U mnie to maskara jakaś... ale w sumię się tego spodziewałam

-zmine rączki i nózki to standard
-to, że do picia daję wodę niedosładzaną glukozą, zamiast słodkich soków, herbatek świadczy o tym, ze moje dziecko jest BIEDNE
-Nikodem jest również BIEDY dlatego, że go nie opalam (no wiecie- takie biedne blade dziecko...)
-rozkręcanie laktacji bawarką też przerabialiśmy
-do tej pory moja teściowa nie została sam na sam z młodym, bo zapowiedziała (bardzo dobitnie), że wtedy zacznie wprowadzać swoje metody (czyt. zupełnie inne niż moje)
- odwiecznie mamy problem z dbaniem o siusiaka mojego syna- tzn my stosujemy się do zaleceń naszych lekarzy, a teściowa usilnie próbuje nas przekonać, że powinniśmy przy kąpieli na siłę odciągać małemu napletek
- najbardziej mnie wkurza tekst "Wychowałam 2 synów robiąc to i to i co? nic im nie było" oraz "teraz są inne metody, ale i tak za parę lat wróci się do starych- ja ci to mówię!"
- obie mamy-babcie uważają, że półrocznemu wnukowi powinnam dawać już wszystko do polizania (czyt. schabowego, truskawki, czekoladę...)
- no i hit: moja teściowa pracuje w laboratorium i ma wielką potrzebę (nieposkromioną) robienia małemu przeróżnych badań. I tak jak nie widzę problemu złapania siusków od czasu do czasu tak pobierać krew (co prawda z palca) jest dla mnie zupełnie niepotrzebne i zapieram się jak tylko mogę. Kiedy moja teściowa wyczaiła, że tego i tego dnia rano mnie nie będzie bo jestem umówiona do fyzjera, przyjechała i w obecnosci mojego (durnego*) męża pobrałam małemu krew i zadzwoniła do mnie popołudniu ogłaszając, ze Nikoś ma cudowne wyniki. *cenzura*. Ja to wiedziałam bez tego całego cyrku

* durny mąż lekko usprawiedliwion bo myślał, że o wszystkim wiem.