Autor Wątek: 25.08.2007 - wyjątkowy dzień Marty i Mateusza, który minął wyjątkowo szybko  (Przeczytany 10771 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline rajdowka

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 7240
  • Płeć: Kobieta
Super data co? ;D


:skacza:


ech sie wzruszylam..  :'(

Offline met

  • Młoda Żonka
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4643
  • Płeć: Kobieta
  • Amor Vincit Omnia
  • data ślubu: [size=
Martuś.. :przytul:
Najlepszego!

Offline Anielka

  • maniak
  • ********
  • Wiadomości: 2168
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 15.08.2006
MArta z okazji dzisiejszej miesięcznicy życzę Wam wszystkiego co tylko sobie zamarzycie :)

A co do fotek, to czekam oczywiście na więcej - tu polecam Ci za przykład MET, która zaspokoiła w miarę nasz apetyt na fotki. Zwłąszcza ta Wasza wspólna, gdzie obie jesteście robi wrażenie - to niecodzienny widok :) Dobrze, że ktos to uwiecznił. Super :)

Offline siva

  • Szczęśliwa żonka.
  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 1223
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 08.2007
Ach, to faktycznie już miesiąc. Ale czym jest miesiąc do reszty życia spędzonego razem????
Oby nasze kolejne miesięcznice, i rocznice były pełne miłości, jak ta pierwsza.
 :urodziny: :urodziny: :urodziny: :urodziny: :urodziny: :urodziny: :urodziny: :urodziny: :serce: :serce: :serce: :serce: :serce: :serce: :serce:

Offline Marcix
  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 209
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 25 sierpień 2007
W trakcie przygotowań przez ten cały rok, miałam różne wyobrażenia jak to będzie, czy się będę denerwować, czy wszystko się uda tak jak zaplanowałam, czy pogoda będzie ładna. Przejmowałam się bardzo i włożyłam w to mnóstwo pracy, często gęsto bywało trudno, bo przecież załatwialiśmy wszystko na odległość. Dwa tygodnie przed weselem już byliśmy w Polsce i plan zakładał, że góra w tydzień uda nam się wszystko załatwić, bo przecież zostały same drobiazgi do dogrania, a te kilka dni przed wielkim wydarzeniem spędzimy na odpoczynku, delektowaniu się emocjami i naszą miłością. Plan był dobry, ale nie wyszedł jak wiecie z mojej relacji z przygotowań. Im bliżej tego dnia tym bardziej byliśmy zmęczeni, wkurzało nas że załatwienie drobiazgów zabiera nam więcej czasu niż te najważniejsze rzeczy jak kościół, sukienka i garnitur.

Z ulgą przyjęłam więc fakt, że ten dzień tuż tuż. Odliczaliśmy już praktycznie godziny.

W piątek rano pojechaliśmy do hurtowni po kwiaty do dekoracji kościoła. Byliśmy już tam wcześniej zorientować się w cenach i rodzajach kwiatów więc wiedzieliśmy już co brać. Jednak nie obyło się bez niespodzianek, bo okazało się, że nie mają paprotek i takich ładnych liści podobnych do filodendrona. Pani jednak wskazała nam drugą hurtownię, całkiem niedaleko, podjechaliśmy tam, weszliśmy i okazało się że mają dużo piękniejsze kwiaty i liście. Kurczę, żałowałam, że większość już kupiłam w tamtej hurtowni. Nie ma jednak co płakać nad rozlanym mlekiem, dokupiliśmy tylko jeszcze liście i paprotki i pojechaliśmy do Deco Mariage po dekoracje, kotyliony i księgę gości.

Było około 11:00 kiedy podjechaliśmy pod salon. Już chcemy otwierać furtkę a tu.... zamknięte. Patrzę ze zdziwieniem, że w środku się nie świeci światło, nikogo nie widać. O cholera!  :mdleje:  Sklep otwarty od poniedziałku do piątku od godziny 12:00! Szlag by trafił, będziemy musieli czekać tu godzinę?? Nie zdążymy zawieźć kwiatów do kościoła, bo pani Marysia, pani kościelna,  miała być tylko do godz. 12 w kościele, a potem od 16:00, a w tym czasie mieliśmy kończyć dekorować sale. Ale ja tak łatwo się nie poddaję. Pomyślałam, że skoro ten sklep jest praktycznie w domku jednorodzinnym to ktoś musi tu również mieszkać. Zadzwoniłam na podany na szyldzie numer i na nasze szczęście pani odebrała, wyjaśniłam sprawę i powiedziała, że nie ma sprawy, za chwilę zejdzie. Ha! Dobra nasza!  :ok:  Pani faktycznie za pięć minut wyszła z domku obok, otworzyła dla nas sklep i wydała dekoracje. Szczęśliwi pojechaliśmy do Gryfina.  :kierowca:

Dobrze jest, jedna rzecz odfajkowana, teraz trzeba było wziąć te wszystkie dekoracje, kwiaty na stoły w restauracji, stroik na nasz stół oraz kosze dla rodziców. Zawieźliśmy to wszystko do restauracji do Chojny, zrobiliśmy dekoracje za młodymi i ok. 16.30 byliśmy z powrotem w domu, bo brat był umówiony z panią Krysią od samochodu. Na 18:00 poszliśmy do tej nieszczęsnej spowiedzi, która zepsuła nam humory.  :cry:

Pod kościołem pogadaliśmy chwilę z Met i Marcinem a potem poszłam do księdza proboszcza, poprosić go, żeby powiedział na mszy coś indywidualnego o nas, o naszej miłości i nie tykał problemów politycznych, katastrof i wszelkich nieszczęść tego świata jak to on czasem ma w zwyczaju. Spotkała mnie miła niespodzianka z jego strony, bo powiedział, że się postara, nie kręcił nosem, a nawet śmiał się z tego, jak powiedziałam że ma tendencje do dramatyzowania   :p

Zadzwoniłam jeszcze do Pana Darka, który załatwiał nam skrzypka, powiedział że mam się niczym nie martwić, że dogadają się z chórem i organistką kto co ma śpiewać i grać. Spieszę tu wyjaśnić, że moja mama również śpiewa w tym chórze i było mi ogromnie miło jak się dowiedziałam, że zadeklarowali się zaśpiewać na naszej ceremonii   :brawo_2:

Wieczorem odbyła się rodzinna narada wojenna, zadania zostały przydzielone, umówione kto, o której, gdzie i z kim ma jechać, kto będzie dekorował klatkę, kto pojedzie po mój bukiet do kwiaciarni do Szczecina i inne szczegóły.

No i się wszyscy rozeszli. Ja jeszcze się krzątałam po domu, przygotowywałam różne drobiazgi do wzięcia na następny dzień, mój strój na poprawiny, który powiesiłam sobie w pokrowcu na drzwiach mojego pokoju, żeby nikt go nie zapomniał i położyłam się spać.

W głębi serca bardzo się denerwowałam, nie mogłam zasnąć, myślałam o tym, żeby tylko wszystko się idealnie udało, żebym się nie pomyliła przy składaniu przysięgi. Dla pewności powtórzyłam sobie kilka razy na głos jedną frazę „...oraz, że cię nie opuszczę, oraz, że cię nie opuszczę, nie opuszczę.... „ itd. żeby zobaczyć jak to brzmi i czy można łatwo przez pomyłkę dodać literkę „d”  przed słowem „opuszczę”. Bardzo chciałam, żeby ceremonia wyszła z klasą i żeby wszyscy oniemieli jak zobaczą nas, pięknie udekorowany kościół i jak usłyszą te piękne, rzewne skrzypki oraz nasze słowa przysięgi wypowiadane w majestacie, wyraźnie, głośno i z miłością w głosie. Tak, ceremonia w kościele liczyła się dla nas najbardziej. Z takimi właśnie myślami zasnęłam.

W sobotę wstałam tak jakby to był zwykły dzień, dalej nie docierało do mnie, że to już dzisiaj. Był słoneczny, ale rześki poranek, taka pogodę lubię i miałam nadzieje, że utrzyma się przez cały dzień. Parę minut po godz. 8.00 miała po mnie podjechać teściowa, bo na 9:00 byłyśmy umówione do fryzjera i makijażystki na Beżowej. Z nerwów nie mogłam nic zjeść, tylko wypiłam łyka herbaty. Byłyśmy 10 minut przed czasem. Salon był jeszcze zamknięty. Pospacerowałyśmy chwilę przed salonem, teściowa się pyta czy się denerwuje i wtedy zorientowałam się, że stres, przynajmniej ten zewnętrzny zaczyna odpuszczać, byłam nawet w dobrym humorze, zadowolona i bardzo ciekawa jak to się wszystko potoczy. Za kilka minut siedziałam już w salonie i zaczynała się praca nad moją fryzurką.

Muszę tu wtrącić pewną uwagę, otóż wybrałam ten salon nie tylko z racji dobrych opinii o nim, profesjonalnej strony internetowej ale również dlatego, że mieli możliwości przyjąć mnie, moja mamę i teściową w jednym czasie na fryzurę i makijaż. Przynajmniej tak się rysowała sprawa w momencie, kiedy umawiałam się z paniami w kwietniu. Niestety, okazało się tydzień wcześniej, podczas fryzury próbnej, że nie będzie takiej możliwości, bo aktualnie jest tylko jedna pani fryzjerka   :Kwasny:  Moja mama zdecydowała więc, że ona załatwi sobie we własnym zakresie fryzjera, bo po co ma tracić czas jeżdżąc do Szczecina, czekając nie wiadomo ile czasu w salonie, aż pani po kolei załatwi mnie, ja i teściowa. Było mi strasznie przykro, bo to właśnie najbardziej mamie chciałam zafundować dobrego fryzjera i makijażystkę. Odpuściłam jednak pod wpływem dość sensownych argumentów, że mama chciała być na miejscu w razie pojawienia się pierwszych gości.

Przypomniałam pani fryzjerce o poprawkach, które miała wziąć pod uwagę czesząc mnie w dniu ślubu, m.in. to, że kok ma być trochę niżej i że ma coś wykombinować z ukryciem grzebyczków od diademu i pani zaczęła działać. W międzyczasie teściowa się nudziła, bo wg planu miała być czesana przez drugą fryzjerkę jednocześnie, ale wymyśliła, że pójdzie kupić jakieś ciastka, żebym coś przekąsiła, bo nic przecież nie jadłam. Chwilę później znowu się zaczęła nudzić i podchodziła do mnie kilka razy pytając się czy aby zdążymy, bo to tak długo trwa, a jej jeszcze nie zaczęli robić. Powiedziałam spokojnie, że zdążymy, chociaż już mi się ciśnienie podnosiło i zaczynała mnie denerwować, bo to ja powinnam być uspokajana w tym dniu, a nie odwrotnie    :nerwus:  Na szczęście w międzyczasie jak ja weszłam pod suszarkę, pani poprosiła ją na fotel i przestała panikować.

Siedząc pod suszarką napisałam do naszej Metuś smska z pytaniem jak się czuje, czy się wyspała i czy ma stresa. Tak tak, Metuś, myślałam o Tobie cały czas  :Serduszka:

Za chwilę mój jeszcze nie mężuś zameldował mi wykonanie kilku zadań, które miał załatwić. Poszedł uczesać się do mojej bratowej i kupił szampany - nagrody do konkursów. O ile do tej pory wykazywał się ogromnym spokojem i opanowaniem to na moje pytanie czy ma stresa odpowiedział dziwnie załamującym się głosem „nnieee, skąd” Aha!  :brewki:  Mój przyszły mężuś zaczyna się łamać. Oby nie wpadł w panikę, nie zestresował się za bardzo i nie płakał przy ołtarzu jak mnie zobaczy bo wtedy ja się rozkleję całkowicie i będą mieli w kościele pokaz wyjców  :buu: :Placz_1: :hahaha:
 
Próbowałam zarazić go swoim względnym spokojem i podtrzymać na duchu, chociaż sama w głębi serca czułam, że mój spokój i opanowanie to tylko zewnętrzna, krucha powłoka.

Fryzura powoli się robiła, ale niestety pani nie zastosowała się do mojej sugestii, żeby trochę obniżyć upięcie, było już jednak za późno na zmiany. Problem natomiast pojawił się przy umiejscawianiu diademu, ponieważ widać było grzebyki a ona jakoś nie miała pomysłu aby je ukryć, chociaż szczerze liczyłam na to, że jak idę do profesjonalnego salonu to już nie będę musiała się denerwować przy czesaniu. W końcu pani zaproponowała żeby je usunąć z diademu. No tak, tylko w jaki sposób skoro to jest przytwierdzone nitami. Na szczęście pani z recepcji wykazała się niezłym sprytem i determinacja i usunęła grzebyki.

Efekt końcowy był zadowalający, aczkolwiek nie powalił mnie na kolana. Moim zdaniem za bardzo byłam ulizana po bokach i włosy były spięte za bardzo w gore zamiast poziomo, naturalnie układając się w kierunku upięcia. Jedynym plusem było to, że tak mocno mi ściągnęła te włosy do tylu, że miałam przy okazji naturalny lifting   :hahaha: :hahaha:

Po fryzjerze podeszłam do kosmetyczki, gdzie pani kończyła już malować teściową. Wszystko szło zgodnie z planem. Jeszcze tylko mój makijaż i fruuu do domku.

Teściowa po makijażu wyglądała jak odmieniona, delikatny ale bardzo profesjonalny makijaż modelujący twarz, ukrywający niedoskonałości, po prostu nie ta kobieta! A już tym bardziej na ta, co była rok wcześniej na weselu swojej córki. Jak dobrze, że ją namówiłam na inną fryzjerkę i profesjonalny makijaż. To nie jedyna rzecz, na którą ją namówiłam. Grzecznie kazałam sobie pokazać w czym idzie na ślub i poprawiny i zobaczywszy to co wybrała, przeraziłam się  :boje_sie:  Biała bluzka i spódnica! Nie, no trzeba było coś z tym zrobić, więc namówiłam ją na przejażdżkę po sklepach i wybraliśmy z Matem bardzo ładny kolorystycznie dopasowany komplecik. Nie powiem, w efekcie  prezentowała się gustownie i z klasą.  :smile:

W niecałą godzinkę i ja byłam już umalowana i potraktowana fixatorem, żeby makijaż nie spłynął pod wpływem wrażeń, być może łez oraz pocałunków gości. Z makijażu byłam bardzo zadowolona, twarz wymodelowana, makijaż delikatny ale wyrazisty i świetlisty.

Około 13:30 przyjechałam do domku, wchodzę a tam niespodzianka!   :brawo_2: Moja Aldonka już przyjechała, kochana koleżanka spod Wrocławia. Uściskałyśmy się, z nadmiaru wrażeń o mało się nie poryczałam, ale zrobiłam wszystko żeby się powstrzymać, bo wiedziałam, że jak raz zacznę to już będę ryczeć przy każdej okazji.

Druga niespodzianka leżała na stole. Mój bukiet i butonierki! Nie miałam pojęcia jak będzie wyglądał, oprócz tego, że miał być z bluszczem i storczykiem phalenopsis. Był piękny ale zupełnie inny niż nakreśliłam go florystce.

Aldonka pobiegła do fryzjera, a ja próbowałam coś zjeść, żeby nie burczało mi w brzuchu podczas mszy. Zdołałam zjeść tylko kromkę chleba z masłem i wypić herbatkę, bo niczego innego nie mogłabym przełknąć. Ubrałam białe rajstopy, których nie znoszę, bo moje nogi wyglądają w nich jak biała kiełbasa na święta wielkanocne   :hahaha: :glupek:  ubrałam pas do pończoch, a właściwie mama musiała mi go zapinać, bo przez te cholerne tipsy czułam się jak w bokserskich rękawicach.  Potem nałożyłam halkę od sukienki, biustonosz, narzuciłam białą bluzeczkę z krótkim rękawem i czekałam już tylko na pana kamerzystę, bo miał być przed 14:00 u mnie.

No to czekam. Chodzę po domu szeleszcząc halką i wygłupiając się przed lustrem. Nawet ciekawie wygląda połączenie bluzeczki z halką. Wyszłaby z tego ciekawa kreacja ślubna  :mrgreen:  Nudzę się   :drapanie: :ziew:  Zadzwoniłam do Mateusza, nie odbiera. Pewnie kamerzysta kręci jego ubieranie. Nudzę się :drapanie: :ziew: Podglądam komedię domową z udziałem mamy i taty, którzy biegają w te i z powrotem, wyrzucając sobie jakieś pretensje o nie zawiązany krawat, o coś co leży nie tam gdzie trzeba, o mało nie doprowadzając do kłótni. Ci to zawsze sobie znajdą porę do reminiscencji ze swojego, wbrew pozorom, szczęśliwego pożycia. Uspokoiłam ich w porę i dalej się nudziłam.

Pomyślałam sobie, że fajnie by było jakby kręciło się tu trochę gości. Świadkowej z bratem jeszcze nie było, Aldonka dalej u fryzjera, smutno jakoś. Szczerze mówiąc czułam się trochę zawiedziona  postawą rodziny, nie pierwszy i nie ostatni raz w ciągu całego wesela, jak się potem przekonałam. Ale było jak było. W końcu przyszedł kamerzysta, moja świadkowa z mężem i moja bratanica, która miała nieść obrączki na poduszce. Ależ pięknie wyglądała ta moja chrześnica.



A tu mój mężuś w pełnej gotowości bojowej  :mrgreen:



Ubrałam się do kamery, powtórzyliśmy po kilka razy ujęcia z zakładania welonu,  pierścionka zaręczynowego, butów, okręciłam się kilka razy i już, gotowa. Za chwilę zrobił się jakiś rumor przy wejściu i poczułam jak serce mi wali jak młotem. To On! Już idzie do mnie! Mój przyszły mężuś wyglądał tak zabójczo, tak elegancko, że aż mi dech zaparło. Podał mi mój bukiet, pocałowaliśmy się, a ja przypięłam mu butonierkę.






Nadszedł czas błogosławieństwa. Stanęliśmy przed rodzicami, najpierw podszedł do mnie mój tata, uśmiechnięty, dumny i pobłogosławił nas. Kątem oka widziałam jak moja mama zaczyna dziwny taniec, przestępując z nogi na nogę, machając rękami i spoglądając w sufit. Oho! Będzie ryk!   :Placz_1: :wink:  Następnie pobłogosławiła nas mama Mateusza, również uśmiechnięta, chociaż bardzo przejęta. Przyszedł czas na moją mamę, która była już w kulminacyjnym punkcie swojego dziwnego tańca. Głos jej się łamał, chociaż powiedziała wszystko do końca, jednak ja w połowie po prostu przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam  :uscisk:


Po błogosławieństwie znowu nastąpiło małe zamieszanie, bo wychodziliśmy już do kościoła. A tu świadek podchodzi do mnie z rozpiętą koszulą i krawatem i głosem niezdarnego dziecka pyta: „zawiążesz mi krawat, bo mi się ręce trzęsą”  :hahahaha:



Ktoś jeszcze zapytał co ma mi wziąć do samochodu, powiedziałam, że wszystko jest przygotowane u mnie w pokoju w reklamówkach i zaczęliśmy schodzić na dół pięknie udekorowaną klatką schodową. Wyszliśmy z klatki a tam..... pierwsza brama!



Sąsiadka, która dwa tygodnie wcześniej brała ślub zrobiła nam pierwszą bramę. Złożyli na życzenia, „żeby nie tylko oni mieli tak dobrze” i kazali wypić zawartość kieliszków. Ja trafiłam na sok z cytryny a Mateusz na miód. Ale się skrzywiłam, widać to na filmie. Zapłaciwszy promilowy okup, zostaliśmy wypuszczeni i mogliśmy wejść do samochodu. Łatwo powiedzieć - wejść. W moim przypadku raczej adekwatne są słowa wpakować się, upchać nogą i szybko zamknąć drzwi, żeby nic nie wypadło  :hahahaha: :p



Chwilę jeszcze pozowaliśmy panu kamerzyście i cały orszak ruszył pod kościół.


C.D.N



Offline siva

  • Szczęśliwa żonka.
  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 1223
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 08.2007
 :brawo_2: :brawo_2: :brawo_2: :brawo_2: :brawo_2: :brawo_2:
Cóż za szczegółowa relacyjka!!!! I fotki, suuper. Ślicznie wyglądaliście, naprawdę.

Offline Marcix
  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 209
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 25 sierpień 2007
:brawo_2: :brawo_2: :brawo_2: :brawo_2: :brawo_2: :brawo_2:
Cóż za szczegółowa relacyjka!!!!

Wiem, przepraszam  :oops: Chyba trochę przesadziłam. Dalej już postaram się pisać mniej rozwlekle :wink:

Offline met

  • Młoda Żonka
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4643
  • Płeć: Kobieta
  • Amor Vincit Omnia
  • data ślubu: [size=
Tylko spróbuj mniej rozwlekle Paskudzie ! :D


Offline ivonca

  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 219
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 18.08.2007

Swietna relacja, mozna sie i wzruszyc i posmiac...... :) pieknie wygladaliscie i bukiecik wyszedl super....i sliczny mialas makijaz

Offline Ania_zgr
  • nowicjusz
  • *
  • Wiadomości: 16
  • Płeć: Kobieta
  • Jeszcze w zielone gramy ...
  • data ślubu: 05 stycznia 2008
czesc
oczywiscie wszystkiego najlpsze dla ciebie i twojego  meża
mam goraca prosbe o fotki z kościoła ja tez za 3 miesieace bede miala w nim slub i  jestem bardzo ceikawa jak wygladal w dniu Waszego święta; Jesli masz jakies sugesti uwagi lub radu dotyczace wlasnie koscioła to przeczytam je uwaznie.  Aha i jescze pytanko o kwiatki czy byly tez z Gryfina?

Offline siva

  • Szczęśliwa żonka.
  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 1223
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 08.2007
Nono. Nawet nie próbuj pisać mniej rozwięźle. Ja tam wszystko czytam.

Offline anelle82

  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 981
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 13.10.2007r, godz.16
Świetna relacja, czekam na ciąg dalszy


Offline aneta_81

  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 3666
  • Płeć: Kobieta
  • Szczęśliwa, spełniona..
  • data ślubu: 22.07.2006
cudnie! moje gratulacje :D czekam na ciag dalszy

Offline Ania P.

  • Dopóki miłość nas dwoje łączy, świat się zaczyna, świat się nie kończy...
  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 935
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 11.08.2007 :*
Kochana dawno mnie tu nie było, a zdjęcia już są! świetnie wyglądałaś, super makijaż i cudny dłuuugi welon, takie są the best, wiem cos o tym ;)
I czekamy na więcej :)

Offline Marcix
  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 209
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 25 sierpień 2007
Wróćmy jeszcze parę chwil wstecz. Jak wiadomo, w dniu odbierania mojej sukienki była na mnie troszkę za ciasna, szczególnie w okolicy dolnych partii żeber. Ciężko było złapać oddech, ale i tak było lepiej niż kiedy przyszła do salonu. Poprosiłam wtedy panie, żeby mi ją poszerzyły odrobinkę na odcinku jakiś 5 cm gdzie najbardziej przeszkadzała mi w podstawowej funkcji życiowej. Po poprawkach było na tyle lepiej, że gdy nie brałam głębszego oddechu to mogłam jakoś przeżyć. O jedzeniu i siadaniu mogłam zapomnieć. No chyba, żeby jeść na stojąco  :hahahaha:

Kiedy skończyłam ceremoniał ubierania się przed kamerą z przerażeniem stwierdziłam, że sukienka na mnie trochę wisi. Schudłam w ciągu tygodnia dość znacznie i w dodatku nie tam gdzie trzeba. Sukienka do lekkich nie należała, więc zsuwała się z mojego skromnego biustu o jakieś półtora centymetra. Dalej by nie spadła, bo trzymała się dobrze na biodrach, ale zrobiła się ciut dłuższa. Miałam cały czas wrażenie, że mi spada, więc zaczęłam ją sobie podciągać za gorset od czasu do czasu.

Gdy już wszyscy wyszliśmy z domu, przedarliśmy się przez pierwszą bramę i wpakowaliśmy się do samochodu i udało się nam go zamknąć, nie zostawiając połowy sukienki lub welonu za autem, ktoś szarpnął za klamkę, otworzył drzwi i znowu moja kiecka wysypała się z samochodu. Już miałam kogoś opiórkać, że zburzył mi moją tak misternie złożoną konstrukcję ale patrzę, a to moja mamusia, która z przerażeniem w oczach trzyma moją wiązankę i mówi: „...zapomniałaś bukietu, leżał na stole” Jak to dobrze, że mama zachowała trzeźwość umysłu i zanim wyszła szybciutko ogarnęła wzrokiem mieszkanie czy coś nie zostało  :uscisk:

Ruszyliśmy całym orszakiem pod kościółek. Byliśmy 15 minut przed czasem, trochę wcześnie, ale to ja nalegałam, że lepiej być wcześniej niż się stresować, że nie zdążymy. Świadkowie, zabrawszy nasze karteczki ze spowiedzi, poszli na zakrystię podpisać dokumenty. W kościele było prawie pusto, siedziało tylko parę nieznajomych mi osób. Tylko chór czekał już w komplecie oraz pan skrzypek, który za chwilę zaintonował Ave Maria. Pięknie grał, gardło mi się ścisnęło, ale nie pozwoliłam sobie na łezki. Staliśmy przed wejściem do kościoła czekając na gości.





Powoli schodziły się kolejne osoby, znajomi, rodzina, nieznajomi. W końcu parę minut przed 16.00 mój jeszcze narzeczony podszedł pod ołtarz, a ja chwyciłam mojego tatkę pod ramię i czekaliśmy już na wielkie wejście. Mateusz z minuty na minutę był coraz bardziej blady i zestresowany. Już myślałam, że mi tam padnie zemdlony przed ołtarzem  :mdleje: ale jak mi się później  przyznał od katastrofy uratowała go pewna scenka rodzajowa. Otóż obserwując cały orszak przy wejściu, ze mną w roli głównej bliski już był utraty przytomności ze stresu i nadmiaru emocji, gdy nagle zza moich pleców wychynął świadek jakby robił a kuku po czym się schował a panna młoda z wrodzoną sobie gracją wiejskiej chłopki zaczęła podciągać kieckę za stanik gorsetu  :hahaha: Tak go to rozśmieszyło, że odzyskał kolorki na twarzy i troszkę się rozluźnił  :mrgreen:

Chór zaczął śpiewać, co było sygnałem początku mszy. Wolnym krokiem ruszyliśmy z tatką pod ołtarz. Dotarliśmy do krzeseł, pocałowałam tatę w policzek, tata uścisnął dłoń Mateusza i przekazał mnie mojemu przyszłemu mężowi. W skupieniu i powadze słuchaliśmy księdza, który pięknie mówił o miłości, o tym co nas połączyło i o tym abyśmy wytrwali w niej do końca świata. Byliśmy bardzo wzruszeni jego słowami.








Poprosił nas abyśmy podeszli i złożyli sobie przysięgę.

Marto i Mateuszu wysłuchaliście słowa Bożego i przypomnieliście sobie znaczenie ludzkiej miłości i małżeństwa. W imieniu Kościoła pytam was, jakie są wasze postanowienia:





I tu przeszedł mnie zimny dreszcz, ponieważ zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam Mateuszowi co trzeba odpowiedzieć na zadane przez księdza słowa w Liturgii.

"Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?"
Spojrzałam na Mateusza i głośno i wyraźnie powiedziałam „chcemy”, chwila konsternacji, cisza, ksiądz wymownie patrzy na Mateusza, żeby też coś odpowiedział, w końcu pyta cicho „... chcecie?”, na to mój już za chwilę mąż odparował zdecydowanie - „tak!” Później przyznał, iż myślał,  że będzie jak na amerykańskich filmach, na wszystkie pytania trzeba odpowiadać - tak. Dalej poszło już sprawnie.

Ja Mateusz biorę Ciebie Marto za żonę.....
Ja Marta biorę Ciebie Mateuszu za męża....





...przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości...








To już.... jesteśmy mężem i żoną, wzruszeni patrzymy na siebie, ciągle jeszcze niedowierzając, że po tylu latach, dobrych i złych chwil, pełnych nadziei, a czasem rezygnacji, w szczęściu i nieszczęściu, z bagażem skrajnych doświadczeń stoimy tu, przed ołtarzem poślubieni sobie i pobłogosławieni.





Razem.... i na zawsze.....do końca świata i o jeden dzień dłużej....
Z kościoła prawie frunęliśmy na skrzydłach szczęścia, tak nam było cudownie i lekko.





Przygotowaliśmy się na deszcz płatków, bo mama ogołociła pół ogrodu z kwiatów i cały kosz wiklinowy czekał przy wyjściu na gości, aby obsypali nas kwieciem. Wychodzimy, goście robią zamach.... fruuuu jak nie powiał mocny wiaterek, to wszystkie płatki przeleciały nam przed nosem i poleciały z wiatrem. Chóralny śmiech, druga próba, tym razem jakaś część spadła na nas.

 



Poleciały też jakieś pieniążki, które sprytnie odebrałam mężowi, żeby przesądowi stało się zadość i abym kasę dzierżyła ja.
Jak tylko się podniosłam zobaczyłam kochaną Metuś z Marcinem stojących przed schodami do kościoła, bladzi, przejęci, ale trzymający fason. Zostawiłam moich gości, którzy już się tłoczyli do składania życzeń i zbiegłam do Metuś, wyściskałyśmy się, powiedziałam:...”było spoko, też dacie radę, będzie dobrze”. Dookoła ludzie bili brawo i śmiali się, bo jeszcze nigdy nie widzieli takiej akcji pod kościołem.  :hahahaha: :hahaha:








A potem były życzenia, niektóre banalne, niektóre wzruszające, kilka od nieznajomych, co podobno dobrze wróży. „Dziękuję” powiedziałam chyba z tysiąc razy, aż mi w gardle zaschło.











Zapakowaliśmy gości do autobusu, niektórzy jechali własnymi samochodami, my wsiedliśmy do naszej bryki i ruszyliśmy w kierunku Chojny. Przy wyjeździe zatrzymała nas grupka dzieciaków. Świadek otworzył okno i krzyknął: „chodźcie dzieci, bo wujek Tomek jest leniwy” i sypał cukierki dzieciom do koszulek przez okno  :glupek: :mrgreen:

Ruszyliśmy dalej, a nasza kierowczyni -  pani Krysia włączyła w samochodzie na cały regulator „Forever young” - Alphaville. Pani Krysia była bombowa!  :brawo_2: :brawo_2: Obowiązkowo przejechaliśmy przez całe miasto rycząc klaksonami. Ludzie przystawali, machali nam. Po drodze mieliśmy jeszcze jedną bramę, znowu dzieciaczki nas zatrzymały i wsypały nam przez okno całe garście płatków. Biedna pani Krysia musiała się pewnie potem nasprzątać. Oddaliśmy resztę cukierków i pojechaliśmy do restauracji, popijając po drodze żołądkową gorzką z piersióweczki  :pijaki: :hopsa:  tak na rozluźnienie.






Offline agapa

  • zapaleniec
  • *****
  • Wiadomości: 434
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 22wrzesień2007
pięknie...super relacja :)



Offline met

  • Młoda Żonka
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4643
  • Płeć: Kobieta
  • Amor Vincit Omnia
  • data ślubu: [size=
Maaaarta!
Ociągaczu jeden :D

:przytul:
Cały dzień się zastanawiałam czy mogę przyjechać do Kościoła wcześniej i wparować na wasz ślub :los:
Byłam za drzwiami. Słyszałam!

Najważniejsze, że mogłam Was uściskać!
« Ostatnia zmiana: 5 Października 2007, 08:04 wysłana przez met »

Offline Maja

  • Global Moderator
  • Chuck Norris
  • *****
  • Wiadomości: 34378
  • Płeć: Kobieta
  • bono animo es
  • data ślubu: 28 sierpnia 2004r.
Super się czyta tką relacyjkę, a sytuacji kiedy dwie Panny Młode padają sobie w objęcia i składają życzenia jeszcze nie widziałam...widzę, że to zostało udokumentowane ;D


Offline Marcix
  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 209
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 25 sierpień 2007
Maju, dziekuje bardzo za te slowa :przytul:

Tak, zrobilysmy male zamieszanie :brawo_2:

Metus - no co, zaraz tam ociagaczu  :razz: Nie bylo nastroju do pisania relacyjki. Ostatnio mam mala burze hormonów, wiec czesto rycze albo mam dolka. Mam nadzieje, ze to dlugo nie potrwa bo zwariuje na tej hustawce :wink:

Offline met

  • Młoda Żonka
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4643
  • Płeć: Kobieta
  • Amor Vincit Omnia
  • data ślubu: [size=
Słodkie zamieszanie..

Martusiu :przytul:
Przydałby się urlop w polsce :los:

Offline Marcix
  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 209
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 25 sierpień 2007
Martusiu :przytul:
Przydałby się urlop w polsce :los:

Czy to jakas sugestia Metus? :wink:
Rozwazamy wlasnie kiedy przyjechac, na razie sporo wydatków, bo zblizaja sie urodziny mojej bratowej, brata i mamy, poza tym gwiazdka, na swieta przyjezdzaja do nas tesciowie, a 8 grudnia jedziemy na koncert Marylina Mansona do Glasgow. 

Takze niezle sie zapowiada :mrgreen:

Offline met

  • Młoda Żonka
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4643
  • Płeć: Kobieta
  • Amor Vincit Omnia
  • data ślubu: [size=
No sugestia, sugestia :PP
Tylko raz w życiu piłam własną weselną :los:
Z Wami na placu zabaw.
A butelki w barku stygną.. :PP

Offline Marcix
  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 209
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 25 sierpień 2007
A butelki w barku stygną.. :PP
Metus, to do lodówki sie wklada  :mrgreen:

Wczoraj rozmawialam z tesciowa, odebrala juz nasze albumy od fotografa, podobno super wyszly te fotki.  :ok:
Aj! Juz nie moge sie doczekac  :Tuptup: :Tuptup: :Tuptup: :brawo_2:
Mam nadzieje ze do konca przyszlego tygodnia dojdzie poczta. Ale bedzie wklejania... :skacza:

Offline Ania P.

  • Dopóki miłość nas dwoje łączy, świat się zaczyna, świat się nie kończy...
  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 935
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 11.08.2007 :*

Mam nadzieje ze do konca przyszlego tygodnia dojdzie poczta. Ale bedzie wklejania... :skacza:

mhm :skacza:

Nie moge się napatrzec na tych zdjęciach na Ciebie i na ten piekny welon! :)

Offline Marcix
  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 209
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 25 sierpień 2007
Aniu, dziekuje bardzo :oops: :grin:
Fakt, welon tez mi sie bardzo podobal :smile:


Te fotki od fotografa sa duzo ciekawsze. Generalnie mielismy problem zeby wybrac 100 sposród 600, ale sie udalo, z mala doplata za dodatkowe ujecia  :twisted:

Offline Ania P.

  • Dopóki miłość nas dwoje łączy, świat się zaczyna, świat się nie kończy...
  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 935
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 11.08.2007 :*
Te fotki od fotografa sa duzo ciekawsze. Generalnie mielismy problem zeby wybrac 100 sposród 600, ale sie udalo, z mala doplata za dodatkowe ujecia  :twisted:
To tak jak u nas, :hahahaha: "z mała dopłatą" :brewki:

Offline siva

  • Szczęśliwa żonka.
  • uzależniony
  • *******
  • Wiadomości: 1223
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 08.2007
Nareszcie ciąg dalszy relacyjki.  Ślicznie wyglądałaś,  sukienka ładnie się układała.  Już nie mogę sie doczekać reszty zdjęć.

Offline Marcix
  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 209
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 25 sierpień 2007
Odp: 25.08.2007 - wyjątkowy dzień Marty i Mateusza, który minął wyjątkowo szybko
« Odpowiedź #57 dnia: 14 Października 2007, 22:43 »
Kiedy dojechaliśmy na miejsce goście i rodzice już czekali.



Wypakowaliśmy się razem z sukienką i mężem z samochodu i poszliśmy przywitać się z rodzicami.






Rodzice przywitali nas chlebem i solą i wodą w kieliszkach. Mój kochany tatuś wszystko pokręcił i zamiast zapytać mnie co wybieram, chleb sól czy Pana Młodego, zapytał swojego zięcia. Pośmialiśmy się, zjedliśmy chlebek z solą, popiliśmy i rzuciliśmy kieliszki na szczęście. Stłukły się, więc dobrze nam to wróży  :brawo_2:



Zasiedliśmy przy stołach, podano obiadek, przepyszne jedzonko. Mieliśmy krem z pieczarek a na drugie ziemniaczki lub kluski śląskie z 3 rodzajami mięska. To był jedyny posiłek jaki zjadłam tego wieczoru. Nie mogłam niczego przełknąć z tego wzruszenia i emocji. Oczy moje pożerały wszystko ze stołu, ale niestety żołądek pozostawał skurczony do wielkości orzecha co najwyżej włoskiego.



Po obiadku wjechał tort. Nietypowo, ale chcieliśmy, aby goście czuli jeszcze smak tortu, bo po północy to różnie bywa. DJ zrobił nam nie lada niespodziankę, ponieważ tort wjechał przy dźwiękach muzyki z „Gwiezdnych wojen”, których oczywiście jesteśmy wielkimi fanami   :mrgreen: :mrgreen:



Tort był przepyszny, w trzech różnych smakach i został pochłonięty do ostatniego okruszka.

Jeszcze przed oczepinami był konkurs dla gości pt. przekładanie marynarki. Mój tatuś ze swoją synową radzili sobie wspaniale, nie podejrzewałam, że tato ma jeszcze tyle wigoru  :wink:


O północy zaczęły się oczepiny, mój mężuś zanurkował pod sukienkę i zdjął mi podwiązkę. Nie rzucałam welonem, ponieważ był bardzo długi i bałam się, że podczas łapania rozedrze się i nie będę miała co założyć na plener. Welon czy podwiązka, to w zasadzie żadna różnica.







Podwiązkę złapała moja kochana koleżanka Asia a musznik Paweł, nasz znajomy. Niestety nie popisał się elokwencją, ale nie będę już tego przytaczać.

Nie mieliśmy oprócz tego żadnej zabawy, która angażowała Młodą Parę, za to zapewniliśmy naszym gościom niezły ubaw.

Pierwszy konkurs polegał na stworzeniu stroju ślubnego z papieru toaletowego. Ochotnicy dobrali się w dwie drużyny i ubierali swoje „modelki” w papier.





Do następnego konkursu przygotowaliśmy się naprawdę solidnie. Ochotnicy stanęli w kółeczku i dostali 3 worki, które mieściły w sobie skarby z ciuchlandii i miejskiego targowiska. Dopóki grała muzyka, przekazywali sobie worki z ręki do ręki. Kiedy muzyka ucichła, ta osoba, która trzymała w ręku worek miała wylosować coś z worka i założyć to na siebie. Było tyle śmiechu, że nawet nasz kamerzysta powiedział, e trudno było mu utrzymać kamerę, żeby na filmie nie wyglądało to na trzęsienie ziemi.

A oto zdjęcie grupowe po konkursie  :hahaha: :hahaha:





Wszyscy świetnie się bawiliśmy, wygłupialiśmy i cieszę się, że nie było to standardowe wesele.











Gości pożegnaliśmy około 5 rano, a potem jeszcze gadaliśmy z DJ’em, moim bratem i bratową. Na koniec jeszcze mojego brata użądliła osa w stopę  :lol:

Żeby było śmieszniej, gdy poszliśmy do pokoju i chcieliśmy położyć się spać okazało się, że moje rzeczy do spania i na przebranie zostały...... u mnie w pokoju, 30 km od restauracji. Przyszło mi więc spać w negliżu, a rano paradowałam w koszuli męża i w jego slipkach, dopóki tato nie przywiózł mi rzeczy na zmianę  :lol: :lol:

To wszystko było jak mgnienie, jak piękny sen, a raczej początek snu, w którym wiele się dzieje i jeszcze wiele wydarzy.

Ciąg dalszy nastąpi, kiedy przyjdą nasze zdjęcia od fotografa.

Dziękuję, że chciałyście przeczytać o naszym wyjątkowym dniu, dziękuję, za komplementy i miłe słowa. Jesteście kochane  :serce: :bukiet:
« Ostatnia zmiana: 14 Października 2007, 22:46 wysłana przez Marcix »

Offline Marcix
  • forumowicz
  • ***
  • Wiadomości: 209
  • Płeć: Kobieta
  • data ślubu: 25 sierpień 2007
Odp: 25.08.2007 - wyjątkowy dzień Marty i Mateusza, który minął wyjątkowo szybko
« Odpowiedź #58 dnia: 15 Października 2007, 18:55 »
Jak na razie nikt nie czyta, chyba nawet nikt nie widzi, ze w koncu dokonczylam relacyjke :D
No coz, koniec i bomba kto nie czytal ten traba ;D

Offline met

  • Młoda Żonka
  • Chuck Norris
  • ********
  • Wiadomości: 4643
  • Płeć: Kobieta
  • Amor Vincit Omnia
  • data ślubu: [size=
Odp: 25.08.2007 - wyjątkowy dzień Marty i Mateusza, który minął wyjątkowo szybko
« Odpowiedź #59 dnia: 15 Października 2007, 19:49 »
Martuś.
Przeczytałam i nie jestem trąba :los:

Miałam tę przyjemnośc oglądać fotki na kilka dni po ślubie :-)

Do tej pory jestem pod wrażeniem waszych zabaw oczepinowych i wszystkim  o nich opowiadam :los:

A tort przy gwiezdnych wojnach to wygrał wszystko :los:

Jesteście cudowni!!!!

Pozdrowienia dla Mateusza! :-)