszcze tylko ten jeden egzamin, ale się nim specjalnie nie martwie
