Witajcie Skarbeńki
przez 3 dni tylko z doskoku z Wami i juz stęskniona jestem

zanim napisze co działo się wczoraj, to...
Jedziesz do Mamci po szkole?
Co z mieszkaniem sis? Przeprowadzają się ?
do mamci nie pojechałam

...bo mama została do srody zeby zaopiekowac sie Lolem - niańka poszła w odstawkę, więc te kilka dni pomoze, a sis bedzie kogos szukać..
Ja dzis tam jade do nich..zeby mamie potowarzyszyc.... a w srode wieczorkiem zabierzemy ją z Arkiem do jasła... i my zostaniemy tam do niedzieli...

A jeśli chodzi o mieszkanko sis- wczoraj umowa przedwstępna podpisana...zaliczka wpłacona..jak dobrze pojdzie w ciagu 2 tyg będa mieszkać tuż obok nas

Poprostu nawet nie wiecie jak sie ciesze...

a jak twoje samopoczucie?
szczerze to te 3 dni ostatnie... tak mnie wymęczyły..ze wieczorami nie mialam sily ruszyc ani rączka ani nózką...

i padłam spać jak zabita

i nic nie było mi starszne... a nawet jak cos bolało, skurcze..to nie mialam sily sie martwic -tlyko no-spa czy prysznic ciepły...
Wczoraj zaliczylismy
ostatnie zajecia w szkole rodzenia... poród.... i niestety Arek stwierdził, ze nie da rady..rozumie i szanuje jego decyzje...

nie ukrywam, ze chciałabym zeby był, ale widze, ze raczej miałabym dodatkowe zmartwienie... Takze musze zmobilizowac sis zeby poszła na badania krwii..a jak zdaza sie w pore przeprowadzic to juz będzi GIT

Wczoraj... tez nasłuchałm sie własnie o obajwach kiedy jechac, keidy sa normalne..i wyglada na to ze moje bóle "okresowe", krzyzów etc..to normalne przepowiadacze..im blizej porodu beda silniejsze i częstsze.. ze nienalezy sie nimi zbytnio przjemowac..a nauczyc sobie radzic..i wlasnie polecała kąpiele w cieplej wodzie.. 36-37 stopni...

Było tez o znieczuleniu, o porodzie do wody etc...
Poza tym obecnie w Krk po ostatnich wydarzeniach z Sepsa..jest zaostrzona "obsługa' na połoznictwie, porodowkach etc... i nie ma na ta chwile wizyt... Tatusiowie (osoby towarzyszace) moga byc przy pierwszej fazie produ potem out... i co najgorsze nie ma odwiedzin - całkowity zakaz..tak jak to bywało dawniej

Rozumie, ze sie boją..bo coraz wieciej dziwnych bakcyli hula..ale troszke to nie wesołe... mam nadzieje ze w ciagu najbliższych tyg. złagodzą te zakazy!!

marcia, ale impreza szok!!!!!!!!!!!!! Normalnie Ci zazdraszczam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I jeszcze Hawełka fiu fiu fiu...
Gosiu 
- szczerze ja nie lubie takich szopek...

Ja rozumie UJ, wieloletnia tradycja etc... ale kurde ja jestem osobą ktorą takie rzeczy wkurzają...

Ale widzialam ze wielu sporod młodych dr było zafascynowanych

BYło nas w sumie 10 osob... kazdy dostal toge i biret (czarne -barwy dr), profesorzy - promotorzy ubrani w swoje szaty, dziekani, rektor...

Najpierw orszak profesorski wkroczyl na aule, potem nasz dr..prowadzony przez takiego pana z Buławą

kazdy zajął fotelik... POtem Magnifikus powiedzial co i jak, jak to było w 15/16 wieku, ze rota-przysięga niemal nie zmieniona od tamtej pory, ze dawniej przysiege składało sie na kolanach etc..(teraz na szczescie juz sobie darowali

)... Potem dziekan odczytal tekst roty po polsku... zeby wiadomo było o co chodzi... i zaczeło sie.. po kolei wywoływano nas-dr - stawalismy miedzy tymi dwoma śmiesznymi panami z buwałami, ukłon do rektora, wzywany był nasz promotor i on czytal tekst roty po łacinie...ok 2 str A4 (dodane były tytuły naszych prac, daty obrony etc..).. w mniej wiecej 2/3 czytania rzucał tekst (wszytsko po łacienie) skrzyzowac buławy do przysięgi, my wyciągalismy 2 paluchy i mówilismy
SPONDEO AC POLLICEOR (przysięgam i obiecuje) .. potem dalsza częsc czytana przez promotra..jak konczyl podchodzilo sie do niego i........... Lewą ręka brało tube z dyplomem

(wazne lewa - tak nas szkolili 5 min wczesniej

)podchodziło sie do rektora i łapa, do dziekana i łapa, wracało sie do promotra i łapa... wracło sie między dwóch panów - ukłon i na swoje m-sce

NO a ze było nas 10 szt, to 10 razy to samo...

Przy kazdej przsyiędze stawalismy na baczność... (tzn wszysyc zebrani)....
Na koniec przmowa rektora raz jescze i wymarsz orszaków..potem chwila dla " fotoreporterów" i po wszystkim
A ta
Hawełka może i ma 125 lat tradycji

ale jak dla mnie nothing special..ale zrobilam to pod mojaj bacie, i reszte zeby miala frajdę... Był smmapan (jezu jak mi smakował, skosztowałam - a nigdy nie lubiłam - pysznosci

), tort zahera, woda, kawa etc..i do domu!!!!!!!!!!

(to byl najmilszy moment, bo bylam tak umeczona od rana do około 14, ze

), potem musialm/chciałam jeszcze szybko wydac obiad dla rodziców zanim tato ruszył do domku , a mama przenisoła sie do sis...
Głownym gosciem w Hawełce był LOlo, który nie zaszczycił mnie na samej uroczystości ale wpadł na ciacho

A generalnie jestem zadowlona ze mam to za sobą... fotki do albumu pamiętkowe są... a teraz przede mna najważniejszy egzamin w zyciu jak dotąd
POród i MAKSIO
